Półtora miesiąca później
Byłam dalej na siebie zła i smutna z powodu okłamywania
Grzesia. Czuję się z tym strasznie, a w dodatku… nie zgadniecie… spóźnia mi się
okres. No jakaż niespodzianka – myślałam zła na siebie i resztę świata – bo
jeżeli coś takiego miło się komuś przydarzyć to tylko mnie. Strasznie się
denerwowałam, podejrzewałam najgorsze. Nie mogłam zrobić nic, bezsilność
sprawiała, że płakałam. Nie miałam nawet z kimś porozmawiać o tym, co mnie
gryzie. Grzesia nie potrafiłam skrzywdzić, Konstantin nie wydawał się dobrą
osobą na takie zwierzenia, Michał nie dałby mi spokoju, a Dagmara z Polą
zaczęłyby histeryzować. Pech chciał, że któregoś razu Dagmara szła na górę i zobaczyła,
że płaczę. Podeszła do mnie zaniepokojona, przytuliła mnie i zapytała, co się
dzieje.
-Dagmara ja nie wiem, co mam robić, okres mi się spóźnia.
- Oh… - wyglądała na zszokowaną.
- No właśnie. – Wybuchłam płaczem jeszcze bardziej
gwałtownym niż chwilę wcześniej. – Dagmara, ja nie jestem gotowa, żeby być
mamą.
- Rozumiem moja kochana, doskonale cię rozumiem, ale
zobaczysz jakoś to rozwiążemy, na mnie i Michale zawsze możesz polegać.
- Dzięki, że mnie wspierasz. – Pociągnęłam nosem.
-Nie płacz, pójdziesz ze mną na wizytę jutro i zobaczymy, co
się dzieje, nie martw się na zapas. – Przytuliła mnie.
-Mam nadzieję.
- Teraz połóż się, nie czujesz się chyba najlepiej. –
Dagmara przykryła mnie kołdrą i głaskała po głowie póki się nie uspokoiłam i
nie zasnęłam.
Obudziłam się, kiedy było już ciemno, rozejrzałam się po
pokoju, a przede mną stało jeszcze ciepłe kakao, wypiłam je z wdzięcznością dla
Dagmary, która pewnie je przygotowała, włączyłam komputer, ponieważ po drzemce
poczułam się znacznie lepiej. W komunikatorze gg migała nieodczytana wiadomość,
od Cupko pytał, co u mnie. Zastygnęłam z rękami nad klawiaturą, nie chciałam
znowu kłamać kolejnej osobie, że wszystko ze mną w porządku, bo nic nie było w
porządku ani w moim ciele ani w mojej głowie, to wszystko mnie wykańczało,
każdy dzień z kłamstwami i spóźniającym się okresem zdawał się być jeszcze
dłuższy niż poprzedni, a ja wydawałam się sobie po prostu suką, bo nie
wiedziałam jak inaczej mogę się nazwać po tym, co zrobiłam sobie, Grzesiowi i
wszystkim, którzy mi ufali. W końcu po chwili stagnacji wyłączyłam komputer nie
odpisując nic Cupko. Dopiero odkładając telefon na biurko dostrzegłam na nim
karteczkę z wiadomością: „Umówiłam Cię na jutro na 14 do mojego ginekologa,
oczywiście pójdę z Tobą. O nic się nie martw. Dagmara”. No to pięknie –
pomyślałam – jutro dzień sądu.
Kolejnego dnia po zajęciach udałam się wraz z Dagmarą do
ginekologa. Bałam się jak diabli. Na szczęście przejęła mnie bardzo miła pani
doktor Kwiatkowska. Oczywiście podstawowe pytania czy zaczęłam już życie
seksualne czy to moja pierwsza wizyta i o inne tego typu informacje. Byłam
bardzo zdenerwowana, więc Pani doktor kazała mi się uspokoić i rozebrać,
później były badania. Okazało się, że
byłam w 5 tygodniu ciąży. Ta wiadomość mnie dobiła do końca, nie byłam nią
nawet zaskoczona… uświadomiła mi po prostu jedną rzecz
Jestem w ciąży i nie wiem nawet, kto jest ojcem mojego
dziecka.
Przed Panią Kwiatkowską udawałam, że wszystko jest w
porządku, że jakoś przyjęłam tę wiadomość, Dagmara pocieszała mnie, mówiła, że
wszystko będzie dobrze, że nasze maluchy będą się razem bawić i że zobaczę jak
dobrze wszystko się ułoży, ale ja wiedziałam, że tak nie będzie. Nie byłam tak
bardzo zła, że jestem w ciąży, to przypuszczałam już od kilku dni, gorsza była
niepewność, jaki kolor włosów będzie miało moje dziecko… czy będzie ciemnowłose
jak Grzesiu czy jasnowłose jak Cupko… i właśnie to było w tym wszystkim
najgorsze. Totalnie nie wiedziałam, co mam teraz zrobić. Gdy wróciłyśmy do domu
chciałam się zamknąć w pokoju i być sama, ale nie było to mi dane, ponieważ
Dagmara powiedziała Miśkowi o ciąży. Winiar zrobił tylko dziwną minę. Ja się
załamałam jeszcze bardziej. Jednak Winiar wiedział jak mnie dobić do końca.
Powiedział, że u mnie w pokoju jest Kosa. Gdy weszłam na górę to bałam się
wejść do pokoju. Gdy otworzyłam drzwi byłam w szoku. Grzesiek stał na środku
pokoju z wielkim prezentem… z tego wszystkiego zapomniałam nawet, że mam
urodziny. Jednak nie umiałam się cieszyć, tylko się rozpłakałam. Kosa nie wiedział,
co się dzieje.
-Piękna, nie cieszysz się, ze przyjechałem?
Ja tylko bardziej się rozpłakałam. Nagle do pokoju wpadła
Dagmara i zapytała czy już oznajmiłam Grześkowi radosną nowinę. On
zdezorientowany powiedział, że nie.
-Paulina jest w ciąży. – Prawie wykrzyknęła.
Kosa zaczął skakać ze szczęścia, wziął mnie w ramiona i
zaczął ściskać.
- tak się cieszę najdroższa. – Spojrzał na mnie, a w jego
oczach widoczne były łzy, na co rozpłakałam się jeszcze bardziej. – Paulina, co
się dzieje, Kosie zniknął z twarzy uśmiech.
- n-n-niic, po prostu chciałam dalej studiować. – Skłamałam.
Tak chciałam nadal kontynuować moje studia, ale przecież nie
z tego powodu byłam taka nieszczęśliwa. Kosa był szczęśliwy, a ja wiedziałam,
że albo stracę go na zawsze, albo już zawsze będę go okłamywać.
- Paulinko wszystko będzie dobrze. – Uścisnął mnie jeszcze
bardziej – nosisz w sobie nasze dziecko i to jest teraz najważniejsze. – yhyyy
jasne pomyślałam, niech no tylko Igła się o tym dowie….
_____________________________________________________________________
Witam was po dłuższej nie obecności. Pewnie już zapomnieliście o moim blogu. Przepraszam za dlugośc rozdziału. Mam nadzieje, ze pod ym rozdziałem będzie minimum 10 komentarzy, bo każdy z osobna komentarz mnie motywuje. Pozdrawiam :)