Niedziela jak zawsze minęła nam leniwie, ja zajmowałam się Olim i tak jak obiecałam poszłam z nim do kina, tymczasem małżeństwo Winiarskich zajęło się sobą.
W poniedziałek rano obudził mnie telefon. Okazało się, że to Pola. Pytała czy nie mam ochoty zabrać się z nią do Łodzi na uczelnię. Było mi to bardzo na rękę, więc umówiłam się z nią na 7 rano pod moim domem. Szybko się ogarnęłam, postanowiłam się nawet w ogóle nie malować, a co. Pola przyjechała punktualnie. W biegu pożegnałam się z Olim i wyszłam, jednak Dagmara mnie dogoniła i zaczęła się śmiać, że zapomniałam kanapek. Podziękowałam jej i wsiadłam do samochodu stojącego na podjeździe. -Skąd ty znasz Winiarskich?! – Zaatakowała mnie Pola od drzwi. -Eee…To znajomi mojego wujka, mieszkam u nich. – Lekko się speszyłam. -Dziewczyno! Jejku jak ci zazdroszczę! Codziennie patrzeć w te cudowne oczy Michała. Jejciu! Musisz mnie z nim zapoznać! Kocham go na zabój! – Przez chwilę poczułam się jak na hali słuchając nastoletnich fanek. Byłam zszokowana, nic jednak nie dałam po sobie poznać.- Taaak, ja też go lubię – mruknęłam.- Paulina, zapoznaj mnie z nim, zapoznaj. – Jęczała… aha niedoczekanie pomyślałam. Zamiast tego odpowiedziałam jednak: -Może kiedyś cię z nim zapoznam, a teraz jedz szybko, bo się spóźnimy przez twoje majaczenie o Michale. – Powiedziałam, żeby się uspokoiła. Dojechałyśmy na uczelnie. Zajęcia minęły w miarę szybko i bardzo dobrze, bo jeszcze chwila a zakopałabym Polę żywcem, miałam już dość jej jarania się Winiarem. Cały dzień musiałam słuchać, jaki to on jest boski i jakie ma cudowne oczy i jak to pasuj mu ta nowa fryzura… Grr! Niestety tak było prawie do końca tygodnia. Dzięki temu miałam jednak codziennie darmową podwózkę na uczelnię. Pola nie chciała nawet słyszeć o tym, ze mogę jeździć pociągiem. Chyba miała nadzieję, kiedyś z rana dojrzeć w drzwiach Michała… nie wiedziała, że z Michała jest straszny śpioch i zerwanie go z łóżka przed dziewiątą graniczy z cudemGdy opowiedziałam o niej Winiarskim bardzo ich to rozbawiło, a Winiar prawie płakał ze śmiechu. Przy okazji gratulowali mi, że dzielnie znoszę jej ględzenie. Aż Dagmara, zaczęła trajkotać, jaki to Michał jest słodki, ma piękne oczy i w ogóle. Nawet Oli śmiał się jak opętany. O 16 znów musiałam być w Łodzi, ponieważ miałam wykłady. Na zajęciach wykładowca włączył jakiś nudny film o pierwszej pomocy, na którym omal nie zasnęłam. Oczywiście zwolniłam się o kilka minut wcześniej by zdążyć na PKS do Bełchatowa. Po długiej podróży w końcu dojechałam. W domu nikogo nie było, więc postanowiłam na kolację zrobić sobie płatki z mlekiem. Gdy zjadłam i pozmywałam postanowiłam spontanicznie lekko rozjaśnić sobie włosy. Miałam nadzieje, że Dagmara nie będzie na mnie zła, że biorę bez pytania jej rzeczy. Gdy pomalowałam włosy i czekałam, aż farba się przyjmie to zaczęłam się pakować na weekend w Rzeszowie. Dziwne jest to, że ledwo zmieściłam się w małą walizeczkę. Pakowanie zajęło mi niecałą godzinę. Poszłam zmyć rozjaśniacz i zobaczyć, co za cuda mi wyszły na głowie. Moje włosy miały teraz kolor karmelowy, efekt uznałam za zadowalający. Postanowiłam się położyć spać, ponieważ na drugi dzień o 6 musiałam być już na przystanku do Łodzi, a stamtąd o 8.30 Miałam pociąg do Rzeszowa. Cieszyłam się, że w końcu odwiedzę Ignaczaków, Olę z Piotrkiem… i Grzesia. Jednak w zaśnięciu przeszkodził mi Oli, który musiał się pochwalić, że dostał od babci nowy samochód zdalnie sterowany. Za nim do mojego pokoju wpadł jak burza Michał szukając swojego syna, który udawał, że śpi. Gdy Misiek wychodził już z pokoju to postanowiłam go zapytać o jedną rzecz. -Michał dałbyś rade wstać rano i zawieść mnie do Łodzi na pociąg? Ładnie proszę. – Zatrzepotałam rzęsami ze słodkim uśmiechem. -A gdzie się wybierasz?
-Toć mówiłam wam, ze jadę do Ignaczaków do Rzeszowa. -A no w takim razie cię zawiozę.
-Dziękuje.Kiedy Michał już wychodził zatrzymał się jeszcze na chwilę. - Aaaa i Kłosu z Zatorem kazali przekazać byś się z nimi skontaktowała, ponieważ chcą się z tobą spotkać na piwie. I tak, ich dziewczyny też będą. -Haha skąd takie szczegóły? -Sami mi powiedzieli, i mówili też, że z twojej uczelni jest za tydzień impreza dla pierwszego roku i oni czują się na nią zaproszeni. -Teraz to dowaliłeś. Ja chyba nie jestem Ignaczak, bo ani tańce mi w głowie ani alkohol. – Odparłam ze śmiechem. -To chcesz być jak odludek? -Mam Polę… - powiedziałam próbując się nie roześmiać. -Hahaha teraz to ja się uśmiałem. Wytrzymasz to, że wiecznie gada ci, jaki ja jestem słodki. -Dla chcącego nic trudnego. Dobra daj mi spać. – Wygoniłam go z uśmiechem. -Dobranoc wam. -Dobranoc tatuś! – Odezwał się Oli i znów spał. Gdy tylko Michał wyszedł z pokoju, Oliwier automatycznie się przebudził. -Ciocia? -Tak słonko? Czemu nie śpisz? -Bo jak powiedziałaś, że jedziesz do Rzeszowa to pozdrów ode mnie Sebastiana i Dominisię. Dobrze? -Dobrze mały. A teraz śpij, bo jestem trochę padnięta, a muszę wcześnie rano wstać. -Dobra Paula. Dobranoc. -Dobranoc. – Dałam mu buziaka, a młody Winiar wtulił się we mnie i szybko zasnął. Zresztą nie tylko on.
Rano obudziłam się przed budzikiem. Oli jeszcze spał, a ja wzięłam ubrania i poszłam do łazienki doprowadzić się do stanu używalności. Udałam się do kuchni by zjeść śniadanie. Gdy zjadłam na dół zeszła Dagmara. -Coś ty zrobiła?! -Ale, o co chodzi?- Udałam głupią. -Wyglądasz dużo lepiej w jasnych włosach. I tylko nie mów, ze użyłaś mojego rozjaśniacza. -Odkupię ci. Obiecuje! – Zaczęłam się zarzekać. -Nie musisz młoda. Uśmiech proszę, a nie martwisz się głupotami. – Była jak zawsze miła. Było kilka minut, po 6, kiedy pożegnałam się z Dagmarą i Olim i ruszyłam wraz z Michałem w kierunku Łodzi. Tam pożegnałam się z przyjmującym i udałam na swój peron. Była już 9, a pociągu jak nie było tak nie było. W końcu przyjechał z wielkim opóźnieniem, a ja udałam się do swojego przedziału. O dziwo byłam sama, więc postanowiłam wyciągnąć nogi. Zadzwoniłam do Iwony, że jestem już w drodze, lecz niestety powiedziała, że nie będzie mogła po mnie wyjść, ponieważ będzie jeszcze w pracy i kto inny po mnie wyjedzie, żebym się nie martwiła. Trochę zaczęłam główkować, któż mógłby to być, lecz niestety nie udało mi się wpaść na odpowiednią osobę. Podejrzewałam już nawet, że wygonią Jochena. Byłaby to męka , w końcu ani ja niemieckiego nie umiem, ani on polskiego. Zaśmiałam się pod nosem. Resztę drogi przekimałam ze słuchawkami w uszach. Gdy dojechałam to była już prawie 16. Kochane PKP. Na dworcu o dziwo czeka na mnie Ola z Piotrkiem. Podbiegłam do nich szybko i się mocno wtuliłam. Ola od razu zaczęła mnie komplementować. -Piotrek prawda, ze Pauli dobrze w tym kolorze? -Yhym. -Kosa się w niej jeszcze bardziej zakocha! -Yhym -Piotrek do jasnej cholery umiesz coś powiedzieć innego niż yhym?! -Yhym. – Wyglądał na rozbawionego. -Kochasz mnie? -Bardzo Oluś. – Piotrek się roześmiał.
Zaczęli się całować, a ja się zaczęłam uśmiechać. To takie słodkie jak taki olbrzym całuje taką kruszynkę, jaką jest Ola. Zazdroszczę im. Też bym chciała być szczęśliwa, ale te wieczne niezdecydowanie. Z rozmyśleń wyprowadziła mnie latarnia na parkingu, w którą uderzyłam. Na szczęście nikt nie zauważył, więc wsiadłam do samochodu Nowakowskich. Po jakiś 30 minutach byliśmy w moim domu. Piotrek pojechał na hale, a mnie i Olę zostawił. No i się zaczęło. Byłam skarana opowiadać jej wszystko, co się ostatnio działo. A przecież szału nie było, no prócz Poli i chamskiego zachowania Cupko. Ale to dla mnie nic. Oczywiście Aleksandra zaczęła opowiadać, że jak Kosa był u nich ostatnio to na tapecie w telefonie miał moje zdjęcie. Omal się nie poplułam z wrażenia. Od razu zmieniłam temat żebyśmy zaczęły przygotowywać się do meczu, a dziewczyna Nowakowskiego nie drążyła sprawy. Ola lekko pofalowała mi włosy. Sama nie wiem, po co. Idziemy tylko na mecz, a nie na imprezę. Tymczasem do domu, jak burza wpadła Iwona z dzieciakami i krzyczała byśmy szybko się ogarnęły, bo niedługo muszą być na hali. Ola zajęła miejsce obok Iwony, a ja między Dominiką, która nie chciała mnie puścić, a Sebastianem. Oczywiście za pamięci pozdrowiłam dzieciaki od małego Winiara i Sebastian też kazał przekazać pozdrowienia. Gdy dojechaliśmy na Podpromie zaczęły zbierać się tłumy kibiców. My udałyśmy się na sektor dla rodzin. Ja trzymałam małą Ignaczak na rączkach chodziłam w kółko, bo chciała do taty, więc ją do niego zaniosłam. Spotkałam go przy schodach na halę. Przywitałam się z nim, a mała się uspokoiła, gdy tato wziął ją na chwilę na ręce. Po chwili na parkiet weszli wszyscy zawodnicy by się rozgrzać i ci z Rzeszowa i ci z Gdańska. Podszedł do nas Grzesiek. -Hej piękna. -Hej wujek. – Dominika radośnie wyciągnęła rączki w stronę środkowego. -Hej Paula. -No cześć. - Uśmiechnęłam się delikatnie. -Jak tam Bełchaters? Cupko odpuścił? -Jak na razie odpuścił, ale boję się, ze znów się zacznie·-Będzie dobrze, zobaczysz. W ogóle do twarzy ci w tym kolorze włosów. Skąd ta odmiana? -A postanowiłam coś w moim życiu zmienić i padło na kolor włosów na początek. -Pięknie ci w nim, ale dobra idę się dalej rozgrzewać, do zobaczenia po meczu kocie. -Kocie? -Tak. –Uśmiechał się bezczelnie i pocałował i mnie i Dominisie w policzek i poszedł do reszty. Ola z Iwoną coś już szeptały patrząc w moim kierunku. Gdy szłam na swoje miejsce podbiegł do nas Piotrek i śmiał mi się prosto w oczy, że ja i Kosa wyglądamy jak małżeństwo z małym dzieckiem. Gdyby nie mała to bym mu oczy wydrapała za te swoje teksty „wiekopomne”. Ola latała z aparatem, a ja zajmowałam się dzieciakami. Mecz skończył się wynikiem 3: 1 dla Asseco a najlepszym zawodnikiem został atakujący Zbyszek Bartman.Po meczu czekałam na Kosę pod halą. Wyszedł pierwszy jeszcze z mokrymi włosami, co sprawiało, że wyglądał jeszcze przystojniej niż zawsze. Uśmiechnął się do mnie i wziął mnie za rękę by zaprowadzić do samochodu. Wolną ręką pomachałam jeszcze do Ignaczaków czekających przed autem na Krzysia.
Kiedy byliśmy w samochodzie Kosa się uśmiechnął.- W końcu sami, co? – Jego twarz rozświetlał uśmiech.- Nawet nie wiesz jak tęskniłam. – Wymsknęło mi się.- Ja bardziej. – Grzesiu się nachylili i powoli, acz namiętnie zaczął mnie całować. Nie zdawałam sobie nawet sprawy, że za tym tęskniłam chyba jeszcze bardziej. Tymczasem brunet objął mnie i się przysunął, a jego usta przywarły do mnie jeszcze mocniej. Doskonale znałam to zmienne tempo pocałunków Grzesia. Nikt wcześniej mnie tak nie całował.- Nigdy mi się to nie znudzi. – Mruknął w moje włosy, kiedy się od siebie oderwaliśmy. A ja byłam tak rozkojarzona, że nie zauważyłam nawet, kiedy Kosa zapiął mój pas.- No to gdzie się wybieramy? – Zapytałam Grzesia, gdy tętno mi zwolniło.- Jestem trochę głodny. Wyskoczmy coś zjeść, co?- Jestem za. – Uśmiechnęłam się.
Kiedy podjechaliśmy na rynek zerwał się jakiś niespodziewany wiatr, a z nim deszcz, a ja jak ostatnia sierota nie wzięłam ze sobą kurtki z samochodu Ignaczaków.
- Jesteś tylko w tym sweterku? – Zapytał od razu Kosa.Kiwnęłam głową.- No to mowy nie ma, zostajesz w samochodzie, ja kupie coś na wynos i zjemy u mnie. – Jak powiedział tak zrobił.Kiedy przyszliśmy do mieszkania Grześka od razu mi się ono przypomniało. Byłam tu chyba raz wcześniej. Jeszcze z Igłą, na imprezce urodzinowej Kosy. Od tego czasu nic się tu nie zmieniło. Ot mieszkanie samotnego mężczyzny. Niewielkie, ale funkcjonalne, a w nim niedużo mebli. Kosa kazał mi się rozgościć, a sam poszedł do kuchni odgrzać kebaby, które dla nas wziął. Usadowiłam się na dużej sofie przed telewizorem i w oczekiwaniu zaczęłam skakać po kanałach. W końcu włączyłam „Casablancę” i zaczęłam ją oglądać po raz nie wiem, który. Tymczasem Grzesiu zdążył się już przebrać, więc przyszedł do mnie w spodniach od dresu i czarnym t-shircie. Usiadł obok mnie i zaczęliśmy jeść rozmawiając jak starzy znajomi, wspominając czasy, kiedy jeszcze mieszkałam w Rzeszowie. Skończywszy jeść zgasiliśmy światło, a ja wtuliłam się do Grzesia. Tym razem się nie całowaliśmy, bo Kosa, jak to Kosa roztrzepany wziął kebaby z sosem czosnkowym. Romantyczny nastrój szlag trafił. Jeszcze długo później śmiałam się, że nigdy więcej nie pozwolę mu wybrać sosu do kebaba. Zresztą byłam tak zmęczona, że niedługo po tym, jak znalazłam się w ramionach Grześka błogo zasnęłam wsłuchując się w rytm uderzeń jego serca.
nudaaaaa
OdpowiedzUsuńdawać tu Cupko :D
zarabisty.
OdpowiedzUsuńtylko szkoda ze tak dlugo trzeba czekac na kolejny ;(
Nudny nie jest... Ale dawaj tego Cupko :D
OdpowiedzUsuńNie mogę, czosnkowy sos do kebaba na spotkaniu z dziewczyną? :p
OdpowiedzUsuńGrzesiu jest słodki i taki fajny. Lepiej jakby była z nim niż z Cupkiem :D
Czekam na kolejny
Fajny rozdział ale chciałabym żeby była z Cupkiem , Grześ jest taki trochę za delikatny i mało spontaniczny jak dla mnie .
OdpowiedzUsuńKebaby-mniam :) Grześ jest taki slodki i uroczy, mogłabym go opisywac tak samo jak Pola Winiarskiego;D
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać tego bloga bo jest o Cupku, ale że zachował się w nim jak frajer i to nie jeden raz, wolę żeby była z Kosą :D On tu serio darzy ją prawdziwymi i szczerymi uczuciami i wiem, że jej nie skrzywdzi :)
OdpowiedzUsuń