28 sierpnia 2013

Dwadzieścia cztery.

I tak oboje zasnęliśmy wtuleni w siebie. Kolejnego dnia bezczelnie zostałam obudzona przez Grześka o 8 rano. Zjedliśmy jajecznicę przyrządzoną przez mojego towarzysza, po czym ubraliśmy się bardzo ciepło i ruszyliśmy na stok. Na początku było ciężko, głównie z tego względu, że na nartach nie jeździłam od kilku lat. Później zaczęłam się rozkręcać, jednak nie obyło się bez kilku wywrotek. Jak nie ja upadłam na tyłek to Grzesiu. Oboje bawiliśmy się wyśmienicie .
Po tym na chwile udaliśmy się do baru na gorąca herbatę z cytryną, która miała nas rozgrzać, abyśmy mogli kontynuować harce na śniegu. Wypiwszy napój udaliśmy się na dwór, lecz już bez nart. Zaczęliśmy lepić bałwana, nie dokończyliśmy go jednak, ponieważ Kosa wykorzystał moją nieuwagę i zaczął mnie rzucać pigułami śnieżnymi. Nie byłam mu dłużna i również zaserwowałam mu małą dawkę białego szaleństwa. Na jednej śnieżce się nie skończyło, więc nasza zabawa przeistoczyła się w małą bitwę, w efekcie czego boje wylądowaliśmy w zaspie śmiejąc się i nacierając śniegiem. Tą wymianę szaleństw zakończył Grzesiu przytrzymując mi ręce po bokach głowy spojrzał na mnie z góry by po chwili złożyć na moich ustach gorący pocałunek. Pewnie całowalibyśmy się tak jeszcze chwilę, gdyby nie komentarz przechodzącej nieopodal staruszki z dzieckiem
- Krzysiu nie patrz w tamtą stronę! Ta dzisiejsza młodzież… tylko zabawa i demoralizacja im w głowie… co się dzieje z tym światem? Gwałty w biały dzień.
Na ten komentarz szybko wstaliśmy, a ja tylko nieśmiało uśmiechnęłam się do kobiety, miałam lekkie  wyrzuty sumienia, ale szybko wyzbyłam się ich słysząc grzesiowe żarciki. Cali w śniegu wróciliśmy do naszego domku by się przebrać i ogrzać. Jednak Kosa niedługo pozwolił mi się rozkoszować przyjemnym ciepłem, ponieważ wyciągnął mnie do restauracji. Zaskoczył mnie tym całkowicie. O dziwo nawet stolik był już zarezerwowany. Stał sobie w kącie z dala od ludzi. Był ładnie przystrojony i stały na nim nawet świece. Zastanawiałam się chwile co on knuje, ale nie miałam żadnych pomysłów.
Kosa zamówił kurczaka po staropolsku ja natomiast postanowiłam zjeść sałatkę z kurczakiem. Do tego doszła jeszcze butelka białego wytrawnego wina. Jedząc spokojnie rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Po skończeniu posiłku Grzesiu w pewnym momencie objął moją dłoń i spojrzał mi głęboko w oczy. Wiedziałam, że coś się święci.
-Paulina – zrobił pauzę – mam takie pytanie do Ciebie. Pewnie wyjdę na głupka albo coś w tym stylu, ale czy zostaniesz moją dziewczyną? Uznałem, że lepiej zapytać.
Na mojej twarzy wymalowało się zaskoczenie, nie wiedziałam, że z Kosy taki oficjel, nikt dotychczas nie spytał mnie o coś takiego. Jakoś zawsze związek powstawał spontanicznie. Muszę jednak przyznać, że bardzo spodobało mi się to, że mnie spytał.
-Grzesiek – uśmiechnęłam się szeroko. – ależ oczywiście, że tak, zostanę twoją dziewczyną.
Wyraz twarzy mojego już chłopaka zmienił się z zasępionego w uśmiechnięty.
-Kocham cię piękna. – przyciągnął moją dłoń do ust i ucałował z namaszczeniem. – piękna i już moja. – dodał jakby mówiąc do siebie.
Zachichotałam. Ale nie ukrywam , wzruszyłam się na te słowa. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę rozmawiając, po czym skierowaliśmy się w stronę domku trzymając się za ręce. Gdy weszliśmy to oboje nie wytrzymaliśmy napięcia i zachłannie dopadliśmy do swoich ust. Muszę przyznać, że cholernie za tym tęskniłam. Smakując swoje ciepłe wargi zrzuciliśmy z siebie kurtki, aby czym prędzej poczuć pod palcami swoje rozpalone ciała. Ubrania wydawały się być w tym momencie największą z przeszkód, więc sukcesywnie się ich pozbywaliśmy znacząc nimi ścieżkę od drzwi wejściowych do sypialni, ażeby tam opaść na wielkie, miękkie łoże. Mimo, że w dziedzinie seksu byłam zaledwie początkującym dziewczęciem pchnęłam Grzegorza na łóżko i spojrzałam na jego zaskoczoną, ale i chyba zadowoloną twarz. Jego oczy mówiły „chcę więcej” uśmiechnęłam się pod nosem przenosząc spojrzenie na jego wyrzeźbiony i muskularny tors stworzony chyba po to aby na niego patrzeć… i  dotykać oczywiście. Przez chwilę cieszyłam oczy tym widokiem , jednak odmawiając sobie rozkosznej chwili obserwowania jego klatki piersiowej przeniosłam spojrzenie ponownie na jego twarz. Patrzył na mnie pożądliwie, a ja rozkwitałam pod jego wzrokiem jak wiosenny kwiat. I mimo, że stałam przed nim jedynie w bieliźnie jeszcze nigdy nie czułam się tak piękna jak w tej chwili. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, a po chwili usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam całować jego tors zbliżając się do ust, aby ponownie się w nich zatopić. Złączywszy się w kolejnym pocałunku zaczęliśmy eksplorować nieznane sobie dotychczas rejony naszych ciał. Czułam dłonie Grzesia na plecach, zmierzające w stronę moich majteczek, kiedy jego dłonie spoczęły na mojej pupie postanowiłam się z Grzesiem zabawić. Oderwałam się niechętnie od jego ust i usiadłam na nim.
- Grzesiu a nie poszedłbyś się ogolić? – wyszczerzyłam do niego żeby w uśmiechu. Na te słowa brunet uniósł dłoń do brody i się po niej pogłaskał, zarost był, co u Grzesia typowe kilkudniowy.
- Aż tak ci przeszkadza? – spojrzał na mnie prosząco.
Skinęłam głową i zeszłam z Kosy… a niech sobie poczeka te pół godziny a co! – pomyślałam.
  -Kochanie, to ja sobie wskoczę od razu pod prysznic, a jak wrócę to kontynuujemy wcześniejszą czynność, no chyba, że pójdziesz mi umyć plecy? – uśmiechnął się pewny siebie.
-Ty, ty Kosok ty się aż tak nie rozpędzaj- zaśmiałam się – idź już się umyj, bo ominie cię okazja. – prowokacyjnie zagryzając wargę. Skąd u mnie ta pewność siebie? – przeszło mi przez myśl, jednak zamiast się nad tym zastanawiać spojrzałam na wybrzuszenie w bokserkach mojego chłopaka i zachichotałam jak nastolatka.
-O ty wredna małpo. Poczekaj aż wrócę. – pogroził mi palcem.
Kiedy Grzesiu wyszedł opadłam na poduszki i zaczęłam myśleć.
Oczami Grześka.
Myśli w głowie mi buzowały, nie żebym był jakimś napaleńcem, ale w końcu byłem tak blisko mojej Pauliny i chciałem więcej i więcej. W tym momencie w zasadzie nawet trzeźwo nie myślałem, popęd robił swoje… nic dziwnego przy tak pięknej dziewczynie jak Paula. Szybko wziąłem prysznic, gorzej było z brodą, której golenie zajęło mi dłuższą chwilę. Gdy wyszedłem z łazienki byłem zaskoczony. Paulina smacznie sobie spała wtulona w poduszkę  a ja spojrzałem na jej półrozebrane ciało i się do siebie uśmiechnąłem. Była taka piękna. Nie pozwoliłem na to by marzła, wiec przykryłem ją grubym kocem i słodko ucałowałem w czoło. Ona tylko delikatnie przez sen się uśmiechnęła. Spojrzałem na zegarek, nie było jeszcze tak późno Postanowiłem wykorzystać ten czas i zadzwoniłem do mojego przyjaciela z drużyny. Odbierał niemal, że od razu.
-Cześć Piotrek, jak tam ci pierwszy dzień świąt mija w Rzeszowie? – zagaiłem.
-siema Grzesiu, a bardzo dobrze. Mogę sobie spędzić przyjemnie czas ze swoją narzeczoną, a co tam u was gołąbeczki? Zgodziła się?
-Zgodziła. Cholernie się cieszę.
-A tak się bałeś głąbie. A już wy ten teges? – po drugiej stronie było słychać śmiech.
-Ty nie wyżyty popaprańcu ja ci dam. – roześmiałem się mimowolnie. – Ja nie jestem taki, sam wiesz. – dodałem już poważniej. – Jeśli będzie chciała to wtedy, a nie od razu i odebrać sobie całą frajdę.
-Weź durniu popsułeś mi moją wyobraźnię.
-Łajza! Dobra nie po to dzwonie. Ty się tam fochaj, a mi do telefonu podaj Olę. Mam do niej sprawę.
-No dobra. Tylko żadnych mi tu podrywów. – Piotrek miał dobry humor.
-cześć Oluś,
- cześć – przywitała się ciepło – o co chodzi Grzesiu?
- planuje dla Pauli niespodziankę tylko nic jej nie mów, a jak ten twój bożyszcze nastolatek coś jej chlapnie to go zabije. Przekaż mu. – roześmiałem się.
-Dobra obiecuje i nie zawiodę cię.
- no to słuchaj…
Oczami Pauli
Kolejny dzień.
Obudziłam się wcześnie rano tylko w bieliźnie, od razu przypomniałam sobie wypadki poprzedniego wieczora i uzmysłowiłam sobie, że chyba zasnęłam kiedy był w łazience… ale ze mnie cnotka niewydymka – pomyślałam… zasnąć w takim momencie? Jako, że nie zastałam Grzesia w łóżku założyłam szlafrok i poszłam do salonu. Tam  zobaczyłam Grześka śpiącego na kanapie. Wyglądał tak uroczo, że nie budziłam go na razie. Chciałam mu zrobić niespodziankę i przygotować śniadanie. Na szczęście wczoraj przed kolacją zrobiliśmy zakupy, udałam się do kuchni i przyrządziłam naleśniki z nutellą i syropem klonowym. Gotowe danie postawiłam na stoliku znajdującym się obok kanapy. Obudziłam Grzesia delikatnymi pocałunkami w szyję. Na co on przyciągnął mnie bliżej do siebie i czule pocałował.
-Najchętniej nie wypuszczał bym cię z objęć.
-Bardzo zabawne. Ale śniadanie samo się nie zje kochanie.
-Zrobiłaś to specjalnie dla mnie?
Skinęłam głową.
-Jesteś cudowna.
Po ciężkiej próbie przekupienia Grześka w końcu udało mi się go namówić na małe zakupy. Kupiliśmy dla każdego jakieś drobne prezenty. Krzyśkowi specjalne góralskie papcie, których wręcz nie znosi, więc po powrocie zapowiada się ciekawie. Jeszcze wstąpiliśmy po zakupy na obiad i spokojnie spacerkiem wracaliśmy do domu. W domu wspólnie ugotowaliśmy obiad składający się z dwóch dań. Pierwsze to zupa, którą był rosół, a na drugie postanowiliśmy przygotować schabowe z surówką z buraczków i kartofle. Smakowało wyśmienicie. Po obiedzie posprzątaliśmy i chwile poleniuchowaliśmy na kanapie. Później znów tradycyjnie wybraliśmy się na stok. Zjeżdżaliśmy dobrych kilka godzin. Po powrocie chciałam podjeść jeszcze trochę ciasta, lecz nagle złapał mnie atak kaszlu. Myślałam, że to z mojej zachłanności i się tym nie przejęłam. Gdy włączyliśmy sobie film na DVD zaczęłam kichać i tonąć w chusteczkach. Kosa opatulił mnie grubym kocem i sam się do mnie przytulił. Na wieczór dostałam drgawek, było mi cholernie zimno. Grzesiek zmierzył mi temperaturę.
Miałam prawie 39 stopni gorączki. Grzesiu przeniósł mnie do łózka i opatulił i co chwile krzątał się po domu szukając leków na zbicie gorączki. Cały czas siedział obok mnie. Był cudowny, wręcz idealny. Jednak ten mój ideał postanowił skrócić wyjazd ze względu na mnie. Zaczęłam prawie krzyczeć, że nie ma opcji, że chcę tu zostać i gorączka zaraz minie, a górskie powietrze tylko pomoże... na próżno jednak,  nie udało się go przekonać. Spakował mnie i siebie do walizek i ruszyliśmy do Rzeszowa. Dzisiejszą noc spędziłam u Grześka. Rano na szybko zjadłam śniadanie i poszłam do lekarza. Tam pierw czekała mnie długa kolejka w poczekalni. Gdy już weszłam i lekarz mnie przepadał okazało się że to grypa. Przepisał mi leki i zabronił wychodzić z domu i dużo się przemęczać. Po Nowym Roku najlepiej jakbym wstawiła się na kontrolę. Po wizycie udałam się do apteki po leki. Wróciłam do domu i szybko udałam się do mojego pokoju by wszystkich nie pozarażać. Gdy zeszłam do kuchni po picie to w kuchni plotkowali sobie Grzesiek i Krzysiek.
-Panowie, musze wam coś powiedzieć. – postanowiłam powiedzieć im co zrobię.
-No dajesz.
-Muszę pilnie wrócić do Bełchatowa.
-O nie Paulina nigdzie nie jedziesz.
-Ale Krzysiek co ja was tu będę zarażać, z resztą będę musiała się przygotować znów do „nauki”
- to co lepiej, żebyś Winiarskich zarażała? Nie bądź egoistką, Dagmara jest w ciąży.
-No dobra możesz. – słychać było w głosie Krzysia że nie bardzo mu to pasuje.
-no to zostanę w hotelu.
-po kim to takie uparte. – mruknął do siebie Igła, zignorowałam jego słowa. Tymczasem odezwał się Kosa,
- jadę z tobą.
-Ale po co? Krzysiek, wujek jasna cholera powiedz mu coś!
-No bardzo dobry pomysł. Ty nawet nie jesteś w stanie kierować.
Nagle zadzwonił mój telefon i przerwał spór. Na wyświetlaczu pojawiło się imię narzeczonej Piotrka.
-Słucham cię Oluś.
-Zapraszam ciebie i Grześka do nas na Sylwestra.
-Kotuś ja nie przyjdę, grypa mnie dopadła i muszę wracać do Bełchatowa.
-szkoooooda. – zasmuciła się Ola. – Kuruj się mała.
Gdy się rozłączyłam to Kosa przytulił się do mnie i pytał czy jestem pewna że nie chce iść. Odpowiedziałam, Ze tak bo nie mogę psuć innym imprezy swoim smarkaniem Oczami Grześka.
Wróciłem do swojego mieszkania samochodem. Zatrzymałem się na chwilę. Postanowiłem pogadać z Pitem i powiedzieć mu co mi chodzi po głowie.
-Siema Piter.
-No siema. Szkoda ze nie wpadniecie na sylwestra.
-No szkoda. To byłby idealny pretekst.
-Do czego?
-Bo moi rodzice bardzo chcieli ją poznać
-Uuu to grubsza sprawa.
-No właśnie, a nie chciałem jej mówić, wiem jaka ona jest i jakby czuła się skrępowana.
-To samo miałem z Olą. Ale spoko wyszło. Trzymam kciuki za was.
-Haha dzięki i dzięki za to że mnie nie wydałeś. -Spoko luzik. Zawsze do usług.
Gdy wróciłem do domu to doznałem szoku. Na kanapie jak gdyby nigdy nic siedzieli moi rodzice. Przygotowałem im herbatę i w szafce znalazłem jakieś ciastka. Oczywiście nie przyjechali tu bez powodu. Chcą poznać Paulinę. Nie wiedziałem co już wymyśleć. Najprościej chyba doprowadzić do konfrontacji?
Oczami Pauliny
Dostałam nagły telefon do Kosy, żebym przyjechała do niego bo zostawiłam u niego portfel. Szybko się przebrałam w gruby sweter i dżinsy, nawet się nie czesałam ani nie malowałam bo niby po co  i ruszyłam w kierunku jego mieszkania. Oczywiście po drodze kupiłam sobie kilka paczek chusteczek. Gdy weszłam do niego zamarłam. Jak gdyby nigdy nic siedzieli tam sobie jego rodzice, a ja taka nieumalowana w dodatku z czerwonym nosem od wiecznego wydmuchiwania. No cóż nie mogłam zostawić go na lodzie. Jego rodzice byli dla mnie bardzo mili i wyrozumiali. Jego mama dała mi nawet radę jak ona leczyła Grzesia z grypy kiedy był młodszy. Było bardzo miło i mimo tego, że nie była to najprzyjemniejsza z niespodzianek w moim życiu bardzo się starałam być grzeczna i pokazać ładne wychowanie. Rodzice Grzesia widząc moją grypę kazali już mnie odwieźć bo wyglądałam strasznie. W samochodzie nie obyło się oczywiście bez reprymendy.
-Kosok do jasnej cholery czemu mi nie powiedziałeś? Bym chociaż lekko się umalowała.
-Pauliś kochanie nie gniewaj się na mnie. Strasznie chcieli cię poznać, a wiedziałem, że będziesz się strasznie stresować jak ci powiem prawdę. Tak było lepiej.
- Masz trochę racji, ale na przyszłość mów mi co planujesz, bo nie będę taka miła.
- spokojnie Kochana, mama z tatą bardzo cię polubili. Zresztą ciebie nie da się nie lubić – pocałował mnie w policzek.
- ja też ich polubiłam, już wiem po kim taki fajny chłopak wyrosłeś. – uśmiechnęłam się do niego.
- a dziękuję, dziękuję przekażę komplement rodzicom. – pokazał mi język.
-No dobrze skarbie, ale już zmykaj do łóżeczka, bo na wieczór cię skontroluję.
-Nie zrobisz tego.
-Zrobię, bo cię kocham.
- lepiej zaopiekuj się rodzicami.
- racja, jutro się widzimy.
Chciał mnie pocałować na pożegnanie, jednak odwróciłam twarz.
- Grzesiu jestem chora, nie zarażę cię.
- no to zdrowiej szybko Mała… mamy pewne rzeczy do dokończenia. – wyszczerzył się, a ja tylko posłałam mu kokieteryjny uśmiech i wysiadłam.
__________________________________________________________________________
Mamy kolejny rozdział. Tym razem szybciej ;) mam nadzieje, ze wam się spodoba i zostawicie swoją opinie w komentarzu :)

8 komentarzy:

  1. Podoba podoba! :) Grzesiu&Paula są tacy awwwww <3 :)
    Czekam na następne rozdziały!!!! :D
    Pozdrowienia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny!! I cieszę się że tak szybko dodałaś :D

    OdpowiedzUsuń
  3. genialny, perfekcyjny, świetny!!! do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. CUDNY (jak każdy :P)

    OdpowiedzUsuń
  5. Idealny <3 Naprawdę świetnie się czyta ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam na następny rozdział ^^ <3

    OdpowiedzUsuń
  8. kiedy następny??? pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń