15 sierpnia 2013

Dwadzieścia dwa.

Po południu ruszyłam pociągiem w kierunku Rzeszowa. Aby nie było mi smutno zabrałam ze sobą misia, którego dostałam do Grześka przy poprzedniej wizycie w stolicy województwa podkarpackiego.  Około 17 dojechałam na dworzec i taksówką ruszyłam w kierunku domu wujka. Uwielbiam Rzeszów zimą, ponieważ ma on swój klimat i jest tu tak pięknie, że nigdzie indziej nie można tego porównać do żadnego innego miasta. Biały puch przykrył wszystkie ulice, domy, drzewa. Dawno tu tak nie było w okresie świątecznym. Mimo tego wszystkiego jakoś mnie nie cieszyły mnie tegoroczne święta Bożego Narodzenia, nie czułam tej atmosfery… cały czas myślałam o Grześku. Nie wiem, co wtedy we mnie wstąpiło, żeby całą winę zganiać na niego. Jeszcze teraz ten liścik, który był w misiu. Ja już nie wiem, co mam robić... Moje rozmyślania przerwał taksówkarz informując mnie, że jesteśmy na miejscu i podał kwotę, którą mam zapłacić. Gdy wysiadłam ruszyłam w stronę domu. Tam przywitały mnie dzieciaki, które stęskniły się za mną. Z resztą ja za nimi też. Gdy Iwona usłyszała krzyki dobiegające z korytarza też przyszła się przywitać. Zamiast się rozpakować czy coś udałam się z dzieciakami do salonu, by się z nimi pobawić. Przy nich udawałam, że jestem wesoła, mimo iż czułam się zupełnie inaczej. Zabaw nie było końca, aż do domu przyszedł Krzysiek i nie dał o sobie nie usłyszeć, ponieważ potknął się o moją torbę, której zapomniałam przenieść do pokoju. Sebastian z Dominiką zaczęli się śmiać z własnego ojca, a ja z miną kotka ze Shreka prosiłam o wybaczenie. Ten zaczął się śmiać, że to on powinien patrzeć pod nogi. Iwona zrobiła nam na szybko kanapki z masłem czekoladowym. Po kolacji poszłam się umyć i zasnęłam czytając książkę. Kolejny dzień zaczął się od pobudki dzieciaków o godzinie 8 rano. Opierdzieliłam ich, że po co budzą mnie tak wcześnie. Odpowiedziały grzecznie, że to mama kazała, bo potrzebuje kogoś do pomocy. Szybko przebrałam się, związałam włosy w kucyk i zeszłam na dół. Pomagałam Iwonie przygotowywać potrawy na jutrzejszą Wigilię. Postanowiłam upiec pierniczki. Podczas wielkiego gotowania postanowiłam popytać na temat Kosy.
-Iwona, co tam u Kosy? – przerwałam ciszę.
- o co konkretnie pytasz?
- no ogólnie tak. Co u niego? Jak tam jego noga?
-Z tego, co wiem to z noga już lepiej, ale o resztę pytaj Krzyśka.
-okej.
-Paulina, jesteś nie w sosie w czymś problem?
-nie, nie wszystko w porządku. – skłamałam by uspokoić ciotkę. – A co tam u was się działo jak mnie nie było? -  szybko zmieniłam temat, a Iwona zaczęła opowiadać wszystko po kolei, a ja słuchałam potakując, bardziej zaprzątnięta myślą o Kosie.
Od Iwony dużo się nie dowiedziałam, więc postanowiłam popołudniu umówić się z Olą. Ta oczywiście będzie chętna na to spotkanie, ponieważ brakuje jej mnie tutaj, a mi jej w Bełchatowie. Po południu spotkałyśmy się w małej kawiarni w centrum Rzeszowa, gdzie była cisza, spokój a przy tym można było zjeść pyszne ciacho. Na początek zostałam „zmiażdżona” przez przyszłą pannę Nowakowską. Po czym zamówiłyśmy po dużym kawałku ciasta czekoladowego. Zaczęła mnie wypytywać jak tam studia, jak Winiarscy i reszta pszczelarzy. Wszystko jej opowiedziałam od początku i nawet jej nie zanudziłam. Po czym ja postanowiłam popytać o interesujące mnie sprawy.
-Oluś, skarbie mój najdroższy.
-Słucham cię, co ty mi tak słodzisz Ignaczak?
-Bo chciałam się ciebie zapytać, co u Grześka.
- pytasz czy mówi coś o tobie, czy nadal mu zależy?
-tak, o to pytam.
- Paula… stawiasz mnie w kłopotliwym położeniu. Obiecałam mu się nie wtrącać.
- aha… zajebiście… - mruknęłam.
-Sama musisz go o to zapytać. Zadzwoń do niego.
-Oszalałaś?! Ja nie zrobię tego. Za bardzo się boję.
-Paulina, nie bój się. Musisz się z tym uporać.
-Yyy wiesz, co? Ja już muszę uciekać, obiecałam dzieciakom, że pomogę im ubierać choinkę.
-No ok. Ale i tak musisz do niego zadzwonić.
Pożegnałam się z Olą i udałam się do mieszkania.Na środku stała jeszcze nieubrana choinka. Szybko zdjęłam z siebie brudne buty i całą mokrą kurtkę i zabrałam się wraz z młodymi Ignaczakami za ubieranie choinki. Było dużo śmiechu. Po kilku godzinach choinka stała już przyodziana w światełka, łańcuchy i kolorowe bombki. Brakowało jednego elementu – czubka. Chętna do dokończenia dekorowania choinki była oczywiście Dominika, którą wzięłam na barana, ona  dokończyła strojenie drzewka.
Kolejny dzień także rozpoczął się wcześnie rano dla mnie, ponieważ trzeba było ładnie popakować prezenty by mógłby być zawiezione do „świętego Mikołaja”. Nikt nie wie kto to będzie, ale Krzysiek zgłosił się na ochotnika by popytać kogoś czy rozda dzieciakom podarki w przebraniu.
Oczami Igły
Rano zgłosiłem się by poszukać ochotnika by pobawił się trochę w świętego Mikołaja i sprawił dzieciakom radochę. Pierwszą osobą która przyszła mi na myśl był nie kto inny niż jeden z naszych środkowych czyli Grzegorz Kosok. Udałem się do jego mieszkania w tym celu. Kosa jak to Kosa przywitał mnie uśmiechem i wpuścił w swoje skromne progi.
-Dobra Grzesiu nie będę owijał w bawełnę. Zostaniesz Mikołajem dla moich pociech. Bo kurcze na śmierć o tym zapomniałem i dopiero teraz na ostatnią chwilę wszystko robię.
-Krzysiu, nie wiem jeszcze co będę robił wieczorem, ale owszem przemyślę to i dam ci znać, a jak coś to namówię Pita, on w pakiecie ma też śnieżynkę.
-No bardzo śmieszne. A twoja śnieżynka gdzie?
- naprawdę chcesz wiedzieć? – mina Kosy zrzedła.
- Dzieciaki. – mruknąłem. – Muszę lecieć.
-Dobra jak coś to powiem Piotrkowi.
Po wyjściu od Grześka wyciągnąłem telefon i wybrałem numer narzeczonej Nowakowskiego.
- Olka… mam sprawę…
 Oczami Pauliny.
Dochodziła godzina 17, więc zasiedliśmy do kolacji wigilijnej. Pierw podzieliśmy się tradycyjnie opłatkiem. Potem zaczęliśmy zajadać się barszczem z uszkami. Ja jadłam strasznie powoli,  jakoś nie miałam apetytu. Może to przez brak humoru.
Oczami Igły.
Po kolacji gdy spojrzałem na moją siostrzenicę wydawała się być bardzo smutna. Zapytałem Iwony o co chodzi.
-Nie mam pojęcia, może chodzi o Grześka?
-Czemu tak twierdzisz?
-Wczoraj pytała o niego.
-A no to może być powód. Swoją drogą straszne z nich dzieciaki, Grześkowi chyba też na niej zależy.
- jeżeli są sobie pisani odnajdą się.
- wierzysz w te romantyczne bzdety?
- ja ci dam romantyczne bzdety, idź rozruszać towarzystwo.
-tak jest! – zasalutowałem
Zaczęliśmy śpiewać kolędy. Nagle rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć. W drzwiach ujrzałem wysokiego Mikołaja ze swoją Śnieżynką. Dzieciaki krzyczały z radości, że odwiedził ich Mikołaj. Piotrek zaczął przedstawienie, a ja pobiegłem po kamerę by uwiecznić ten radosny moment. Nagrywałem, jak dzieciaki cieszyły się z prezentów które dostały. Piotrek z Olą zostali u nas na kolacji i skończyliśmy śpiewanie kolęd. Ale nadal Paulinie nic nie poprawiło humoru. Szkoda, ze w taki dzień zamiast się radować, to smuci się. Dzieciaki zagłuszały wszystkich swoją radością z prezentów, które dostały. Jeszcze Paulina nie miała podarku, ale i na ten prezent przyjdzie czas.
Oczami Pauliny.
Podczas zajadania się wigilijnymi potrawami każdy śmiał się i w ogóle. Ja jednak nie mogłam, nie potrafiłam. Chciałam podkraść kluczyki Igły i pojechać do Kosy i go przeprosić. Jednak nie było mi to dane ponieważ Igła wyrwał mnie z rozmyślań.
-Moja droga panno, nie myśl że o tobie zapomnieliśmy z prezentem. Musisz się ubrać i wyjść przed dom. Prezent tam czeka. I pamiętaj to bardzo wyjątkowy dar. Nie popsuj go przez jakieś dziwne nastroje.
Nie wiedziałam o co chodzi, więc spytałam:
-Mam się bać?
-Nie – krzyknął się Piotrek.
-cieszyć się. – zawtórowała śnieżynka.
Szybko ubrałam kurtkę i buty i wyszłam przed dom. Stało tam nowiutkie, czarne Audi Q7 o którym zawsze marzyłam. Zaczęłam dziękować Ignaczakom za tak cudowny prezent. Jednak Ola mi szepnęła na ucho bym zobaczyła samochód w środku. Gdy otworzyłam samochód od strony kierowcy zaparło mi dech w piersi, a w oczach zaszkliły się łzy.
- o kurwa. – wyrwało mi się, chociaż normalnie nie przeklinałam.
-Wesołych Świąt piękna. – usłyszałam głos z wnętrza samochodu.
___________________________________________________________________
Nie jest to forma szantażu jednak postanowiłam sprawdzić po raz kolejny
waszą obecność, a więc każdego kto przeczytał chociaż jedno słowo proszę o zostawienie komentarza. Nie musi tu byś jakaś wypowiedź czy od razu nie wiadomo co. Wystarczy  że pokażecie, że czytacie. Was nic to nie kosztuje a ja będę wiedziała czy dalej pisać i czy przede wszystkim MAM DLA KOGO. Minimum 10 komentarzy (nawet z anonima, jeśli wolicie) chyba dacie radę? :)

17 komentarzy:

  1. czytam i czekam na kolejny rozdział *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. czytamy, czytamy :D i czekamy na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział, naprawdę . Mam nadzieję,że w tym samochodzie czeka Grzesiek i mam nadzieję , że się pogodzą :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie pytaj wiecej o to tylko pisz czesciej

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam i bardzo mi się podoba.. Kiedy następny rozdział?? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ja też się pisze na taki prezent!:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytamy, czytamy :)
    Bardzooo fajny blog, powodzenia w dalszym pisaniu :*!

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytam, czytam. :)
    VE.

    OdpowiedzUsuń
  9. rozdział świetny jak zawsze!!! BŁAGAM dodaj kolejny jak najszybciej, bo nie mogę się doczekać ciągu dalszego...

    Zuzia

    OdpowiedzUsuń
  10. Może Kosie już przeszło i to on w tym samochodzie siedzi;) Mam taką nadzieję przynajmniej;) Ja czytam tylko nie zawsze chce mi się komentować bo ja leniwa z natury jestem;D
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Super :-) kiedy następna ??? :*

    OdpowiedzUsuń
  12. dziewczyno!!! częściej te rozdziały :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny :)
    P.S. Zapraszam do siebie :) http://dziewczynaismierc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń