4 czerwca 2013

Dwunastka.

Po jakiejś godzinie Oli chciał wrócić do domu, ponieważ zaczął boleć go brzuszek. Faktycznie aż pobladł. Wzięłam go na rączki i zaprowadziłam go do domu. Położyłam go do łózka i szybko pobiegłam po jakieś krople żołądkowe. Znalazłam, ale niestety były po terminie. Zadzwoniłam po doktora. Powiedział, ze będzie dopiero za 30 minut. Zostałam sama z chorym sześciolatkiem. Młody jeszcze zaczął mi wymiotować. Po jakimś czasie przyjechał doktor. Po przebadaniu małego od razu stwierdził, że to słynna grypa żołądkowa. Zabrałam go do pokoju. W salonie rozłożyłam kanapę by wraz z synkiem Winiara obejrzeć bajki. Po jakiś 30 minutach zasnął, a ja udałam się do kuchni, by zrobić coś delikatniejszego na jego żołądek. Ugotowałam rosół. Sama z przyjemnością go zjadłam. Szybko poszłam po laptopa i usiadłam obok małego by go pilnować. Odpaliłam laptopa i chciałam sprawdzić swoją skrzynkę mailową, a w niej wiadomość od Kosy. Było napisane „Tęsknię L”. Uśmiechnęłam się pod nosem i bez zastanowienia mu odpisałam „Też za tobą tęsknię, ale niedługo się pewnie na jakimś meczu spotkamy J Dbaj o siebie, całuje Paula”. Odłożyłam laptopa na bok. Po chwili wróciła Dagmara. Powiedziałam jej, ze Oli jest chory i musi jeść delikatniejsze potrawy.  Mama młodego podziękowała mi za to, że tak zajęłam się jej synem.  Nałożyłam jej zupy i przy okazji młodemu, który właśnie się obudził. Oboje zaczęli wychwalać, że to najlepszy rosół jaki w życiu jedli. Podziękowali za obiad. Ja poszłam do swojego pokoju, by odpocząć. Jednak zostało mi to uniemożliwione z powodu SMS-a od Cupko, który poprosił o spotkanie. Ubrałam się i szybko udałam się w wyznaczone miejsce.
-Hej.
-Cześć Paula. Usiądź.
-Co chciałeś?
-Chodzi o to wożenie do Łodzi na uczelnie.
- wiesz, że żartowałam? – roześmiałam się.
- ale ja nie żartowałem – uśmiechnął się lekko. – i nie przyjmuję sprzeciwu.
- stawiasz mnie w kłopotliwej sytuacji Cupko. – powiedziałam lekko zawstydzona.
- niby dlaczego? Oferuje się tylko jako twój przyjaciel. Chcę ci pomóc. – tłumaczył.
Po chwili zastanowienia w końcu zgodziłam się na propozycję Konstantina. Nie miałam nic do stracenia dopóki Cupko nie zacznie wykonywać w moim kierunku jakiś dwuznacznych ruchów.
- no to o której miałbym być w poniedziałek po ciebie?
-No wiesz, na uczelni muszę być już o 9. Czyli tak około 7 rano.
-No dobra. A co z … nami? – miałam nadzieję, że to pytanie nie padnie nigdy, dlatego się skrzywiłam.
-Konstantin nie chce ci robić nadziei, ze będziemy razem. Lepiej jest jak jest, czyli kolega-koleżanka.
-Ehh, naprawdę już nie mam szans?
-Przykro mi.
-No ok, lepiej być twoim kolegą niż wrogiem.
-No właśnie, dobra ja już będę mykać, bo Oli nam się pochorował, a Dagmara może sama sobie nie dać rady.
-odwiozę cię, będzie szybciej.
Po chwili byliśmy pod domem Winiarskich, podziękowałam i udałam się szybko do mieszkania. Gdy weszłam to od razu przy mnie znalazł się Oli z rysunkiem dla mnie. Kochany chłopak. Udałam się do pokoju gdzie chciałam na chwile zasnąć i się z relaksować. Jednak nie było mi to dane z powodu telefonu. Była to Iwona. Powiedziała, że za 2 tygodnie lepiej żebym była w Rzeszowie na meczu, bo dzieciaki jej płaczą, że chcą do Pauli. Nie dziwie im się, też za nimi tęsknie bardzo mocno. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. To był młody Winiarski.
-Pika? Mogę się przytulić do ciebie?
-Oczywiście. Chodź tu do mnie. Coś się dzieje?
-Nie, po prostu dziękuję że się mną zajęłaś.
-Kochany, ale każdy by tak zrobił na moim miejscu.
-Ale i tak dziękuje. Kocham Cię ciocia.
-Też cię kocham Oli.
-Ciociu, a co z wujkiem Grzesiem? Kochasz go bardziej od Cupko?
-Oliś to bardzo trudne pytanie. Oboje są różnią. Ale Grzegorz, wie dokładnie jak zadbać o kobietę, a Cupko czasem zachowuje się gorzej niż małe dziecko.
-Fakt, Cupko jest fajny jak coś chce. Wybierz Kose. Nawet zadzwoń do niego powiedz mu co czujesz.
-Młody ty się nie rozpędzaj tak, bo wydaje mi się że jesteś w to bardziej zaangażowany ode mnie.
-Bo chce byś była szczęśliwa. Ja teraz idę spaciu, a ty grzecznie dzwonisz i mówisz co czujesz. Jasne?
-Jasne jak słońce panie kapitanie.
Pożegnał się soczystym buziakiem na dobranoc po czym włączyłam laptopa i uruchomiłam Skype. Dostępna była jedynie Ola Piotrka. Zadzwoniłam i opowiedziałam jej o wszystkim: rozmowie z młodym Winiarskim, niewyjaśnionej sprawie z Cupko… nie będąc świadoma, ze Nowakowscy mają gościa. Myślałam, że się ze wstydu spalę. Całej rozmowie przysłuchiwał się nie kto inny jak Grzegorz.  Zawstydziłam się i zaczęłam przepraszać, jednak on mi przerwał i sam zaczął wyjaśniać że nie chciał podsłuchiwać, że to wyszło przypadkowo. Pogadaliśmy jeszcze trochę, obiecałam, że za dwa tygodnie będę w Rzeszowie, co go bardzo ucieszyło. Na koniec życzył mi powodzenia na studiach. Gdy rozłączyłam się to poczułam się strasznie zmęczona, więc położyłam się spać.
Niedzielę wszyscy spędziliśmy leniwie. Cały dzień oglądaliśmy filmy na DVD. Gdy nastał wieczór postanowiłam zrobić kolację. Niestety składała się ona jedynie z kanapek, ponieważ Oli nie może na razie nic innego jeść. Poszłam do pokoju przygotować sobie rzeczy na jutro, bym nie musiała robić tego w pośpiechu. Wybrałam koszule ombre , czarne skórzane legginsy i czarne buty na wysokim obcasie. Udałam się do łazienki w celu umycia się i zrelaksowania się. Po tej czynności udałam się do salonu w którym siedziała Dagmara. Porozmawiałam a nią trochę o wszystkim i o niczym. Powiedziała mi, ze jest już w 3 miesiącu ciąży i bardzo się cieszy z kolejnego potomka. Tego jej zazdroszczę – szczęśliwej rodziny.
Kierowałam się w kierunku swojego pokoju gdy dorwał mnie Oli proszący bym z nim chwile posiedziała, ponieważ boi się zasnąć. Posiedziałam z nim chwilę i po jakichś 15 minutach zasnął. Wyszłam po cichu by go nie obudzić i udałam się do pokoju. Napisałam Cupko smsa by nie zapomniał być po mnie o 7 rano, by zawieść mnie na uczelnie. Odpisał  „OK”. Ja zasnęłam po chwili. Obudziłam się około 6 rano. Szybko zjadłam tosta, umyłam się. Zrobiłam sobie delikatny makijaż a włosy zostawiłam rozpuszczone. Założyłam wcześniej przygotowane ubrania i czekałam na Konstantina. Był parę minut wcześniej. Przywitałam się z nim i gdy miałam wsiadać do samochodu t o zaczął się śmiać.
-Z czego się śmiejesz?
-No bo jak można chodzić w takich butach? To nie wygodnie musi być!
-Mi jest wygodnie, więc nie wiem po co od samego rana się mnie czepiasz.
-Sorki, wsiadaj już. Nie chcesz się chyba spóźnić pierwszego dnia.
Jechaliśmy około godziny do Łodzi. Na uczelni byłam chwile przed czasem. Oczywiście jakby to było gdybym czegoś nie musiała szukać. Tym razem to była aula na której miało się odbywać spotkanie organizacyjne. Punkt 9 wszystko się zaczęło. Studenci pierwszego roku zajęli swoje miejsca. Na początku zaczął się nudny wykład na temat praw i obowiązków studenta, całe wprowadzenie i przyglądanie się nowym, nieznajomym twarzom. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Dziewczyna która siedziała obok przebudziła mnie i powiedziała, ze już koniec i mamy iść po indeksy do dziekanatu. Po wszystkim jeszcze dostaliśmy rozkład zajęć i udałam się z Polą – nowo poznaną koleżanką z uczelni – na małe ciacho. Opowiedziała mi o sobie, że jest z Bełchatowa, że jej rodzice mają własną firmę. Ja powiedziałam jej tylko, że tymczasowo mieszkam w Bełchatowie, bo tak na serio to jestem z Rzeszowa. Dziewczyna jest bardzo miła i sama zaproponowała, że może mnie wozić do Łodzi, bym nie musiała fatygować kolegi. Szczerze? Na dobre by mu to wyszło. Spokojnie by mógł chodzić na treningi, a nie się spóźniać, a poza tym pewnie nie widując mnie codziennie przestałby robić mnie i jemu nadzieję, że może być normalnie. Z kawiarni wyszłyśmy ok. godziny 15. Wpadłam na pomysł, by sama zrobić prawo jazdy.  Wtedy bym nie dość, ze mogła jeździć na uczelnie, ale i bym częściej odwiedzała Resoviaków. Już wcześniej wujek Igła proponował mi zrobienie prawa jazdy, ale nigdy się nie zdecydowałam. Zapisałam się i pierwszy wykład mam jutro na godzine 16. jeszcze muszę tylko przekonać wujka, żeby zrobił przelew i wykonać niezbędne badania, ale z tym chyba nie będzie problemu. Zadzwoniłam po Konstantina czy by już mógł przyjechać po mnie i że będę czekała w Manufakturze. Postanowiłam pochodzić po sklepach. Spodobał mi się szary sweterek w niebieskie kropki, ale musiałam odmówić sobie tego zakupu. Postanowiłam oszczędzać. Już dawno sobie to obiecałam. Później zadzwoniłam do wujka do Rzeszowa informując, że zapisałam się na kurs prawa jazdy, co go bardzo ucieszyło. Podałam mu numer konta i jeszcze wieczorem obiecał przelać należność na konto firmy.
Po godzinie Konstantin czekał na mnie w swoim białym Lange Roverze i uśmiechał się patrząc jak zbliżałam się w jego stronę.
-No i co się szczerzysz Kostek? Odpalaj auto i jedziemy. – powiedziałam z uśmiechem, kiedy już siedziałam w samochodzie.
- ładnie wyglądasz.
- ja zawsze ładnie wyglądam. - roześmiałam się i uderzyłam go żartobliwie w ramię.
- no tak, masz rację. Jak mogłem. – Teraz już śmialiśmy się razem.
Całą drogę w stronę Bełchatowa miło gawędziliśmy, a Konstantin naprawdę zachowywał się jak wtedy, kiedy go poznałam. Ja również byłam w dobrym humorze. Pogoda była ładna. Można rzec po prostu piękny dzień. Powiedziałam Cupko, że zapisałam się na kurs prawa jazdy, zaczął się ze mnie śmiać i przezywać, że i tak nie uda mi się zdać w pierwszym terminie. Wiedziałam jednak, że żartuje. Był w tak dobrym humorze, że nie chciałam mu go psuć, więc nie powiedziałam mu, że od przyszłego tygodnia będę jeździć z Polą. Kiedy podjechaliśmy pod podjazd Winiarskich pożegnałam się z Cupko:
- No dobra, to ja lecę dzięki za podwiezienie. – uśmiechnęłam się do niego słodko.
- polecam się. Jutro o tej samej porze?
Kiwnęłam głową i kiedy położyłam rękę na drzwiczkach Konstantin pochylił się w moją stronę. Sądziłam, że chce mnie pocałować w policzek, więc chciałam mu na to pozwolić. Nie wiem nawet kiedy jego usta znalazły się na moich. Szybko go od siebie odepchnęłam.
- Cupko!! – krzyknęłam. – pojebało cię??
- tak miło nam się rozmawiało… myślałem, że nie będziesz miała nic przeciwko… - powiedział zawstydzony.
- ohhh. – westchnęłam. – ty się nigdy nie zmienisz… mówiłam…przy-ja-cie-le – powiedziałam dobitnie dzieląc ostatnie słowo na sylaby.
- przepraszam. Nie wiem co mnie naszło.
- nieważne…  już nie potrafię ci zaufać… za każdym razem się do mnie dobierasz. To nie jest normalne.
- bo mi zależy… - przerwałam mu.
- odpuść sobie. – powiedziałam z kpiną w głosie. - Gdyby ci zależało to dałbyś mi czas, a nie atakował mnie jaki dzikie zwierze.
- dobrze. To się więcej nie powtórzy…

- już ci nie wierzę Cupko. – spojrzałam na niego zimno i wyszłam trzaskając mocno drzwiami.

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział z resztą... jak zawsze!

    Pozdrawiam,
    Zuzia

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli kończy się nadzieja Kostka :) Ale myślę, że ich przygoda jeszcze się nie kończy... Ciągnie ich do siebie i chyba mimo wszystko jeszcze nie przestanie :)
    Mam nadzieję, że Kosa nie będzie bardzo cierpiał przez Paulinę... A czuję, że to się szykuje...

    Życzę wytrwałości w pisaniu! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :)
    Czyli teraz coś poważniejszego z Kosą wisi w powietrzu :)
    A Kostek sam sobie winien :)
    Zapraszam: http://pasio-passione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie ona jakoś dziwnie się zachowuje, oni oboje się dziwnie zachowują. Jedyne co pozytywne w tym rozdziale to obecność Grześka <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyżby Konstantin to już całkowicie zamknięty rozdział? Sama nie wiem chociaż osobiście wolę Grzeska;)

    OdpowiedzUsuń