29 czerwca 2013

Szesnastka.

Chyba mu odbiło! Co on sobie myśli, że sprawę załatwi jednym SMS-em?! Odłożyłam telefon do torebki i ponownie wtuliłam się w pluszowego misia, który przypominał mi Kosoka. Jednak nie na długo, ponieważ znów moje rozmyślanie przerwał telefon. Na wyświetlaczu widniał numer Karola, odebrałam. Młody środkowy zapraszał mnie i Pole w piątek na obiecane piwo. Umówiliśmy się na 19 w Buenos Aires. Oczywiście Karol tak szybko rozmowy ze mną nie zakończył, zaczął opowiadać co tam piszczało w Bełchatowie i inne luźne sprawy. Gdy się rozłączył postanowiłam ponowić próbę zaśnięcia, która zakończyła się sukcesem. Obudziłam się w pobliżu Łodzi. Napisałam Dagmarze, że już prawie jestem na miejscu. Odpisała, ze już czeka na mnie na parkingu. Gdy tylko dojechałam wzięłam swoje bagaże i udałam się w stronę parkingu, na którym czekała na mnie Winiarska. Gdy wsiadałam do samochodu dostałam wiadomość „Jak dojedziesz to daj znak życia. Już za tobą tęsknie. Mam nadzieje, że miś był w miare dobrym towarzyszem W walizce gdy nie widziałaś wpakowałem ci moją kurtkę byś się nie rozchorowała w tym Bełchatowie”. Kochany Grzesiek. Jak tylko wejde do domu to zadzwonię do niego. Dagmara zauważyła mój uśmiech od ucha do ucha i zaczęła się śmiać ze mnie. Po godzinie jazdy dojechałyśmy do domu. U progu od razu przywitał mnie Oli, który widać że bardzo tęsknił. Za to Michał wyglądał jakby coś ukrywał. Gdy Oli poszedł odrabiać lekcje to Winiarscy wzięli mnie na słówko do kuchni.
-Konstantin tu był. -powiedział stanowczo Michał
-Ale nie martw się, ani Michał, ani ja, ani Oli nie powiedzieliśmy mu gdzie jesteś.
-Dziękuje wam. Boję się, ze on nie odpuści.
-Masz swoje zycie i nim się zajmij. A co do własnego życia to jak było w Rzeszowie?
-Bardzo miło.-lekko się zarumieniłam.
-A ty i Grzesiek jestescie już razem?
-Nie, jeszcze nie.
-Jeszcze?!-oboje się na mnie popatrzyli ze zdziwieniem.
-Yyy, ja może lepiej pójdę się rozpakować.
-Idź, idź. 
W pokoju padłam na łóżko i miałam ochote przysnąć, lecz przypomniałam sobie, że musze poinformować kogoś, ze jestem cała i zdrowa. Chyba czuwal nad telefonem, bo odebrał od razu. Poinformowałam go, że jestem na miejscu, lecz bardzo śpiaca. Oczywiście kazał mi się połózyc spać, bym wypoczęła. Wzięłam pluszaka, którego dostałam i od razu zasnęłam. Obudziłam się w środku nocy, a raczej obudził mnie dźwięk telefonu. Kolejny SMS od Cupko, olałam to i poszlam dalej spać. Rano przebudziłam się, za oknem było jasno. Spojrzałam na zegarek, za dwadzieścia 7, więc szybko wyleciałam z łózka. Z szafy wyciagnelam pierwsze lepsze ubrania i zbiegłam na dół. Pola oczywiście już na mnie czekała. Gdy wsiadłam do samochodu okazało się że założyłam Grześkową kurtkę. Na moje szczęście Pola nie zauważyła tego. Podróz do Łodzi minęła nam bardzo przyjemnie, lecz przed uczelnią na drzwiach zawitała nas informacja, że emerytowany profesor zmarł w ten weekend i dziś odbędzie się jego pogrzeb, a wykłady są odwołane. Pola chciała pochodzić po galeriach, a ja jakoś nie miałam ochoty tym bardziej, ze wiedziałam, iż Skrzaty grają tutaj dziś mecz z Dynamem Moskwa. Chciałam się jak najszybciej ulotnić do Belchatowa by nie spotkać Cupkovica. Na dworzec dotarłam w lekkiej obawie, ze ktoś mnie śledzi, jednak w autobusie poczułam się już bezpieczniej. Po chwili dostałam SMS-a od Cupko z przeprosinami. Zignorowałam to. Czy on jest tak durny, ze nie potrafi zrozumieć, że za żadne skarby świata do niego nie wrócę. Do domu wpadłam jak burza. Nikogo nie było, więc postanowiłam zrobić sobie małe SPA. Rumiankowa maseczka na włosy, jakaś odświeżająca maseczka na twarz i ogórki na oczy, tego mi było trzeba. Po tym wzięłam relaksującą kąpiel. Czułam się jak nowonarodzona. 
Dni mijały bardzo szybko, wczoraj miałam egzamin wewnętrzny na prawo jazdy, który zdałam bezbłędnie. Jak powiedziałam Poli, ze idzie ze mną i z siatkarzami na piwo to mało nie eksplodowała ze szczęścia. Cupko wielokrotnie próbował się ze mną skontaktować, jednak bez żadnego sukcesu. W domu zaczęłam się szykować na wieczór. Pomalowałam paznokcie i usta w kolorze krwistej czerwieni, oczy mocno podkreśliłam, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Założyłam czarne rurki, czarne botki, cieplejszą bluzę i skórę. Gdy dotarłam do Buenos, Pola już czekała. Weszłyśmy do środka, a za chwile pojawili się Kłosiki i Zatorki. Chłopaki przez kilka dobrych minut nie mogli uwierzyć, że ja to ja.-No to co dziewczyny, 6 duzych piw?
-No to co dziewczyny, 6 dużych piw?
-Sory wybacz Karollo, ja chce małe.
-Paulina no weź tu wszystkich nie rozśmieszaj, pijesz duże albo foch.
-Ty sobie za dużo nie pozwalaj. A w ogóle poznajcie moją znajomą z uczelni Polę, Pola to Karol, Ola, Paweł i Ania.
-Milo mi was poznać, Paulina pójdziesz ze mną do łazienki?
-Ok jasne. Ej Karol dobra zamów te piwa, my zaraz wracamy.
W łazience Pola wyglądała na lekko zła. Wyjaśniła mi, ze nie podoba jej się, że Ania i Ola tu są. Co ona sobie myślała, że ich poderwie? Dobre sobie. Szybko wróciłyśmy do reszty. Było dość wesoło. Pola musiała przywyknąć do towarzystwa dziewczyn. Po jakimś czasie przyszedł Aleks z Cupko. Miałam ochotę wyjść by nie oglądać go, ale Ola mnie zatrzymała. Oczywiście Serbowie dosiedli się do nas. Aleks zamówił sobie piwo tak jak reszta, a Cupko zamówił sobie mocnego drinka. Aleks prawił mi komplementy i każdy widział jaka była reakcja Konstantina, ten za to zaczął podrywać Polę. Trochę mnie ukłuło w sercu. W końcu Konstantina kochałam bardzo mocno. Za to moja znajoma była przeszczęśliwa, ze podrywa ją siatkarz SKRY. Wszyscy poszliśmy tańczyć. Praktycznie wszyscy bawiliśmy w swoim towarzystwie, prócz nowych gołąbeczków. Ni stąd ni zowąd ta serbska lama pojawiła się obok mnie. Prosił mnie o rozmowę w cztery oczy, lecz kazałam mu iśc do Poli i by mnie zostawił w świętym spokoju. Aleks to zauważył i wyciągnął mnie do tańca. Po chwili Ola poprosiła mnie bym z nią usiadła bo nogi ją bolą. Zgodziłam się. Ola zaczęła jechać po Cupkovicu, jak to bardzo mnie kocha a tu nagle na moich oczach zarywa do innej. Powiedziałam by się nie przejmowała tak tym, bo nie mam ochoty się tym zbytnio przejmować. Pola i Cupko co chwila pili kolejny kieliszek wódki i się calowali. Podbiegł do nas atakujący i powiedział, zebym zrobiła coś z Polą, bo tamci mają za bardzo się ku sobie. Powiedziałam mu, że mam to gdzieś, że to ich sprawa, oboje są zresztą dorośli. Aleks był w lekkim szoku po tych słowach i dosiadł się do nas dopijając swoje piwo. Zauwazyłam, że Cupko poszedł do łazienki więc postanowiłam pogadać z Polą.
-Wszystko w porządku?
-Jest wspaniale! A ten chłopak, jest taki cudowny i w ogóle.
-Yhym, to świetnie.
Od Poli odciągnął mnie Konstantin i wziął mnie przed budynek. Zaczął znów mnie przepraszać, jednak ja go nie chciałam słuchać.
-Paulina kurwa mac ja cię kocham.
-Ta jasne. Ilu jeszcze to powiesz?
-Tylko tobie!
-Znalazłeś sobie pocieszenie i to bardzo szybko!
-To tylko koleżanka.
-Ja ci już w nic nie uwierze! Zresztą jesteś kompletnie zalany i odczep się ode mnie. Nie pisz ani nie dzwoń do mnie. 
Rozmowe a raczej kłotnie przerwała nam Pola, która mimo, że ledwo trzymała się na nogach to wtulała się do Konstantina i błagała by teraz z nia zatańczył. Ten się zgodził bez zastanowienia. Widać właśnie jak mu na mnie zależy. Szybkim krokiem udałam się na swoje miejsce. Na loży siedział sam Aleks. Zaczęłam mu mowić jaka jest wnerwiona na jego przyjaciela i że mam ochote się zalać w 3 dupy. Na zalanie mi nie pozwolił, ale na jednego drinka a i owszem. Poszliśmy oboje do baru, by zamówić trunek. Wracając na loże, zauważyliśmy ze Pola i Cupko całują się jakby mieli się zaraz połknąć. Szybko wypiłam swojego drinka, by nie patrzeć na nich i kierowałam się ku wyjściu. W ostatniej chwili złapal mnie Atanasijevic i zaoferował się, ze odprowadzi mnie do domu, bo sam ma ochote już wracać. Wracaliśmy powoli. Aleks zaczął mi mówic, że dobrze postąpiłam, że wyszłam stamtąd. Przy okazji powiedział mi, że dobrze robie unikając go i zajmuje się sobą, bo widzi, że w końcu jestem szcześliwa. Po długim spacerze w końcu dotarliśmy pod dom Winiarskich. Podziękowałam mu za to, że mnie nie zostawił samej i że ma się odezwac jak tylko dojdzie. Zaśmiał się, że na pewno tak zrobi. W domu cisza jak makiem zasiał, w końcu było trochę po północy. Szybko udałam się do łazienki by zmyc makijaż i po tym położylam się do łózka. Po niedługim czasie zadzwonił Aleks,że już nie muszę się martwić, bo siedzi już bezpiecznie w swoim mieszkaniu. Po skończonej rozmowie z młodym Serbem przyszło mi powiadomienie, że ktoś próbował się ze mną skontaktować. Tym kimś okazał się nie kto inny niż Kosa. Po chwili znów zaczął dzwonić.
-W końcu! Martwilem się o Ciebie!
-Już nie musisz. Jestem w domu. Aleks mnie odprowadził.
-A jak było?
-Dobrze.
-Coś twój piękny głos mnie nie przekonuje, coś się stało?
-Jak ty mnie dobrze znasz. Tak, powiem jedno nazwisko a ciśnienie aż skoczy.
-Czyżby…
-…Cupkovic
-Co te bydle ci zrobiło? Zaraz biore samochód i oberwie!
-Ej ej spokojnie. Cały czas mnie przepraszał mówiąc jak to on mnie kocha,że mnie nie skrzywdzi, ani nic z tych rzeczy a na moich oczach całowal się z moją znajomą z uczelni.
-Co za gnojek. Kiciuś pamiętaj zawsze masz mnie. Chciałbym być bliżej Ciebie, lecz niestety dzieli nas tyle kilometrów. Co ja w ogóle ci gadam, pewnie cie zanudzam i zasypiasz?
-Nie zasypiam i nie zanudzasz. To miłe, ze mimo tylu kilometrów mnie wspierasz. Nie zasłużyłam na to.
-Zasłużylaś. A teraz wtul się w poduszkę i grzecznie zaśnij.
-Ty też już idź spac, bo jutro gracie chyba.
-O mnie się nie martw piękna. Ja dam rade. A teraz dobranoc. Słodkich snów.
-Dobranoc Grzesiu.
Gdy się rozłączył, to cały czas się uśmiechałam. Dobrze mieć kogoś takiego jak Grzesiek. Musze pierw uporządkować wszystkie sprawy z Cupkovicem i dopiero będę myśleć co dalej. Czy być z Kosą, czy zostać starą panną.

19 czerwca 2013

Piętnastka.

Rano obudziły mnie delikatne pocałunki, które czułam na całym ciele. Przekręciłam się leniwie w stronę środkowego Asseco Resovii, a nasze usta złączyły się w delikatny pocałunek.
-Grzesiu? – Powiedziałam sennie.
-Hm? – Mruknął.
-Zawsze żebym chciała mieć taką pobudkę.
-Zawsze? – Udał, że się zastanawia. – Oj coś mi się wydaje, że muszę przemyśleć mój transfer do Skry. – Roześmiał się.
-Ej no, weź nawet nie żartuj. Bałabym się, że Cupko żeby ci coś zrobił, a z resztą twoja rodzina siatkarska jest tu i nie pasujesz do Bełchatowa.
-Ja nie pasuje? Osz ty mała wredna.
Kosa zaczął mnie gilgotać a ja śmiałam się wniebogłosy tak, że sąsiedzi z domu mogliby pomyśleć, że robimy, coś zupełnie mniej przyzwoitego. Kiedy nastała godzina 9 Grześ wziął mnie na ręce i zaniósł do kuchni. Tam zrobił tosty ( już bez żadnego sosu czosnkowego). Po śniadaniu Kosa odwiózł mnie do domu. Padał deszcz, więc Grzegorz pożyczył mi swoją kurtkę, obiecałam, że oddam mu ją przy najbliższej okazji. Kurtka była przesiąknięta jego perfumami, które doprowadzały mnie do zawrotów głowy, były nieziemskie.
Gdy weszłam do domu od razu chciałam zacząć się tłumaczyć, ale Krzysiek mi przerwał.
-Mam nadzieje, ze nic u Kosy się nie wydarzyło droga panno.
-Nie nic, a nic, przepraszam, że wracam o tej godzinie, ale nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
-W ramach rekompensaty zostaniesz na wieczór z dziećmi, a ja i Iwonka wyjdziemy w końcu na jakąś romantyczną kolację.
-No dobrze. Nawet bardzo dobrze. Miło spędzimy z dzieciakami czas.
-Ach ta miłość uderzyła ci tak do głowy tak mocno, że chcesz zostawać sama z dziećmi. – Roześmiał się wujek.
-Żadna miłość tylko po prostu już przyzwyczaiłam się ze gratis robię za niańkę. – Udałam zasmuconą.
-Oj tam oj tam. – Odpowiedział tylko Krzysiu i poszedł.

Ja też poszłam na górę, żeby przebrać się w coś cieplejszego, ponieważ jak na połowę października to pogoda nas nie rozpieszczała. Nagle rozbrzmiał mój telefon. To była Ola.
-Paula proszę tylko mi nie odmawiaj, pójdziesz ze mną na małe zakupy?
-Chciałabym, ale muszę zaoszczędzić trochę pieniędzy.
-Paula kotuś no nie rób mi tego.
-Zaraz do ciebie oddzwonię, ok?
-No ok.
Gdy odwróciłam się to w moim pokoju żeby Igła. Aż podskoczyłam ze strachu. Oznajmił mi, ze słyszał całą moją rozmowę z Olą i że da mi pieniądze, ot taka zapłata za zajęcie się dziećmi. Na początku nie chciałam ich przyjąć, ale wujek ma dar przekonywania. Oddzwoniłam do Oli, żeby po mnie przyjechała. W słuchawce dało się usłyszeć pisk radości. Umówiłyśmy się, żeby po mnie przyjechała. Po chwili była już u mnie i mnie poganiała. Małpa wredna z niej. Gdy była już gotowa ruszyłyśmy do galerii. Ola jak to Ola istna zakupoholiczka, kupowała co jej się tylko spodobało w każdym sklepie. Nawet we mnie wcisnęła spódniczkę w jednym ze sklepów. Choć przyznam Ola ma bardzo dobry gust. Potem ruszyłyśmy do cukierni i kupiłyśmy sobie po małym pączku. Po kilkugodzinnym maratonie postanowiłyśmy wrócić do domu. Jeszcze musiałyśmy podjechać po Piotrka na siłownię. Gdy wsiadł do samochodu od razu zaczął się śmiać z niewiadomego powodu.
-Paula chodzą ploty po Rzeszowie, że spałaś u pewnego pana nazwiskiem Kosok.
-Nawet jeśli to co wszystkich to obchodzi. Ja o czymś nie wiem? Reporterem faktu zostałeś?- - Zaczęłam się śmiać.
- Aha. Nieźle płacą. – Roześmiał się Pit. - Kiedy małe Kosoczki?
-Nie prędko Nowakowski. – Pokazałam mu język.
-Ale mam nadzieje, ze do naszego wesela będzie już razem.
-Wesela? – Osłupiałam. - Już macie ustalone i nic mi nie powiedzieliście?! Foch! – Zażartowałam.
-Nie obrażaj się na nas. Mieliśmy wraz z Piotrkiem Ci niedługo powiedzieć.
-A kiedy ten ślub?
-Dopiero 14 grudnia przyszłego roku.
-No to sporo czasu jeszcze macie. Gratuluje wam.
-Jeszcze nie ma czego. – Uśmiechnęła się Ola, a Piotrek cały czas się szczerzył.
Gdy odwieźli mnie do domu Ignaczaki już się szykowali na kolację. Dopiero wtedy zorientowałam się że jest już po 17. Gdy szłam do pokoju Igła zatrzymał mnie, żebym mu pokazała co kupiłam na zakupach z Olą. Zaśmiał się że Kosa będzie zachwycony. No kurde, co oni się tak tego biednego Grzesia uczepili?! Gdy ciocia z wujkiem udali się na kolację, natomiast ja z dzieciakami zaczęłam się bawić. Przerwał nam dzwonek do drzwi. Przed nimi stał Grzesiek z wielką pizzą.
- nie spodziewałam się Cię.
- wiem. – Uśmiechnął się. – Lubię zaskakiwać. – Pocałował mnie w policzek.
- a ja lubię być zaskakiwana. – Uśmiechnęłam się i wpuściłam go do domu.
- to mało romantyczne, no wiesz wieczór przy pizzy, ale nie wziąłem sosu czosnkowego. Doceń gest. – Zaczął się śmiać.
- oj tam. Mnie żeby to nie zaszkodziło. Co najwyżej tobie. – Uśmiechnęłam się. – Nie pocałowałbyś mnie. – Odgryzłam się.
- nie? Tak sądzisz? – Schylił się w moją stronę i złożył na moich ustach głęboki pocałunek.
Po chwili zjawił się Sebastian, który nagle zgłodniał i zabrał Grześkowi z rąk pizzę. Zaraz rzuciła się wręcz na niego Dominisia. Słodko razem wyglądali. Mała go uwielbiała. Wyglądali tak wspaniale, że na chwile odpłynęłam. Jednak przypomniało mi się że Sebastian wziął pizzę i szybko pobiegłam do kuchni żeby nie stał się jakiś kataklizm. Jednak młody tylko porozdzielał pizzę i położył ją na talerzykach. Pomogłam mu zanieść talerze do salonu, gdzie Kosa zabawiał najmniejszą latorośl Ignaczaków. Nie wiem skąd mi się to wzięło, ale chwilowo byłam zazdrosna. Zaczęłam karmić młodą, ale sama nie miałam ochoty na jedzenie. Jednak środkowy mi nie podarował i kazał zjeść, bo nie pójdę z nimi na spacer. Paczta jaki władczy się zrobił. Po pizzy Kosa zaczął ubierać dzieciaki, a ja się rozłożyłam na kanapie. Jednak zaraz doczekałam się komentarza.
-A księżniczka to się nie ma zamiaru ruszyć?
-A o kim ty mówisz?
-O tobie. Już podnoś swoje zgrabne 4 litery z kanapy i ubieraj się ciepło.
-Muszę iść z wami?
-Tak! - Powiedzieli wszyscy chórkiem.
Udałam się na górę po aparat i grubszy sweter i wyszłam z nimi na spacer. Młody Ignaczak przejął aparat i zaczął robić nam zdjęcia. Dominika złapała i mnie i Kosę za ręce i bardzo chciała żebyśmy ją podciągali do góry. Seba się śmiał, że pasuje nam dziecko. Było jeszcze jasno więc poszliśmy do parku. Ja usiadłam na huśtawce i przyglądałam się jak Kosa sprawdza się w roli wujka. Po godzinie zaczęło się ściemniać i skierowaliśmy się ku domowi. Dominika bardzo się zmęczyła, chciałam wziąć ją na rączki, ale Grzegorz mnie wyprzedził. W domu przejęłam małą i zaniosłam ją do pokoju żeby zasnęła w swoim łóżeczku. Gdy wróciłam na dół to chłopaki przeglądali zdjęcia w aparacie. Grzesiek poprosił żebym mu je później wysłała bo są słodkie. Było już po 22, dzieciaki spały, aż ja zrobiłam się senna. Kosa to chyba zauważył.
-Marsz do łóżka! Natychmiast! – Rozkazał.
-Ale nie krzycz. – zrobiłam smutna minę.
-Nie krzyczę piękna, tylko widzę że jesteś zmęczona i się męczysz.
-No ale samego cię zostawię?
-Nie martw się o mnie. No już na górę i do łóżeczka.
Jak kazał tak zrobiłam. Nie miałam ochoty się z nim nawet droczyć. Jednak nie chciałam żeby uszło mu to na sucho. Zaczęłam go wołać żeby przyszedł do mnie, bo nie mogę sama zasnąć. Rozgryzł mnie. No kurde! Gdy już serio próbowałam zasnąć to nagle miałam gości w pokoju. Byli to Krzysiu i Grzesiu.
-Co Grzesiu wymęczyłeś ją?
-Sama się wymęczyła, dzieciaki dały jej nieźle w kość.
Zaczęłam nie wytrzymywać ich ględzenia i krzyknęłam.
-Wara mi z mojego pokoju jeden i drugi! Najpierw ten oto dwumetrowiec każe mi się położyć, a teraz nadaje jak stara kataryna nie dadząc spać!
Jednak dalszego przemówienia nie mogłam powiedzieć, ponieważ Kosa przyłożył mi palec do ust żebym się uspokoiła. Siatkarze zaczęli opuszczać moje królestwo krzycząc „Dobranoc”. Jednak to mi nie starczyło, pomyślałam sobie „a mógł mnie pocałować” smutna położyłam się i zasnęłam. Rano obudziłam się około 8. Wszyscy jeszcze spali więc jak zawsze na mnie pada zrobiłam śniadanie – kanapki z nutellą i kakao do tego. Za chwile dzieciaki zbiegły na dół. Tym obudziły przy okazji swoich rodziców. Gdy Ignaczaki się zajadali ja poszłam się pakować. Wzięłam swoja walizkę i postawiłam ją w holu. Tam zostałam poinformowana, że na dworzec zawiezie mnie Kosa. Pożegnałam się z maluchami. Poleciało mi kilka łez, bo wiem ze cholernie będę tęskniła za nimi, za Krzyśkiem Iwoną i innym, a szczególnie za Grześkiem. O 11 był już pod domem. Gdy wsiadłam do samochodu Grzesiu zaczął mnie przepraszać, ze zakłócił mój sen. Śmiałam się, że brakowało mi tylko małego buziaka na dobranoc, co zaraz nadrobił. Po chwili byliśmy już na dworcu. Nie chciałam wysiadać, bo wiem, że będę cholernie tęsknić i znów wróci rzeczywistość zwana Konstantinem. Kosa mimo wszystko to zauważył i kazał mi zamknąć oczy. Po chwili znów kazał mi je otworzyć, a przede mną pojawił się wielki biały miś. Rzuciłam się Grześkowi w ramiona i zaczęłam dziękować. On się jedynie słodko uśmiechnął i czule mnie pocałował. Jednak ta chwila nie trwała długo, ponieważ na peronie za chwile miał zjawić się mój pociąg. Grzesiek czekał ze mną do końca. Gdy wsiadałam wysłałam mu jeszcze buziaka w powietrzu i udałam się do mojego przedziału. Rozsiadłam się i wtuliłam się w misia, który pachniał perfumami Grześka. Czułam, że mogę odpłynąć. Gdy próbowałam zasnąć dostałam SMS-a. Był on od Cupko ”przepraszam! Nadal cię kocham, bez ciebie moje serce umiera i nic nie ma sensu!”.
____________________________________________________________________________
Miło by było gdybyście pokazali ile was czyta zostawiając po sobie ślad ♥

15 czerwca 2013

Czternastka.

Niedziela jak zawsze minęła nam leniwie, ja zajmowałam się Olim i tak jak obiecałam poszłam z nim do kina, tymczasem małżeństwo Winiarskich zajęło się sobą.
W poniedziałek rano obudził mnie telefon. Okazało się, że to Pola. Pytała czy nie mam ochoty zabrać się z nią do Łodzi na uczelnię. Było mi to bardzo na rękę, więc umówiłam się z nią na 7 rano pod moim domem. Szybko się ogarnęłam, postanowiłam się nawet w ogóle nie malować, a co. Pola przyjechała punktualnie. W biegu pożegnałam się z Olim i wyszłam, jednak Dagmara mnie dogoniła i zaczęła się śmiać, że zapomniałam kanapek. Podziękowałam jej i wsiadłam do samochodu stojącego na podjeździe. -Skąd ty znasz Winiarskich?! – Zaatakowała mnie Pola od drzwi. -Eee…To znajomi mojego wujka, mieszkam u nich. – Lekko się speszyłam. -Dziewczyno! Jejku jak ci zazdroszczę! Codziennie patrzeć w te cudowne oczy Michała. Jejciu! Musisz mnie z nim zapoznać! Kocham go na zabój! – Przez chwilę poczułam się jak na hali słuchając nastoletnich fanek. Byłam zszokowana, nic jednak nie dałam po sobie poznać.- Taaak, ja też go lubię – mruknęłam.- Paulina, zapoznaj mnie z nim, zapoznaj. – Jęczała… aha niedoczekanie pomyślałam. Zamiast tego odpowiedziałam jednak: -Może kiedyś cię z nim zapoznam, a teraz jedz szybko, bo się spóźnimy przez twoje majaczenie o Michale. – Powiedziałam, żeby się uspokoiła. Dojechałyśmy na uczelnie. Zajęcia minęły w miarę szybko i bardzo dobrze, bo jeszcze chwila a zakopałabym Polę żywcem, miałam już dość jej jarania się Winiarem. Cały dzień musiałam słuchać, jaki to on jest boski i jakie ma cudowne oczy i jak to pasuj mu ta nowa fryzura… Grr! Niestety tak było prawie do końca tygodnia. Dzięki temu miałam jednak codziennie darmową podwózkę na uczelnię. Pola nie chciała nawet słyszeć o tym, ze mogę jeździć pociągiem. Chyba miała nadzieję, kiedyś z rana dojrzeć w drzwiach Michała… nie wiedziała, że z Michała jest straszny śpioch i zerwanie go z łóżka przed dziewiątą graniczy z cudemGdy opowiedziałam o niej Winiarskim bardzo ich to rozbawiło, a Winiar prawie płakał ze śmiechu. Przy okazji gratulowali mi, że dzielnie znoszę jej ględzenie. Aż Dagmara, zaczęła trajkotać, jaki to Michał jest słodki, ma piękne oczy i w ogóle. Nawet Oli śmiał się jak opętany. O 16 znów musiałam być w Łodzi, ponieważ miałam wykłady. Na zajęciach wykładowca włączył jakiś nudny film o pierwszej pomocy, na którym omal nie zasnęłam. Oczywiście zwolniłam się o kilka minut wcześniej by zdążyć na PKS do Bełchatowa. Po długiej podróży w końcu dojechałam. W domu nikogo nie było, więc postanowiłam na kolację zrobić sobie płatki z mlekiem. Gdy zjadłam i pozmywałam postanowiłam spontanicznie lekko rozjaśnić sobie włosy. Miałam nadzieje, że Dagmara nie będzie na mnie zła, że biorę bez pytania jej rzeczy. Gdy pomalowałam włosy i czekałam, aż farba się przyjmie to zaczęłam się pakować na weekend w Rzeszowie. Dziwne jest to, że ledwo zmieściłam się w małą walizeczkę. Pakowanie zajęło mi niecałą godzinę. Poszłam zmyć rozjaśniacz i zobaczyć, co za cuda mi wyszły na głowie. Moje włosy miały teraz kolor karmelowy, efekt uznałam za zadowalający. Postanowiłam się położyć spać, ponieważ na drugi dzień o 6 musiałam być już na przystanku do Łodzi, a stamtąd o 8.30 Miałam pociąg do Rzeszowa. Cieszyłam się, że w końcu odwiedzę Ignaczaków, Olę z Piotrkiem… i Grzesia. Jednak w zaśnięciu przeszkodził mi Oli, który musiał się pochwalić, że dostał od babci nowy samochód zdalnie sterowany. Za nim do mojego pokoju wpadł jak burza Michał szukając swojego syna, który udawał, że śpi. Gdy Misiek wychodził już z pokoju to postanowiłam go zapytać o jedną rzecz. -Michał dałbyś rade wstać rano i zawieść mnie do Łodzi na pociąg? Ładnie proszę. – Zatrzepotałam rzęsami ze słodkim uśmiechem. -A gdzie się wybierasz?
-Toć mówiłam wam, ze jadę do Ignaczaków do Rzeszowa. -A no w takim razie cię zawiozę.
-Dziękuje.Kiedy Michał już wychodził zatrzymał się jeszcze na chwilę. - Aaaa i Kłosu z Zatorem kazali przekazać byś się z nimi skontaktowała, ponieważ chcą się z tobą spotkać na piwie. I tak, ich dziewczyny też będą. -Haha skąd takie szczegóły? -Sami mi powiedzieli, i mówili też, że z twojej uczelni jest za tydzień impreza dla pierwszego roku i oni czują się na nią zaproszeni. -Teraz to dowaliłeś. Ja chyba nie jestem Ignaczak, bo ani tańce mi w głowie ani alkohol. – Odparłam ze śmiechem. -To chcesz być jak odludek? -Mam Polę… - powiedziałam próbując się nie roześmiać. -Hahaha teraz to ja się uśmiałem. Wytrzymasz to, że wiecznie gada ci, jaki ja jestem słodki. -Dla chcącego nic trudnego. Dobra daj mi spać. – Wygoniłam go z uśmiechem. -Dobranoc wam. -Dobranoc tatuś! – Odezwał się Oli i znów spał. Gdy tylko Michał wyszedł z pokoju, Oliwier automatycznie się przebudził. -Ciocia? -Tak słonko? Czemu nie śpisz? -Bo jak powiedziałaś, że jedziesz do Rzeszowa to pozdrów ode mnie Sebastiana i Dominisię. Dobrze? -Dobrze mały. A teraz śpij, bo jestem trochę padnięta, a muszę wcześnie rano wstać. -Dobra Paula. Dobranoc. -Dobranoc. – Dałam mu buziaka, a młody Winiar wtulił się we mnie i szybko zasnął. Zresztą nie tylko on.
Rano obudziłam się przed budzikiem. Oli jeszcze spał, a ja wzięłam ubrania i poszłam do łazienki doprowadzić się do stanu używalności. Udałam się do kuchni by zjeść śniadanie. Gdy zjadłam na dół zeszła Dagmara. -Coś ty zrobiła?! -Ale, o co chodzi?- Udałam głupią. -Wyglądasz dużo lepiej w jasnych włosach. I tylko nie mów, ze użyłaś mojego rozjaśniacza. -Odkupię ci. Obiecuje! – Zaczęłam się zarzekać. -Nie musisz młoda. Uśmiech proszę, a nie martwisz się głupotami. – Była jak zawsze miła. Było kilka minut, po 6, kiedy pożegnałam się z Dagmarą i Olim i ruszyłam wraz z Michałem w kierunku Łodzi. Tam pożegnałam się z przyjmującym i udałam na swój peron. Była już 9, a pociągu jak nie było tak nie było. W końcu przyjechał z wielkim opóźnieniem, a ja udałam się do swojego przedziału. O dziwo byłam sama, więc postanowiłam wyciągnąć nogi. Zadzwoniłam do Iwony, że jestem już w drodze, lecz niestety powiedziała, że nie będzie mogła po mnie wyjść, ponieważ będzie jeszcze w pracy i kto inny po mnie wyjedzie, żebym się nie martwiła. Trochę zaczęłam główkować, któż mógłby to być, lecz niestety nie udało mi się wpaść na odpowiednią osobę. Podejrzewałam już nawet, że wygonią Jochena. Byłaby to męka , w końcu ani ja niemieckiego nie umiem, ani on polskiego. Zaśmiałam się pod nosem. Resztę drogi przekimałam ze słuchawkami w uszach. Gdy dojechałam to była już prawie 16. Kochane PKP. Na dworcu o dziwo czeka na mnie Ola z Piotrkiem. Podbiegłam do nich szybko i się mocno wtuliłam. Ola od razu zaczęła mnie komplementować. -Piotrek prawda, ze Pauli dobrze w tym kolorze? -Yhym. -Kosa się w niej jeszcze bardziej zakocha! -Yhym -Piotrek do jasnej cholery umiesz coś powiedzieć innego niż yhym?! -Yhym. – Wyglądał na rozbawionego. -Kochasz mnie? -Bardzo Oluś. – Piotrek się roześmiał.
Zaczęli się całować, a ja się zaczęłam uśmiechać. To takie słodkie jak taki olbrzym całuje taką kruszynkę, jaką jest Ola. Zazdroszczę im. Też bym chciała być szczęśliwa, ale te wieczne niezdecydowanie. Z rozmyśleń wyprowadziła mnie latarnia na parkingu, w którą uderzyłam. Na szczęście nikt nie zauważył, więc wsiadłam do samochodu Nowakowskich. Po jakiś 30 minutach byliśmy w moim domu. Piotrek pojechał na hale, a mnie i Olę zostawił. No i się zaczęło. Byłam skarana opowiadać jej wszystko, co się ostatnio działo. A przecież szału nie było, no prócz Poli i chamskiego zachowania Cupko. Ale to dla mnie nic. Oczywiście Aleksandra zaczęła opowiadać, że jak Kosa był u nich ostatnio to na tapecie w telefonie miał moje zdjęcie. Omal się nie poplułam z wrażenia. Od razu zmieniłam temat żebyśmy zaczęły przygotowywać się do meczu, a dziewczyna Nowakowskiego nie drążyła sprawy. Ola lekko pofalowała mi włosy. Sama nie wiem, po co. Idziemy tylko na mecz, a nie na imprezę. Tymczasem do domu, jak burza wpadła Iwona z dzieciakami i krzyczała byśmy szybko się ogarnęły, bo niedługo muszą być na hali. Ola zajęła miejsce obok Iwony, a ja między Dominiką, która nie chciała mnie puścić, a Sebastianem. Oczywiście za pamięci pozdrowiłam dzieciaki od małego Winiara i Sebastian też kazał przekazać pozdrowienia. Gdy dojechaliśmy na Podpromie zaczęły zbierać się tłumy kibiców. My udałyśmy się na sektor dla rodzin. Ja trzymałam małą Ignaczak na rączkach chodziłam w kółko, bo chciała do taty, więc ją do niego zaniosłam. Spotkałam go przy schodach na halę. Przywitałam się z nim, a mała się uspokoiła, gdy tato wziął ją na chwilę na ręce. Po chwili na parkiet weszli wszyscy zawodnicy by się rozgrzać i ci z Rzeszowa i ci z Gdańska. Podszedł do nas Grzesiek. -Hej piękna. -Hej wujek. – Dominika radośnie wyciągnęła rączki w stronę środkowego. -Hej Paula. -No cześć. - Uśmiechnęłam się delikatnie. -Jak tam Bełchaters? Cupko odpuścił? -Jak na razie odpuścił, ale boję się, ze znów się zacznie·-Będzie dobrze, zobaczysz. W ogóle do twarzy ci w tym kolorze włosów. Skąd ta odmiana? -A postanowiłam coś w moim życiu zmienić i padło na kolor włosów na początek. -Pięknie ci w nim, ale dobra idę się dalej rozgrzewać, do zobaczenia po meczu kocie. -Kocie? -Tak. –Uśmiechał się bezczelnie i pocałował i mnie i Dominisie w policzek i poszedł do reszty. Ola z Iwoną coś już szeptały patrząc w moim kierunku. Gdy szłam na swoje miejsce podbiegł do nas Piotrek i śmiał mi się prosto w oczy, że ja i Kosa wyglądamy jak małżeństwo z małym dzieckiem. Gdyby nie mała to bym mu oczy wydrapała za te swoje teksty „wiekopomne”. Ola latała z aparatem, a ja zajmowałam się dzieciakami. Mecz skończył się wynikiem 3: 1 dla Asseco a najlepszym zawodnikiem został atakujący Zbyszek Bartman.Po meczu czekałam na Kosę pod halą. Wyszedł pierwszy jeszcze z mokrymi włosami, co sprawiało, że wyglądał jeszcze przystojniej niż zawsze. Uśmiechnął się do mnie i wziął mnie za rękę by zaprowadzić do samochodu. Wolną ręką pomachałam jeszcze do Ignaczaków czekających przed autem na Krzysia.
Kiedy byliśmy w samochodzie Kosa się uśmiechnął.- W końcu sami, co? – Jego twarz rozświetlał uśmiech.- Nawet nie wiesz jak tęskniłam. – Wymsknęło mi się.- Ja bardziej. – Grzesiu się nachylili i powoli, acz namiętnie zaczął mnie całować. Nie zdawałam sobie nawet sprawy, że za tym tęskniłam chyba jeszcze bardziej. Tymczasem brunet objął mnie i się przysunął, a jego usta przywarły do mnie jeszcze mocniej. Doskonale znałam to zmienne tempo pocałunków Grzesia. Nikt wcześniej mnie tak nie całował.- Nigdy mi się to nie znudzi. – Mruknął w moje włosy, kiedy się od siebie oderwaliśmy. A ja byłam tak rozkojarzona, że nie zauważyłam nawet, kiedy Kosa zapiął mój pas.- No to gdzie się wybieramy? – Zapytałam Grzesia, gdy tętno mi zwolniło.- Jestem trochę głodny. Wyskoczmy coś zjeść, co?- Jestem za. – Uśmiechnęłam się.
Kiedy podjechaliśmy na rynek zerwał się jakiś niespodziewany wiatr, a z nim deszcz, a ja jak ostatnia sierota nie wzięłam ze sobą kurtki z samochodu Ignaczaków.
- Jesteś tylko w tym sweterku? – Zapytał od razu Kosa.Kiwnęłam głową.- No to mowy nie ma, zostajesz w samochodzie, ja kupie coś na wynos i zjemy u mnie. – Jak powiedział tak zrobił.Kiedy przyszliśmy do mieszkania Grześka od razu mi się ono przypomniało. Byłam tu chyba raz wcześniej. Jeszcze z Igłą, na imprezce urodzinowej Kosy. Od tego czasu nic się tu nie zmieniło. Ot mieszkanie samotnego mężczyzny. Niewielkie, ale funkcjonalne, a w nim niedużo mebli. Kosa kazał mi się rozgościć, a sam poszedł do kuchni odgrzać kebaby, które dla nas wziął. Usadowiłam się na dużej sofie przed telewizorem i w oczekiwaniu zaczęłam skakać po kanałach. W końcu włączyłam „Casablancę” i zaczęłam ją oglądać po raz nie wiem, który. Tymczasem Grzesiu zdążył się już przebrać, więc przyszedł do mnie w spodniach od dresu i czarnym t-shircie. Usiadł obok mnie i zaczęliśmy jeść rozmawiając jak starzy znajomi, wspominając czasy, kiedy jeszcze mieszkałam w Rzeszowie. Skończywszy jeść zgasiliśmy światło, a ja wtuliłam się do Grzesia. Tym razem się nie całowaliśmy, bo Kosa, jak to Kosa roztrzepany wziął kebaby z sosem czosnkowym. Romantyczny nastrój szlag trafił. Jeszcze długo później śmiałam się, że nigdy więcej nie pozwolę mu wybrać sosu do kebaba. Zresztą byłam tak zmęczona, że niedługo po tym, jak znalazłam się w ramionach Grześka błogo zasnęłam wsłuchując się w rytm uderzeń jego serca.


9 czerwca 2013

Trzynastka.

Do domu weszłam trzaskając drzwiami. Od razu znalazł się przy mnie Oli wypytując mnie co się stało. – nic – mruknęłam pod nosem i poszłam w kierunku swojego pokoju. Kątem oka zauważyłam, że Oliemu jest smutno, że jestem zła. Nic nie poradzę, ze Cupkovic zepsuł mi humor. Położyłam się na łóżko. Chwile rozmyślałam i spontanicznie postanowiłam zadzwonić do Grzegorza na skype. Otarłam łzy i włączyłam laptopa. Na szczęście był dostępny. Zadzwoniłam. Szybko odebrał.
-Co tam u Ciebie kochana? – jego twarz rozświetlał szeroki uśmiech.
-Szczerze? Do dupy…
-Co się dzieje?
-Cupko… - powiedziałam, jakby to wszystko wyjaśniało.
-Nadal nie rozumiem.
-No bo… Gdy podwoził mnie do domu z Łodzi bo wracałam z uczelni to .. to … to mnie pocałował! – prawie się rozpłakałam.
-Piękna, nie przejmuj się idiotą. Ja go oduczę. – jego głos brzmiał co najmniej groźnie. - A dałaś mu do zrozumienia, ze nic z tego?
-On tego nie może pojąć…
-Paula, martwię się że on coś ci zrobi. – patrzył na mnie przejęty.
-Nie musisz się martwić Grzesiu.
- Wiesz, że i tak będę. – uśmiechnął się delikatnie. – ale nie ma co płakać przez idiotów. -A uśmiechniesz się dla mnie? Proooooszę. – zrobił minę kota ze Shreka i muszę przyznać, że wyglądał z tym rozkosznie. Nie potrafiłam się dłużej martwić. Ten człowiek tak poprawiał mi humor. -Proszę cię bardzo.- uśmiechnęłam się do niego szeroko.
-I taka mi się podobasz najbardziej. – odparł z uśmiechem.
-Zawstydzasz mnie.
- Ale to szczera prawda. Mała ja już musze kończyć. Odezwę się któregoś dnia.
-Ok, ale sms i dzwonić możesz, a nawet musisz codziennie. – opowiedziałam z uśmiechem.
-Oczywiście. To papa Buziaki. – cmoknął w stronę kamery.
-No papa.- przesłałam mu buziaka.
Odłożyłam laptopa i zeszłam na dół w trochę lepszym humorze. Oli od razu zaczął wypytywać czy rozmawiałam z wujkiem Kosą. Po moim uśmiechu znał już odpowiedz i mocno się do mnie przytulił. Zrobiłam mu kolacje, ponieważ Michał był na treningu a Dagmara jeszcze w pracy. Oli wcinał, aż mu się uszy trzęsły. Kocham tego malucha.
Po kolacji Oli poszedł do swojego pokoju, a ja w salonie poczekałam aż któreś z Winiarskich zaszczyci nas swoją obecnością w domu. Po niedługim czasie, zawitali oboje. Ja się pożegnałam, powiedziałam, że kolację mają w lodówce poszłam na górę. Powoli zasypiałam gdy usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawił się numer Konstantina. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać więc wyciszyłam telefon i zasnęłam. Rano obudziłam się dużo wcześniej niż powinnam. Bałam się że przyjedzie Cupko, więc udałam się szybko na PKS do Łodzi. Czułam się bezpieczniej, mimo że musiałam jechać trochę dłużej. Przed uczelnią czekała już na mnie Pola i razem udałyśmy się na zajęcia. Te kilka godzin zleciały bardzo szybko. Po ćwiczeniach udałam się na badania potrzebne do prawa jazdy, a później poszłam na pierwsze wykłady. Przed 16 byłam już na miejscu. Byłam w grupie 12 osobowej. Każdy z kursantów miał 18-19 lat. Najstarsza w naszej grupie była pani Alicja. Na wykładach mieliśmy podstawowe znaki i początkowe przepisy. Nie było nawet tak nudno, jak się tego obawiałam. Wykłady skończyły się o 18. Na dworcu okazało się , ze ostatni autobus zwiał mi dosłownie sprzed nosa. Poszłam przekąsić coś do fast fooda, a później miałam zadzwonić do Michała i prosić go, żeby po mnie przyjechał. Ale wtedy spotkałam Mariusza wraz z rodziną. Wybierali się z Arkiem do kina na Smerfy 2. Zaproponowali i mi żebym poszła z nimi, a później odwiozą mnie do Bełchatowa. Przed seansem, który miał się rozpocząć o 19.15 napisałam jeszcze do Dagmary smsa z informacja gdzie jestem i żeby się o mnie nie martwili. Bajka była świetna. Mały Arek bawił się najlepiej, cały czas się śmiał.
Kiedy nastał czas powrotu. Zajęłam miejsce z tyłu obok latorośli Wlazłych i ruszyliśmy w stronę Bełchatowa. Paulina zaczęła się pytać co studiuję. Odparłam, że fotografię. Ucieszyła się i od razu chciała się umówić ze mną na kawę bym pokazała jej swoje fotografie. Zgodziłam się z radością. Po niedługim czasie już byliśmy przy domu Winiarskich. Podziękowałam im za mile spędzony wieczór i za podwózkę. Do domu starałam się wejść po cichu. Myślałam, że Oli już będzie zasypiał w łóżku, a tu mała niespodzianka – Czekał na mnie pod drzwiami.
-Hej ciocia. Co tak długo cię nie było?
-Hej młody, a byłam z małym Arkiem i jego rodzicami w kinie. – Zrobił smutną minę.
-A pójdziesz ze mną kiedyś?
-Pójdę oczywiście.
-Jupi! Dzieki dzięki!
-A czemu ty jeszcze nie w łóżku?
-Bo się martwiłem o Ciebie. – posmutniał.
-Ale jak widać jestem cała i zdrowa.
Minęło kilka dni podczas których praktycznie nie kontaktowałam się z Cupko, który chyba tez odpuścił. Codziennie dni wyglądały tak samo: uczelnia, kurs, dom z tym, żeby uniknąć spóźnienia na PKS zwalniałam się z wykładów o 5 minut żeby mieć czym dotrzeć do domu. W piątek wracając z Łodzi dostałam od Pauliny Wlazły smsa. Zapytała mnie czy bym nie miała ochoty zobaczyć „od kuchni” jak można zrobić dobre zdjęcia podczas meczu. Bez wahania się zgodziłam. Uradowana wróciłam do domu. Michał i Dagmara cieszyli się, że małżonka Mariusza chce mi pomóc. Nastała sobota. Od rana chodziłam tak nakręcona, dosłownie jakbym miała ADHD.
Założyłam ciemne dżinsy, wkładany sweterek i trampki. W pokoju zrobiłam delikatny makijaż. Mecz dopiero o 15 a ja już byłam gotowa do wyjścia. Na mecz miałam jechać tylko z Michałem i Olim, ponieważ Dagmara miała jakąś papierkową robotę. Kilka minut po 14 byliśmy już przed Energą. Michał udał się do szatni, a ja z wraz z jego synem udałam się na halę. Tam czekała już na mnie Paulina. Przywitała się ze mną i zaczęła zagadywać. Nim zawodnicy zaczęli się rozgrzewać usiadłyśmy na krzesełkach za ławką. Paulina chciała przejrzeć moje zdjęcia. Ku memu zdziwieniu była pod wrażeniem, że tak młoda osoba bez kursów fotograficznych potrafi zrobić takie zdjęcia. Dała mi jednak jeszcze kilka cennych wskazówek, za które jej podziękowałam.
Skrzaci wyszli na płytę boiska by się rozciągnąć przed meczem. Nie mogło zabraknąć Cupkovica. Paulina zauważyła, że czuję się nie swojo. Od razu zaczęła wypytywać co się dzieje. Opowiedziałam jej co się wydarzyło na początku tygodnia. Oczywiście młody Winiar wszystko podsłuchał. Paulina była załamana zachowaniem kolegi swojego męża. Pocieszyła mnie bym olała to co robi i zajęła się pewnym przystojniakiem z Rzeszowa, z którym tak dobrze dogadywałam się na imprezce urodzinowej Michała. Uśmiechnęłam się na samą myśl o Grześku.
Tymczasem zaczął się mecz Bełchatowian z Warszawiakami. W kwadracie stali Cupko, Bąku , Kłosik i Maciek. My z Pauliną i z młodziakami staliśmy blisko nich chyba nawet zbyt blisko, ponieważ Konstantin zaczął rozmowę ze mną.
-Paulina masz chwile?
-Jak widać nie, daj mi spokój. – burknęłam.
-Ale ja cię przepraszam strasznie za tamto.
-Z tymi przeprosinami to się schowaj lepiej. – wtrącił się Oli. – Won od cioci. – Każdego kto usłyszał łącznie ze mną i Cupko wręcz zamurowało. Szybko wzięłam Oliego by jeszcze za dużo mu nie powiedział. Gdy wzięłam go na ręce to zaczął się mi się wyrywać i krzyczeć. – Ciocia kocha Kose! – spryciarz… pomyślałam i zaczęłam się zastanawiać, nad słowami małego… Karol Kłos stojący nieopodal mało nie umarł ze śmiechu, Cupko był wściekły jak osa, a ja pragnęłam by ten mecz się jak najszybciej zakończył. Moje prośby zostały wysłuchane. Mecz zakończył się wynikiem 3:0 dla Bełchatowa. MVP spotkania został Michał Winiarski.
Wróciwszy do domu przejrzałam zdjęcia, które zrobiłam podczas meczu, kiedy przyszedł do mnie mały Winiarski uprzednio nieśmiało zapukał drzwi i spytał, czy może wejść.
- wchodź Oli. O co chodzi?? Czemu się skradasz?
- ciociu nie jesteś na mnie zła o to, co powiedziałem Cupko?
- nie Oli, skąd. – uśmiechnęłam się do niego lekko.
- przepraszam. – przytulił się do mnie. – chciałem tylko, żeby nie robił ci więcej żadnych przykrości.
- ale Oluś… skąd ci przyszło do głowy, że kocham Kosę??
- kiedy o nim mówisz to się uśmiechasz, kiedy dzwoni wychodzisz  rumieniąc się do pokoju, a po rozmowach z nim masz zawsze tak dobry humor.
- po prostu go lubię.
- ale ciociu… wujek Kosa cię kocha. – oniemiałam nie wiedząc co powiedzieć. – dba o ciebie jak tata o mamę, tęskni za tobą, słyszałem, jak mówił do wujka Igły, że jesteś najwspanialszą kobietą, jaką zna. To musi być miłość. – powiedział szczerze.
- ohh… - nie wiedziałam co powiedzieć. Ja najwspanialszą kobietą?
- dlatego ty też musisz go kochać. – spojrzałam na niego uważnie.
- jak to?– zapytałam.
- no bo popatrz tata kocha mamę, a mama kocha tatę, więc skoro Kosa kocha ciebie to ty musisz kochać Kosę. – powiedział pewny swego.
Na jego słowa roześmiałam się glośno.
– jaki ty jesteś mądry. Przytuliłam go. – Nie wiem, czy kocham Kosę, ale na pewno kocham ciebie – dałam mu całusa w policzek i odprowadziłam do jego pokoju zastanawiając się nad pokrętną logiką malca... 
_____________________________________________________________________________
Jest już nowy rozdział, a dziś wieczorem W GÓRĘ SERCA POLSKA WYGRA MECZ ♥

4 czerwca 2013

Dwunastka.

Po jakiejś godzinie Oli chciał wrócić do domu, ponieważ zaczął boleć go brzuszek. Faktycznie aż pobladł. Wzięłam go na rączki i zaprowadziłam go do domu. Położyłam go do łózka i szybko pobiegłam po jakieś krople żołądkowe. Znalazłam, ale niestety były po terminie. Zadzwoniłam po doktora. Powiedział, ze będzie dopiero za 30 minut. Zostałam sama z chorym sześciolatkiem. Młody jeszcze zaczął mi wymiotować. Po jakimś czasie przyjechał doktor. Po przebadaniu małego od razu stwierdził, że to słynna grypa żołądkowa. Zabrałam go do pokoju. W salonie rozłożyłam kanapę by wraz z synkiem Winiara obejrzeć bajki. Po jakiś 30 minutach zasnął, a ja udałam się do kuchni, by zrobić coś delikatniejszego na jego żołądek. Ugotowałam rosół. Sama z przyjemnością go zjadłam. Szybko poszłam po laptopa i usiadłam obok małego by go pilnować. Odpaliłam laptopa i chciałam sprawdzić swoją skrzynkę mailową, a w niej wiadomość od Kosy. Było napisane „Tęsknię L”. Uśmiechnęłam się pod nosem i bez zastanowienia mu odpisałam „Też za tobą tęsknię, ale niedługo się pewnie na jakimś meczu spotkamy J Dbaj o siebie, całuje Paula”. Odłożyłam laptopa na bok. Po chwili wróciła Dagmara. Powiedziałam jej, ze Oli jest chory i musi jeść delikatniejsze potrawy.  Mama młodego podziękowała mi za to, że tak zajęłam się jej synem.  Nałożyłam jej zupy i przy okazji młodemu, który właśnie się obudził. Oboje zaczęli wychwalać, że to najlepszy rosół jaki w życiu jedli. Podziękowali za obiad. Ja poszłam do swojego pokoju, by odpocząć. Jednak zostało mi to uniemożliwione z powodu SMS-a od Cupko, który poprosił o spotkanie. Ubrałam się i szybko udałam się w wyznaczone miejsce.
-Hej.
-Cześć Paula. Usiądź.
-Co chciałeś?
-Chodzi o to wożenie do Łodzi na uczelnie.
- wiesz, że żartowałam? – roześmiałam się.
- ale ja nie żartowałem – uśmiechnął się lekko. – i nie przyjmuję sprzeciwu.
- stawiasz mnie w kłopotliwej sytuacji Cupko. – powiedziałam lekko zawstydzona.
- niby dlaczego? Oferuje się tylko jako twój przyjaciel. Chcę ci pomóc. – tłumaczył.
Po chwili zastanowienia w końcu zgodziłam się na propozycję Konstantina. Nie miałam nic do stracenia dopóki Cupko nie zacznie wykonywać w moim kierunku jakiś dwuznacznych ruchów.
- no to o której miałbym być w poniedziałek po ciebie?
-No wiesz, na uczelni muszę być już o 9. Czyli tak około 7 rano.
-No dobra. A co z … nami? – miałam nadzieję, że to pytanie nie padnie nigdy, dlatego się skrzywiłam.
-Konstantin nie chce ci robić nadziei, ze będziemy razem. Lepiej jest jak jest, czyli kolega-koleżanka.
-Ehh, naprawdę już nie mam szans?
-Przykro mi.
-No ok, lepiej być twoim kolegą niż wrogiem.
-No właśnie, dobra ja już będę mykać, bo Oli nam się pochorował, a Dagmara może sama sobie nie dać rady.
-odwiozę cię, będzie szybciej.
Po chwili byliśmy pod domem Winiarskich, podziękowałam i udałam się szybko do mieszkania. Gdy weszłam to od razu przy mnie znalazł się Oli z rysunkiem dla mnie. Kochany chłopak. Udałam się do pokoju gdzie chciałam na chwile zasnąć i się z relaksować. Jednak nie było mi to dane z powodu telefonu. Była to Iwona. Powiedziała, że za 2 tygodnie lepiej żebym była w Rzeszowie na meczu, bo dzieciaki jej płaczą, że chcą do Pauli. Nie dziwie im się, też za nimi tęsknie bardzo mocno. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. To był młody Winiarski.
-Pika? Mogę się przytulić do ciebie?
-Oczywiście. Chodź tu do mnie. Coś się dzieje?
-Nie, po prostu dziękuję że się mną zajęłaś.
-Kochany, ale każdy by tak zrobił na moim miejscu.
-Ale i tak dziękuje. Kocham Cię ciocia.
-Też cię kocham Oli.
-Ciociu, a co z wujkiem Grzesiem? Kochasz go bardziej od Cupko?
-Oliś to bardzo trudne pytanie. Oboje są różnią. Ale Grzegorz, wie dokładnie jak zadbać o kobietę, a Cupko czasem zachowuje się gorzej niż małe dziecko.
-Fakt, Cupko jest fajny jak coś chce. Wybierz Kose. Nawet zadzwoń do niego powiedz mu co czujesz.
-Młody ty się nie rozpędzaj tak, bo wydaje mi się że jesteś w to bardziej zaangażowany ode mnie.
-Bo chce byś była szczęśliwa. Ja teraz idę spaciu, a ty grzecznie dzwonisz i mówisz co czujesz. Jasne?
-Jasne jak słońce panie kapitanie.
Pożegnał się soczystym buziakiem na dobranoc po czym włączyłam laptopa i uruchomiłam Skype. Dostępna była jedynie Ola Piotrka. Zadzwoniłam i opowiedziałam jej o wszystkim: rozmowie z młodym Winiarskim, niewyjaśnionej sprawie z Cupko… nie będąc świadoma, ze Nowakowscy mają gościa. Myślałam, że się ze wstydu spalę. Całej rozmowie przysłuchiwał się nie kto inny jak Grzegorz.  Zawstydziłam się i zaczęłam przepraszać, jednak on mi przerwał i sam zaczął wyjaśniać że nie chciał podsłuchiwać, że to wyszło przypadkowo. Pogadaliśmy jeszcze trochę, obiecałam, że za dwa tygodnie będę w Rzeszowie, co go bardzo ucieszyło. Na koniec życzył mi powodzenia na studiach. Gdy rozłączyłam się to poczułam się strasznie zmęczona, więc położyłam się spać.
Niedzielę wszyscy spędziliśmy leniwie. Cały dzień oglądaliśmy filmy na DVD. Gdy nastał wieczór postanowiłam zrobić kolację. Niestety składała się ona jedynie z kanapek, ponieważ Oli nie może na razie nic innego jeść. Poszłam do pokoju przygotować sobie rzeczy na jutro, bym nie musiała robić tego w pośpiechu. Wybrałam koszule ombre , czarne skórzane legginsy i czarne buty na wysokim obcasie. Udałam się do łazienki w celu umycia się i zrelaksowania się. Po tej czynności udałam się do salonu w którym siedziała Dagmara. Porozmawiałam a nią trochę o wszystkim i o niczym. Powiedziała mi, ze jest już w 3 miesiącu ciąży i bardzo się cieszy z kolejnego potomka. Tego jej zazdroszczę – szczęśliwej rodziny.
Kierowałam się w kierunku swojego pokoju gdy dorwał mnie Oli proszący bym z nim chwile posiedziała, ponieważ boi się zasnąć. Posiedziałam z nim chwilę i po jakichś 15 minutach zasnął. Wyszłam po cichu by go nie obudzić i udałam się do pokoju. Napisałam Cupko smsa by nie zapomniał być po mnie o 7 rano, by zawieść mnie na uczelnie. Odpisał  „OK”. Ja zasnęłam po chwili. Obudziłam się około 6 rano. Szybko zjadłam tosta, umyłam się. Zrobiłam sobie delikatny makijaż a włosy zostawiłam rozpuszczone. Założyłam wcześniej przygotowane ubrania i czekałam na Konstantina. Był parę minut wcześniej. Przywitałam się z nim i gdy miałam wsiadać do samochodu t o zaczął się śmiać.
-Z czego się śmiejesz?
-No bo jak można chodzić w takich butach? To nie wygodnie musi być!
-Mi jest wygodnie, więc nie wiem po co od samego rana się mnie czepiasz.
-Sorki, wsiadaj już. Nie chcesz się chyba spóźnić pierwszego dnia.
Jechaliśmy około godziny do Łodzi. Na uczelni byłam chwile przed czasem. Oczywiście jakby to było gdybym czegoś nie musiała szukać. Tym razem to była aula na której miało się odbywać spotkanie organizacyjne. Punkt 9 wszystko się zaczęło. Studenci pierwszego roku zajęli swoje miejsca. Na początku zaczął się nudny wykład na temat praw i obowiązków studenta, całe wprowadzenie i przyglądanie się nowym, nieznajomym twarzom. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Dziewczyna która siedziała obok przebudziła mnie i powiedziała, ze już koniec i mamy iść po indeksy do dziekanatu. Po wszystkim jeszcze dostaliśmy rozkład zajęć i udałam się z Polą – nowo poznaną koleżanką z uczelni – na małe ciacho. Opowiedziała mi o sobie, że jest z Bełchatowa, że jej rodzice mają własną firmę. Ja powiedziałam jej tylko, że tymczasowo mieszkam w Bełchatowie, bo tak na serio to jestem z Rzeszowa. Dziewczyna jest bardzo miła i sama zaproponowała, że może mnie wozić do Łodzi, bym nie musiała fatygować kolegi. Szczerze? Na dobre by mu to wyszło. Spokojnie by mógł chodzić na treningi, a nie się spóźniać, a poza tym pewnie nie widując mnie codziennie przestałby robić mnie i jemu nadzieję, że może być normalnie. Z kawiarni wyszłyśmy ok. godziny 15. Wpadłam na pomysł, by sama zrobić prawo jazdy.  Wtedy bym nie dość, ze mogła jeździć na uczelnie, ale i bym częściej odwiedzała Resoviaków. Już wcześniej wujek Igła proponował mi zrobienie prawa jazdy, ale nigdy się nie zdecydowałam. Zapisałam się i pierwszy wykład mam jutro na godzine 16. jeszcze muszę tylko przekonać wujka, żeby zrobił przelew i wykonać niezbędne badania, ale z tym chyba nie będzie problemu. Zadzwoniłam po Konstantina czy by już mógł przyjechać po mnie i że będę czekała w Manufakturze. Postanowiłam pochodzić po sklepach. Spodobał mi się szary sweterek w niebieskie kropki, ale musiałam odmówić sobie tego zakupu. Postanowiłam oszczędzać. Już dawno sobie to obiecałam. Później zadzwoniłam do wujka do Rzeszowa informując, że zapisałam się na kurs prawa jazdy, co go bardzo ucieszyło. Podałam mu numer konta i jeszcze wieczorem obiecał przelać należność na konto firmy.
Po godzinie Konstantin czekał na mnie w swoim białym Lange Roverze i uśmiechał się patrząc jak zbliżałam się w jego stronę.
-No i co się szczerzysz Kostek? Odpalaj auto i jedziemy. – powiedziałam z uśmiechem, kiedy już siedziałam w samochodzie.
- ładnie wyglądasz.
- ja zawsze ładnie wyglądam. - roześmiałam się i uderzyłam go żartobliwie w ramię.
- no tak, masz rację. Jak mogłem. – Teraz już śmialiśmy się razem.
Całą drogę w stronę Bełchatowa miło gawędziliśmy, a Konstantin naprawdę zachowywał się jak wtedy, kiedy go poznałam. Ja również byłam w dobrym humorze. Pogoda była ładna. Można rzec po prostu piękny dzień. Powiedziałam Cupko, że zapisałam się na kurs prawa jazdy, zaczął się ze mnie śmiać i przezywać, że i tak nie uda mi się zdać w pierwszym terminie. Wiedziałam jednak, że żartuje. Był w tak dobrym humorze, że nie chciałam mu go psuć, więc nie powiedziałam mu, że od przyszłego tygodnia będę jeździć z Polą. Kiedy podjechaliśmy pod podjazd Winiarskich pożegnałam się z Cupko:
- No dobra, to ja lecę dzięki za podwiezienie. – uśmiechnęłam się do niego słodko.
- polecam się. Jutro o tej samej porze?
Kiwnęłam głową i kiedy położyłam rękę na drzwiczkach Konstantin pochylił się w moją stronę. Sądziłam, że chce mnie pocałować w policzek, więc chciałam mu na to pozwolić. Nie wiem nawet kiedy jego usta znalazły się na moich. Szybko go od siebie odepchnęłam.
- Cupko!! – krzyknęłam. – pojebało cię??
- tak miło nam się rozmawiało… myślałem, że nie będziesz miała nic przeciwko… - powiedział zawstydzony.
- ohhh. – westchnęłam. – ty się nigdy nie zmienisz… mówiłam…przy-ja-cie-le – powiedziałam dobitnie dzieląc ostatnie słowo na sylaby.
- przepraszam. Nie wiem co mnie naszło.
- nieważne…  już nie potrafię ci zaufać… za każdym razem się do mnie dobierasz. To nie jest normalne.
- bo mi zależy… - przerwałam mu.
- odpuść sobie. – powiedziałam z kpiną w głosie. - Gdyby ci zależało to dałbyś mi czas, a nie atakował mnie jaki dzikie zwierze.
- dobrze. To się więcej nie powtórzy…

- już ci nie wierzę Cupko. – spojrzałam na niego zimno i wyszłam trzaskając mocno drzwiami.