25 sierpnia 2013

Dwadzieścia trzy.

Byłam cholernie zaskoczona.  W samochodzie od strony kierowcy siedział Grzesiek. Nagle nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Kosa wysiadł z samochodu i jak gdyby nigdy nic po prostu mnie przytulił. Cholernie mi go brakowało. Ignaczakowie i Nowakowscy zaczęli bić nam brawo, a później w ciszy weszli do środka by dalej celebrować ten wspaniały dzień a ja z Grześkiem wybraliśmy się na spacer po okolicy. Szliśmy w milczeniu. Nagle Kosa się zatrzymał przede mną.
-Paulina powinienem jeszcze raz cię przeprosić za tamtą akcję w Bełchatowie, strasznie głupio się z tym czuje. Mam nadzieje, ze kiedyś mi to wybaczysz.
-Cii - przyłożyłam mu palec do ust - już Ci wybaczyłam.
-Naprawdę? A zasłużyłem?
-Ty się pytasz jeszcze? Oczywiście, że tak. To ja zachowałam się jak idiotka obrażając się za to.
-Już dobrze - mocno mnie przytulił - zapomnijmy o tamtym.
Staliśmy tak dłuższą chwilę przytuleni. Tego mi cholernie brakowało. Jego bliskości, jego perfum, jego głosu – po prostu jego całego. Wracając umówiliśmy się na jutro, ze przetestujemy mój gwiazdkowy prezent. Pod domem nie mogliśmy się od siebie oderwać, aż w końcu wyszedł do nas wujek Igła.
-A może zamiast się przytulać na zimnie to wejdziecie do ciepłego, zjecie, napijemy się winka.
-Igła, ale ja nie powinienem.
-Grzesiek, ale ja też ładnie proszę. Z resztą mam prezent dla ciebie.
-No dobra przekonaliście mnie tym prezentem. – uśmiechnął się Grzesiek.
Gdy weszliśmy do środka to dzieciaki rzuciły się na Grześka, a Ola z Piotrkiem posłali mi uśmiechy na znak że widzą że jest już Ok. Gdy Ignaczaki poszli na pasterkę zostałam sama z Grześkiem, Piotrkiem i Olą, a dzieciaki poszły spać. Było wesoło z powodu wina, którego spożyliśmy dużo ale także dlatego, że wszystkim dopisywały humory.
Widziałam jaki Grzesiek był radosny i aż mi się ciepło na sercu robiło na sam widok jego uśmiechu, a kiedy czułam jego ciepłą dłoń na swojej ręce już naprawdę niewiele potrzeba mi było do szczęścia. Pomyślałam wtedy jaka byłam głupia, że w ogóle się na niego obrażałam… miałam przy sobie prawdziwy skarb. Kiedy właściciele wrócili z mszy odwieźli towarzystwo do domu, a ja położyłam się spać. Rano dostałam SMS-a od Grześka, że mam pakować dużo ciepłych ubrań i że mam się nie martwić, bo wszystko z Krzyśkiem jest ustalone. Zaczęłam się bać co on wymyślił, ale szybko i bez marudzenia spakowałam potrzebne rzeczy i udałam się samochodem w kierunku domu Grześka. Na miejscu wszystkiego się dowiedziałam… Kosa wyszedł do mnie przed dom i oznajmił, że jedziemy na cztery dni w góry. Tylko on i ja. Nie byłam z tego powodu bardzo zadowolona ponieważ nie miałam nart ani innego wyposażenia zimowego.
-Grzesiu no nie no… stawiasz mnie w kłopotliwej sytuacji, nie mam nart… myślałam, że spędzimy razem jakoś romantycznie te kilka dni, a nie wystawiasz mnie na mróz jak jakiegoś bałwana.
-Nawet jeśli to jesteś bardzo słodkim bałwankiem. – roześmiał się. – Uwierz na wszystko będzie czas. A jak nie przestaniesz marudzić to wylądujesz w tej oto zaspie.
-No dobra. Ale wiedz, że do akceptacji tego pomysłu przekonała mnie tylko wizja śniegu we włosach. – i udałam obrażoną i odwróciłam twarz od Grześka.
- Mała! Miałaś nie marudzić. – powiedział półgroźnie półżartem.
- przecież nie marudzę, mówię tylko co myślę. – pokazałam mu język.
- panno Ignaczak musisz się pogodzić z tym, że w dniu dzisiejszym rządzę tutaj JA. – zaakcentował ostatnie słowo i pchnął mnie lekko do tyłu tak, że oparłam się o mój nowy samochód. – jasne? - błysnął zębami w uśmiechu.
- jak słońce dyktatorze! – zasalutowałam, a on się uśmiechnął i pocałował mnie w usta, na początku jak to on delikatnie a po chwili żarliwiej i bardziej namiętnie. Kiedy w końcu przepakowałam moją torbę do samochodu Grześka, wstawiłam  moje Audi do jego garażu. Grzesiek poszedł jeszcze po swój bagaż, a ja grzałam się w jego samochodzie. Gdy przyszedł to w końcu ruszyliśmy do celu. Oczywiście zaczął mnie wypytywać jak mi idą studia i w ogóle. Odparłam mu, że świetnie i zaczęłam narzekać, że jednak wolałbym wrócić do Rzeszowai tam studiować. Widziałam, że jego kąciki ust skierowały się ku górze.
-Kosa?
-Słucham cię.
-Dlaczego nie pojechałeś na święta do rodziny?
-Wiesz, zapraszali mnie, ale jakoś nie chciałem jechać, za długa podróż. Zresztą jak ja nie trenowałem to przyjechali do mnie.
-Yhym, a co z domkiem? Tylko nie mów, że jedziemy na spontana?
-Nic z tych rzeczy kochana, kumpel użyczy nam swój domek, jest mi winian przysługę i to idealna okazja, żeby się odwdzięczył.
Jeszcze długo rozmawialiśmy podczas tej drogi, jednak nie wiem nawet kiedy w końcu zasnęłam.  Po jakimś czasie obudziłam się w ciepłym łóżku. Grzesiek cały czas mi się przyglądał. Peszyło mnie to strasznie więc schowałam się pod koc. On oczywiście się zaśmiał ale dalej na mnie patrzył. -Cholera jasna Kosa! Peszysz mnie strasznie.
-Ale wtedy słodko wyglądasz, tak samo słodko jak się uśmiechasz, jak się złościsz i …
-Ej no przestań. Już jestem cała czerwona. Nie przywykłam do takiej sytuacji.
-Powoli musisz się przyzwyczajać, bo będę ci tak mówił każdego dnia.
-Hmmm… a powiesz mi co było na karteczce w misiu?
-Yyyy jakiej karteczce?
-Nie udawaj głupiego. Dobrze wiesz.
-Wiem to żałosne, nawet nie wiesz jak mi głupio…
-To nie jest żałosne… tylko słodkie. Czy coś się zmieniło od tego czasu?
- o co pytasz?
- o to czy nadal czujesz do mnie to samo.
- niezmiennie. – powiedział tylko jedno słowo.
A ja podeszłam do niego bliżej i mocno się wtuliłam bez żadnego słowa. Kosa również objął mnie ramionami i pocałował we włosy… a ja w końcu poczułam, że wszystko jest tak jak powinno.

_____________________________________________________________________
Bardzo przepraszam ze tak rzadko dodaje rozdziały i ten jest taki krótki. Obiecuje, ze kolejny będzie dłuższy ;* Miłego czytania i pozostawcie po sobie jakiś ślad, bo dla mnie to cholerna motywacja jak widze, ze czytacie i komentujecie :)

9 komentarzy:

  1. właśnie to, że rzadko dodajesz rozdziały mnie osobiście boli najbardziej, bo cholernie dobrze piszesz i super się czyta. Do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się cieszę!! Te cztery dni z dala od wszystkich- rmantycznie!! :) :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Oo.. lubię too. Strasznie mi się podoba opowiadanie i ten rozdział..jest taki romantyczny!! :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Daję ślad! Czekam na następne rozdziały! :))

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny! czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostawiam znak, ale przecież wiesz, że czytam i kocham to opowiadanie! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział :) Czekam na kolejny :)Zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział świetny jak zwykle :) Czekam niecierpliwie na następny :D Zapraszam do siebie :) nadziejabywazludnymkompanem.blogspot.com
    Ps. Możesz udostępnić bloga na Fb na stronce ? Bardzo mi na tym zależy bo dopiero zaczynam z własnym blogiem ;) Całuję ;* ~Nadzieja

    OdpowiedzUsuń
  9. Kosa :* Cudo nie opowiadanie ;* Błagam, proszę, cześciej! Super super super! 3 razy TAK :D

    OdpowiedzUsuń