25 listopada 2013

Dwadzieścia osiem.

Oczami Pauliny.
Nie czułam się najlepiej, kręciło mi się w głowie, nawet nie wiem, gdzie mnie Cupko zaprowadził, ale szczerze mówiąc było mi wygodnie i chyba zasypiałam, więc nie bardzo mnie to obchodziło. Kiedy już byłam na granicy snu poczułam na swoich ustach coś dziwnego. W końcu zasnęłam, przyśniło mi się coś dziwnego. We śnie poczułam na ustach pocałunek, otworzyłam oczy a Grzesiu się nade mną pochylał i patrzył niepewnie, spojrzałam w jego brązowe oczy i się uśmiechnęłam, na co ponownie mnie pocałował, tak ciepło, przyjemnie, może trochę inaczej niż zwykle, ale było to ciekawe przeżycie. To był taki realistyczny sen, może, dlatego, że widziałam Grzesia tak niedawno temu.
Oczami Konstantina.
Pocałowałem Paulinę nie bez obaw, myślałem, że śpi, że tylko musnę jej usta własnymi i wyjdę z tego pokoju, ale kiedy już dotknąłem jej warg i spojrzałem na nią z bliska to oczu nie mogłem oderwać, a już, kiedy je otworzyła i się uśmiechnęła uznałem to za zachętę i ją pocałowałem, raz i drugi, delikatnie, a po chwili namiętnie, Paulina nie oponowała, a nawet oddawała pocałunki. Gładziłem jej miękką skórę i nie myślałem już o niczym tylko o tym jak mi było w tej chwili dobrze trzymać ją w ramionach. Czułem na sobie jej ręce, jak ściąga ze mnie koszulkę i szepcze do mnie „mój kochany” to tylko dodatkowo mnie rozgrzewało.
- Tak za tobą tęskniłam. – Wyszeptała mi w usta między jednym a drugim pocałunkiem.
- ja za tobą jeszcze bardziej. – Całowałem ją żarliwie, aby poczuć ją jeszcze intensywniej, w końcu rozpiąłem jej sukienkę i napawałem się widokiem jej pięknego ciała. Zdjąłem z niej stanik i pieściłem tak intensywnie jak tylko potrafiłem, jej jęki mnie tylko pobudzały. W końcu oboje byliśmy nadzy, poznawaliśmy nawzajem własną anatomię i chociaż po raz pierwszy miałem Paulinę tak blisko siebie, to było tak jak zawsze sobie to wyobrażałem, była namiętna, czuła, a kiedy w nią wchodziłem krzyczała jakieś polskie imię, ale nie zwracałem na to uwagi. Byłem tak szczęśliwy, miotały mną, emocje, alkohol i bezbrzeżne przekonanie, że kobieta w moich ramionach jest najwspanialszą istotą na świecie. Byliśmy jakby zawieszeni w czasie i przestrzeni, czas zdawał się nie mijać, a przestrzeń nie istnieć… a my pośrodku niej… magia… magia… magia… to wszystko…
A PÓŹNIEJ PRZYSZŁA RZECZYWISTOŚĆ.
Oczami Pauliny
Rano obudziłam się w obcym pokoju. Zupełnie nie wiedziałam, co się stało i jak ja się tu znalazłam. Cholernie bolała mnie głowa i strasznie suszyło mnie w gardle a w dodatku w ustach miałam strasznie dziwny posmak. Rozglądałam się po pokoju w celu przypomnienia sobie, choć trochę, co się w ogóle stało. Gdy spojrzałam w swoją lewą stronę to ujrzałam czyjeś nagie plecy obok siebie. Gdy przyjrzałam się dokładnie to osobą śpiącą sobie smacznie obok był Cupko. Gdy spojrzałam pod kołdrę, okazało się, ze sama nie byłam lepsza, ponieważ również byłam naga. Ukryłam twarz w dłoniach … a więc to nie był sen Gdzie jest Kosa – Pytałam samej siebie… Wpadłam w panikę. Nie miałam pojęcia, co robić. Bałam się tego, co się stało, tej sytuacji, zdrady, tego, że on się dowie, że ktoś inny się dowie i przekaże Kosie, że wyjdę na łatwą… ale to chyba było najmniej przerażające. Okryłam swoje ciało kołdrą. Po chwili postanowiłam obudzić Konstantina. Jednak to nie była przyjemna pobudka.
-Co ty mi zrobiłeś?! Jak mogłeś mnie tak skrzywdzić?!
-eee – Cupko nie wiedział, co powiedzieć. – Paulina pierwsza moja uwaga nie krzycz, ponieważ cholernie boli mnie głowa. Po drugie sam jestem zdziwiony tą sytuacją.
-Nie miałeś prawa mnie dotknąć! Alkohol cię nie usprawiedliwia! Ja nic nie pamiętam!
-Paula spójrz mi prosto, prosto w oczy. Nie wiem jak i kiedy do tego doszło, ale cholernie cię przepraszam. Wiem, że to nie powinno się nigdy stać.
Siedziałam i się nie odzywałam. Czułam się strasznie. Nawet nie wiem, w którym momencie zaczęły mi lecieć łzy. Schowałam twarz w dłoniach i cicho szlochałam. Konstantin delikatnie dotknął mych nagich pleców i mówił cicho abym nie płakała.
-Nie przestanę.
-Dlaczego?
-Nie zrozumiesz tego.
-Powiedz, a spróbuje. – Rzekł czule.
-Nie wiesz jak się czuję w tym momencie. Zdradziłam faceta, którego kocham najbardziej w świecie. I boje się, że jak mu o tym powiem to mnie zostawi. A nie wyobrażam sobie życia bez niego…
Cupko nic nie mówiąc ubrał bokserki i spodnie od dresu i mocno mnie przytulił abym się uspokoiła. Wszystko przerwało nam pukanie do drzwi. Okazało się, że za drzwiami stoi Michał. Chyba go zamurowało, gdy zobaczył, że wychodzę rozczochrana, bosa i nieogarnięta z pokoju Konstantina.
-No to chyba mamy problem. – Powiedział patrząc na mnie ostro. A ja stałam obok niego równie zdezorientowana. W końcu Michał się odezwał. – Ty młoda panno ubieraj płaszcz i buty i do samochodu! Natychmiast.
Po chwili zwrócił się do Cupkovica – Z Tobą tez sobie pogadam. Nie myśl sobie, ze ujdzie ci to na sucho! – Zabrzmiało to bardzo władczo.
Po chwili byliśmy już w drodze do domu. Przez dłuższą chwilę nie odzywaliśmy się do siebie. Po momencie jednak przerwał milczenie Michał.
-Paulina jestem wściekły na ciebie za twoje mało odpowiedzialne zachowanie. Ale jestem też potwornie zły na siebie, że nawet siłą cię stamtąd nie wyciągnąłem.
-Winiar, ale to ty chciałeś bym wyszła. Jestem już dużą dziewczynką, ale to, co się stało to jakaś masakra. Najgorsze jest to, ze dałam namówić się na wódkę.
-A powinnaś odmówić. Jeszcze niedawno na antybiotykach ledwo żywa, a teraz takie cyrki odwalasz.
-Wiem, moja wina przepraszam.
-Ty mnie już nie przepraszaj, ale co ty planujesz zrobić w tym momencie z Grześkiem?
-Nie mam pojęcia. Boje się. Michał mogę mieć do ciebie prośbę?
-Jaką?
-Nie mów o tym nikomu. Nawet Dagmarze.
-Nie ma nawet mowy. Kosy też nie możesz okłamywać.
-Wiem, nie umiałabym go skrzywdzić. Jest super facetem. Ale proszę nie mów nikomu, chcę to sama załatwić. – Poprosiłam.
Michał myślał przez chwilę w końcu powiedział.
-No dobra, nie powiem nikomu, ale pod jednym warunkiem?
-Zgodzę się na wszystko.
-Będziesz sprzątać cały dom aż do odwołania, a poza tym masz szlaban musisz wiedzieć, że zrobiłaś źle.
-Zgoda.
W końcu podjechaliśmy pod dom. Szybko wysiadłam z samochodu i uciekłam do siebie do pokoju, ponieważ nie chciałam się pokazywać nikomu w takim stanie, ale nie chciałam też narażać się na pytania Dagmary i młodego. Szybko zabrałam z pokoju jakieś dresy i poszłam pod prysznic, by zmyć z siebie to wszystko. Jednak, gdy spojrzałam w lustro to zaczęłam płakać. Zgubiłam jeden z kolczyków od Grześka. Czemu wszystko jest przeciwko mnie? Czemu nie mogę mieć normalnego życia… czemu jestem taka głupia Nienawidziłam siebie w tym momencie. Po ponad godzinnym prysznicu sprawdziłam swój telefon. Miałam 15 nieodebranych połączeń od Grześka. Bałam się, ale od razu postanowiłam oddzwonić do niego.
-Cześć kochanie, co się stało, że tak się do mnie dobijałeś? – Ledwo radziłam sobie z tym poczuciem winy, ale naprawdę nie chciałam go ranić.
-Ty się pytasz, co się stało? Na imprezie sobie byłaś i nic mi nie powiedziałaś?
-Skąd wiesz?
-Bo twoja kochana przyjaciółeczka Pola oznaczyła cię na zdjęciu. Nie chodzi o sam fakt tej imprezy, ale bardziej o tego gnojka Cupkovica, co sobie stoi obok ciebie, obejmuje cie ramieniem i się głupkowato uśmiechacie! Co wy kombinujecie? Może mnie oszukujesz i wcale mnie nie kochasz?!
-Kosa! Nie przesadzaj. On się uczepił mnie wczoraj strasznie.
-Wcale mu się nie dziwie. Twoja sukienka ledwo tyłek i biust zakrywała.
-Tą sukienkę kupiłam kiedyś z Olą w Rzeszowie, a z resztą ona idealnie pasowała do kolczyków, które mi podarowałeś.
-No jeszcze lepiej. W prezencie ode mnie na urodzinach mojego największego wroga i rywala? Kpisz sobie? – Brzmiał groźnie.
-Przepraszam, myślałam, ze się ucieszysz.
-Ta… bardzo
- Nie złość się Grzesiu. Proszę.
- Paulina, musze kończyć, zaraz musze być na treningu. Zadzwonię później, albo jutro. Pa. – Nie wiedziałam, czy był zły, czy mi uwierzył, miałam nadzieję.
-Pa.
Gdy odłożyłam telefon to w drzwiach mojego pokoju stał już Michał.
-Słyszałem kawałek waszej rozmowy z Grześkiem.
-No i?
-No i to, że nie wiedziałem, że taka z ciebie dobra aktorka Paulinko. – Kpił.
-Daj mi spokój już. Strasznie się z tym czuje a ty jeszcze mi to wszystko wypominasz.
-Rozumiem cię, ale jeszcze kilka dni tak cię pomęczę. Bo tak na serio nie podoba mi się twoje okłamywanie faceta, który dla ciebie rzuciłby w pizdu tą siatkówkę i był blisko ciebie. Jednak zrobisz, co będziesz uważała za słuszne.
Na drugi dzień otrzymałam z rana SMS-a, który był oczywiście od Cupko. „Znalazłem coś, co należy do ciebie, a mianowicie złoty kolczyk. Spotkajmy się na neutralnym terenie w kawiarni w galerii Olimpii o godzinie 14”. Oczywiście się zgodziłam. Przed tym, jak obiecałam Michałowi posprzątałam cały dom i ugotowałam obiad oraz pomogłam Oliemu odrobić lekcje. Po czym szybko ogarnęłam się na tę kawę i ruszyłam w stronę galerii. Byłam sporo przed czasem, więc usiadłam przy jednym ze stolików i zamówiłam gorącą czekoladę. Punkt o 14 przyszedł Konstantin. Pierw oddał mi moją zgubę. Po czym po raz kolejny zaczął mnie przepraszać.
-Paulina, ja nie chciałem tego. Cholernie cię przepraszam. Żałuje tego.
-Równie dobrze mogłam się kontrolować i nie pić tyle wódki.
-przepraszam.
-Przestań. Powiedz lepiej, co z wczoraj pamiętasz?
-Z tego, co pamiętam to właśnie piliśmy wódkę, a ty powiedziałaś, ze głowa cie boli. Ja zaprowadziłem cię do swojego pokoju byś się nie musiała męczyć z tym bólem, a gdy zasnęłaś to cię delikatnie pocałowałem. Więcej nie pamiętam. Przepraszam cię bardzo.
-Czasu nie cofniemy. Niestety… - westchnęłam.
-A powiesz o tym Grześkowi?
-Nie mam pojęcia.
-A ty mówiłeś o tym komuś?
-Tylko Aleksowi, ale obiecał nikomu nie powtórzyć.
-Jak piśnie to obu was porozstrzelam.
-Ma się zrozumieć, bo sam chce o tym jak najszybciej zapomnieć. Ale teraz ciastko na przeprosiny. Tylko mi nie odmawiaj, proszę.
-Ok, znasz moją słabość do słodyczy.
Tak spędziliśmy ze sobą popołudnie, jak starzy przyjaciele… kochankowie… dzieląc wspólną tajemnicę.
_______________________________________________
Kolejny rozdział. Co do pierwszej sceny była ona od poczatku planowana i wymagała ode mnie wiele poświęcenia, więc mam nadzieje, ze wam się ta scena jak i cały rozdział spodoba :) Licze na wasze zdanie :)

17 listopada 2013

Dwadzieścia siedem.

Kiedy wieczorem wróciłam do domu długo biłam się z myślami, czy wypada mi iść na imprezę do Konstantina, w końcu układ spraw między nami chyba nadal był trochę niejasny, a poza tym pozostawała kwestia Grześka… przecież teraz miałam już faceta. Powinnam powiedzieć Grześkowi? A może nie powinnam go denerwować? – Zastanawiałam się, kiedy moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. To był Winiar.
- Mogę przeszkodzić? – Wystawił głowę przez uchylone drzwi.
- Jasne, wchodź. – Odparłam.
- No, bo wiesz Paulina. Idę jutro na imprezę urodzinową do Cupko, pamiętasz wspominałem ci o niej przed twoim wyjazdem do Rzeszowa.
- Taa pamiętam. – Odpowiedziałam markotnie. – Znaczy, przyszedłeś tu powiedzieć, że Dagmara idzie z tobą i mam się zająć Olivierem? – Miałam cichą nadzieję, że jakoś wywinę się od imprezowania. Przynajmniej miałabym dobrą wymówkę dla siebie, dla Cupko, dla Poli.
- Ależ skąd, jestem po prostu ciekaw czy Konstantin ciebie też zaprosił.
- Taaa. Wczoraj zaprosił i mnie i Polę, ale chętnie zostanę z Olim w domu, jeżeli nie macie go, z kim zostawić.
- Nie, nie to wykluczone, a poza tym Dagmara powiedziała, że nie idzie, bo nie będzie się przemęczać i że będzie po pracy, więc tym bardziej jej nie odpowiada, ale ja idę tak naprawdę tylko się pokazać, ale czekaj Paulina… czy ty czasem nie chcesz się wymigać od wyjścia na te urodziny?
- Masz rację trochę chcę. Nie wiem czy wypada iść, w końcu nie przyjaźnię się z Cupko i dawno też nie rozmawialiśmy, zresztą sama nie wiem, co też temu Serbowi do głowy strzeliło, że mnie zaprosił. A poza tym przecież jest Grzesiek. – Tłumaczyłam się.
- Daj spokój, powinnaś iść. Kiedy ostatnio byłaś na jakiejś imprezie, nawet na Sylwestra niezaimprezowałaś.
- Ale Grzesiek…
- Przestań szukać wymówek, Grześka biorę na siebie, a poza tym nie sądzę byś dała mu powody do tego by był na ciebie zły, więc już koniec z tym. Wyjeżdżam jutro o 20.30 I biorę ciebie, jako moją osobę towarzyszącą.
- Ale Michał…
- Nie michałuj mi tu. – Uśmiechnął się. – Ze mną nie pójdziesz?
- No okeeeeej. Niech ci będzie.


Nazajutrz obudziłam się później niż zwykle i od razu przypomniałam sobie o imprezie u Cupkovica. Skoro już musiałam iść to postanowiłam przynajmniej dobrze wyglądać. Wskoczyłam więc pod prysznic i nie szczędziłam swemu ciału ciepłej wody, umyłam włosy, nałożyłam na nie odżywkę, po czym je wysuszyłam, spontanicznie postanowiłam je także lekko zakręcić. Później zajrzałam do szafy

I postanowiłam się przygotować, założyłam biała sukienkę zezłotymi zdobieniami – kupiłam ją kiedyś na zakupach z Olą i jakoś nie było okazji jej nigdzie założyć, do tego założyłam szpilki tego samego koloru. Na uszach oczywiście prezent od Kosy, czyli złote kolczyki które idealnie pasowały do całego stroju- może przez wzgląd na Kosę nie powinnam ich zakładać, ale idealnie dopełniały strój. Zostało mi czekanie na Michała i mieliśmy ruszać w drogę na urodziny Cupko. Nadal miałam wątpliwości, ale już nie mogłam się niestety wycofać.  Gdy weszliśmy do mieszkania, była praktycznie już cała drużyna Skry i Pola oraz kilka osób których nie znałam. Ja starałam się być w zasięgu Michała. Impreza jak impreza, dużo alkoholu, liczne toasty. Starałam się dużo nie pić napojów wysokoprocentowych, aby później nie skończyło się to jakąś tragedią.  W zastępstwie za Dagmarę, prawie cały wieczór przetańczyłam z Winiarem. Po północy Michał postanowił już iść, pytał, czy zabiorę się z nim, ja jednak zostałam przekonana przez Polę więc zostałam. Oczywiście obiecałam być grzeczna. Z Polą postanowiłyśmy się chwilę przewietrzyć na balkonie.
-Paulina i jak się bawisz?
-Dobrze, a ty?
-Zajebiście, ale czy mi się wydaje, że coś cię gryzie?
-Aj daj spokój, nie martw się o mnie.
-Chodzi o to, co było między tobą, a Konstantinem?
-Może…
- Paulina, nie przejmuj się tym dzisiaj, z tego co zauważyłam Cupko ma już nieźle w czubie, więc nie musisz przed nim zachowywać jak obrażona. Poza tym minęło tyle czasu.
- Dobra już dobra, nie myślmy o tym, chodźmy do środka, bo zaraz tu zamarznę.
Gdy obie weszłyśmy do mieszkania to ni stąd ni zowąd pojawił się obok nas Aleks. Oczywiście był nieźle wcięty. Zaproponował nam drinka. Jednego, słabego w dodatku nie potrafiłam go sobie odmówić.  Zaczynało być wesoło. Rozmawialiśmy sobie popijając kolejne drinki a mnie już lekko szumiało w głowie, gdy nagle obok nas znalazł się Konstantin.
Oczami Konstantina
Gdy Winiar poszedł starałem się złapać Paulinę, tak aby w pobliżu nie było Poli. Chciałem z nią szczerze pogadać. Kątem oka zauważyłem, ze dziewczyny wraz z Loczkiem stali i popijały drinki. Gdy podszedłem kończyli pić kolejnego drinka. Kiedy spojrzałem na Paulinę z bliska wyglądała niesamowicie w tej białej przylegającej do jej ciała sukience, a jej odsłonięte nogi prosiły by na nie patrzeć. To nie tak, że byłem na nią napalony, po prostu cały czas w mojej głowie są te rozmowy po nocach, te nasze spotkania i jej cudowny uśmiech. Coraz bardziej żałuje, że ją straciłem. Jednak z rozmyśleń wyrwał mnie Aleks podający mi drinka.
-No, co Cupko 27 lat ci stuknęło, coraz bliżej 30.
-Dajcie spokój. Nie wyliczajcie mi lat, bo ja się czuję i wyglądam na młodego chłopca. – uśmiechnąłem się szeroko. – nie Paulina? – dotknąłem celowo jej ramienia i natychmiast poczułem, że trzeźwieję.
-No tak ty wiecznie osiemnastolatek- zaśmiała się Paulina.
-Można tak też powiedzieć.
Rozmawialiśmy jeszcze z całym towarzystwem wesoło, a Paula była tak naturalna i cały czas się śmiała. W pewnej chwili Pola złapała Alka za rękę i wyciągnęła go na parkiet, a ja roześmiałem się i powiedziałem
- przyda mu się trochę ruchu może trochę otrzeźwieje.
- tobie też by się przydało. – zachichotała Paulina.
- że niby jestem pijany? – zaśmiałem się a w tej chwili zaczęła się wolna piosenka, to było jak pieprzone przeznaczenie. – no dobra, to idziemy tańczyć nie? – uśmiechnąłem się lekko.
- lepiej nie, czuję się trochę wcięta, a poza tym…
- damy radę.
W chwilę poźniej byliśmy już na parkiecie, a ja obejmowałem Paulę szepnąłem jej do ucha, że wygląda bardzo pięknie. Ona się tylko uśmiechnęła nieśmiało, ale poczułem, że zesztywniała. 
- Cupko nie powinnam, ty też nie.
- jesteśmy przecież tylko przyjaciółmi.
Paulina nie odpowiedziała, więc po chwili żeby nie trwać w tej ciszy zagadałem.
-Jak się bawisz?
-Jest super. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego.
-To może się napijemy czegoś mocniejszego?
-No nie wiem. Może powinnam wracać?
- a co to kopciuszek? północ już wybiła.
- miałam jechać z Michałem.
- to byłaby wielka szkoda, chodź nie daj się prosić. Jeden kieliszek wódki cię nie zbawi.
-okeej, ale jeden.

Tak się zaczęło. Piliśmy jeden kieliszek za drugim, toast za toastem, śmieliśmy się w najlepsze. W pewnym momencie Paulina zaczęła narzekać, że jej się kręci w głowie. Postanowiłem ją położyć do siebie do pokoju, aby przespała się u mnie, nie powinna wracać w takim stanie do domu.  Zresztą chyba nie miałby jej kto odwieźć, ja też byłem nieźle sprany, i zapewne to mną kierowało. Odprowadziłem ją do pokoju i położyłem na łóżku, wyglądało na to jakby od razu zasnęła, miała taką pogodną twarz, lekko się uśmiechała i była naprawdę piękna. Nie wiem, co mną kierowało, nie wiem czemu to zrobiłem, ale pochyliłem się nad nią i pocałowałem ją lekko w usta.
_________________________________________________________________________
Witam was ponownie :)  Wiem wiem, rozdział trochę z poślizgiem, ale jest. Licze na wasze komentarze i zapraszam do czytania. ♥

25 października 2013

Dwadzieścia sześć.

Kiedy Dagmara z Michałem weszli do pokoju byli w szoku.Nic dziwnego… niespodziewali się tego po nas. Dagmara zabrała Oliego do kuchni mówiąc cos o tym, że nie powinien oglądać takich rzeczy, a Michał zaczął się śmiać w niebogłosy. – Bardzo śmieszne pomyślałam…czułam się tak zażenowana tą sytuacją jak jeszcze nigdy w życiu. Kątem oka spojrzałam na Kosę, był chyba jeszcze bardziej zawstydzony niż ja.Michał szybko opuscił salon abyśmy się ubrali. Strasznie nam było głupio. Posprzataliśmy po sobie pobojowisko, jakie panowało w dużym pokoju i poszliśmy na górę by nie pokazywać się Winiarskim na oczy.
-Pauliś, ja już wrócę lepiej do Rzeszowa. – mruknął Grzesiek. – Nie chce żebyś przeze mnie miała przegwizdane u Winiarskich.
-Grzesiek nie jedź. Nawet się tobą do końca nie nacieszyłam. Widzimy się tak rzadko.
-Wiem, ale decydując się na bycie z siatkarzem poniekąd zgadzałaś się także na rozłąkę.
-A kiedy przyjedziesz?
-Nie wiem, mam nadzieje, że jak najszybciej. – uśmiechnął się blado.
Grzesiek przytulił mnie bardzo mocno i złączyliśmy nasze usta w delikatny pocałunek.Kosa opuścił mój pokój, żebym mogła ubrać się jak człowiek, w końcu cały czas paradowałam w piżamie.

Oczami Kosy

Gdy zszedłem na dół w kuchni siedziala sama Dagmara. Postanowiłem ją przeprosić za to co zaszło.
-Dagmara, przepraszam cię za to co się stało. Głupio mi teraz.
-Oj Kosa i co ja mam z wami zrobić? Jesteście dorośli, ale nie mogliście się przenieść chociaż na górę?
-To tak nagle i nie było czasu. Cholernie wstyd mi.
- Rozumiem, proszę tylko, żeby się to już więcej nie powtórzyło.
- Daję słowo. Jeszcze raz cię bardzo przepraszam.
-Już daj spokój. Było minęło. – Dagmara się delikatnie uśmiechnęła.
Postanowiłem jeszcze przeprosić Winiara. Tu już tak łatwo jak z Dagą nie będzie. Zaszedłem do niego do salonu i przysiadłem się na kanapie.
-Winiar, cholera głupio mi że tak wyszło, że tak nas przyłapaliście.
Michał znowu zaczął się śmiać.
- Proszę cię, nie pomagasz mi.
- Po prostu bawi mnie ta sytuacja. – Winiarski spoważniał. – Kosa, ale tak serio, czemu w salonie?
-No tak jakoś wyszło.
-Okej, okej, bylebyś małego Kosoczka nie zrobił, bo Igła cię chyba wykastruje.
-Nie no potomka nie będzie.
- Ale wiesz jak to jest Grzesiu. Tego się nie planuje.
- No ja wiem. Stary facet jestem… wiem, co robić żeby nie narobić. – Roześmiałem się chyba pierwszy raz tego dnia. Po chwili również Michał zaczął się ze mną śmiać, ale zaraz zapytał.
- Ale serio nie myślisz o dzieciach? Ja mam Oliego, kolejna pociecha w drodze… jestem szczęśliwy.
- Może kiedyś, jak na razie to trochę za szybko, a poza tym przecież Paulina ma przed sobą całe studia.
Oczami Pauliny
Spontanicznie, na przeprosiny postanowiłam zrobić ciasto. Co tu kryć… kuchnia była też dobrym schronieniem przed oczami moich współdomowników, w końcu kto chciałby stać przy garach w Nowy Rok. Od rana nie wiedziałam nikogo z Winiarskich, przemknęłam tylko obok małego Oliego, nawet z nim nie chciałam rozmawiać, jeszcze zacząłby wypytywać co robiłam z „wujkiem Kosą”, chociaż pewnie i tak pytał Dagmary.
Podczas miksowania masy do ciasta ktoś złapał mnie od tyłu w pasie. Oczywiście był to nie kto inny niż pan Kosok.
-Chcesz usłyszeć co mają do powiedzenia panstwo Winiarscy?
-No wal śmiało, bardzo są źli?
-Dagmara troche, ale rozumie.
-A Michał?
-Obiecał, że słówka Ignaczakom nie piśnie.
-Co ja bym bez ciebie zrobiła?
-Nie miałabyś przypału. – wyszczerzył swoje zabki w moim kierunku.
-Jak to mówią, No risk, no fun.
-Moja najpiękniejsza poliglotka, moja panna Ignaczak. – zanurzył nos w moich włosach, a ja czułam jego ciepły oddech na karku.
-Wiesz… kocham cię Kosa.
Grzesiek spojrzał na mnie uważnie a po chwili szepnął.
- Ja ciebie też, jak nikogo nigdy wcześniej, a teraz pomogę ci upiec to ciasto. Razem szybciej.
Faktycznie we dwoje uporaliśmy się z ciastem w mniej niż pół godziny. Po godzinie siedzieliśmy całą rodziną i jedliśmy jeszcze ciepłe ciasto z lodami. Winiarskim smakowało, a Oli jakby mógł to zjadłby cały wypiek. Podczas posiłku Winiarscy cały czas powtarzali, że nic się nie stało i że już wszystko w porządku, ale nadal nie potrafiłam im spojrzeć w oczy. Po skosztowaniu wraz z Kosą udaliśmy się do mojego pokoju po rzeczy Grześka. Zaoferowałam się, że zawiozę go na dworzec do Łodzi. Pożegnał się z Winiarami i ruszyliśmy w kierunku miasta. Przez drogę próbowałam powstrzymywac  łzy, lecz bez sukcesu. Kosa to zauważył i kazał mi się zatrzymać.
-Kochanie nie płacz, przecież będę dzwonił i pisał.
-Wiem, ale znów będę musiała tyle czekać, aż przyjedziesz i będziesz blisko mnie.
-Musimy dać rade, kto jeżeli nie my, a poza tym jesteś dzielną kobietą.
-Już za tobą tęsknie. Szczerze? Chyba uzależniłam się od ciebie.
- Oj Paulinko, to ty chyba nie wiesz co ja teraz czuję, ale motywuje mnie to, że się kochamy, miłość musi zwyciężyć.
Uśmiechnęłam się blado.
- Ale chodź już jedziemy – powiedział w końcu Kosa – bo zaraz w samochodzie powódź zrobisz z tych łez.
Kiedy odwiozłam Grześka na dworzec postanowiłam zakupić coś do jedzenia i nie pokazywac się Winiarskim na oczy.W swoim pokoju mogłam chwilę przemyśleć wszystko tą dzisiejszą noc, to, że już nie jestem dziewicą i w końcu to jak poradzę sobie najbliższe miesiące bez Grzesia. Z moich rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi. Okazało się, ze to Dagmara chce pogadać.
-Paulina nie masz po co nas unikać, nie jesteśmy na ciebie źli. Strasznie nas zaskoczyłaś, to wszystko. Zawsze taka porządna dziewczyna, a tu proszę. – uśmiechnęła się.
-Ale mi głupio, nie potrafię wam spojrzeć w oczy.
-Gdybyśmy wrócili później to by tego nie było.
-Teraz to możemy gdybać.
- Daj spokój Paulina, przyszłam tu, bo mam ci coś do powiedzenia.
- Zamieniam się w słuch. – powiedziałam sztampowo.
- Na przerwie, między świątecznej byłam u lekarza. – Dagmara dotknęła swojego wystającego już brzuszka. – To już piąty miesiąc, poznałam płeć dziecka. – Urwała.
- No móóóóów. – Zrobiłam błagalne oczy.
- To chłopiec. – uśmiechnęła się, a ją objęłam.
- Powiedziałaś już Winiarowi?
- Jasne. Na początku był trochę zawiedziony, ale teraz jest tak szczęśliwy, jak jeszcze nigdy.
Rozmowe przerwał nam mój telefon. To była Pola. Bardzo chciała się dziś spotkać. Oczywiście zgodziłam się, ponieważ jej to w nocy obiecałam. Przeprosiłam jeszcze raz Dagmarę i ubrałam się troszkę lepiej niż w to co miałam na sobie. Spotkałyśmy się o 17 w galerii na kawie.Jeszcze raz bardzo mnie przeprosila za tamtą sytuację przed świętami. Oczywiście jej wybaczyłam.
-Masz śliczną bransoletkę. Pewnie droga była. – powiedziałam z uśmiechem.
-Yyy nie wiem czy droga, ponieważ ją dostałam. – Wyglądała na trochę zakłopotaną.
-OOO, a od kogo?
-Od Kacpra.
-Od TEGO Kacpra?!
-No tak, no bo ja i on, no my… - zrobiła pauzę – jesteśmy parą. – Wykrztusiła w końcu.
-Ale jak to ty i on? Jestem w szoku.
-Życie płata różne figle. Najwazniejsze że on kocha mnie a ja jego. Zresztą ja czułam to już od dawna. – uśmiechnęła się.
-No to szczęścia wam.
- Nie masz nam tego za złe?
- Ależ skąd? Ja też nie jestem już sama.
- -Uuuu isię mi nie pochwaliłaś? Kto to taki?
-Kosa.
-O matko! W końcu! Kochana obyście byli szczęśliwi i by zwiążek trwał długo. Te śliczne kolczyki to pewnie od niego, co?
-Dziękuję i tak od niego.
Nagle naszą rozmowę ni stąd ni zowąd przerwał Konstantin, który niewiadomo skąd zjawił się przy naszym stoliku. Pola pozwolila mu się dosiąść do nas, a on zaczął się tłumaczyć, że był w kinie i zobaczył nas z daleka. Oczywiście wypytywał o sylwestra i jakie mamy plany na jutro. Obie równocześnie odpowiedziałyśmy, że nie mamy żadnych planów. A ten nagle wypalił z jego imprezą urodzinową, o której btw. jeszcze przed świętami wspominał Winiar, zapowiadała się „gruba” impreza. Całkiem o tym zapomniałam, tak czy owak nie sądziłam, że Cupko mnie zaprosi. Pola chętnie się zgodziła przyjść, ja jednak miałam mieszane uczucia, w końcu już nie przyjaźniłam się z Cupkovicem. Koleżanka zaczęła mnie przekonywać, że będzie fajnie i ostatecznie i ja zgodziłam się na tę imprezę. Konstantin wyglądał na bardzo zadowolonego z tego faktu, szczerzył się jak głupi do sera, a ja tylko odwzajemniłam uśmiech… może pora schować dawne urazy, w końcu minęło już tyle czasu…
________________________________________________________________
Licze na waszą opinię. Kolejny rozdział pojawi się jak minimum będzie 10 komenatrzy.
 Na tym blogu korektę tekstu i blędów poprawia Agnieszka Buczek :)

1 października 2013

Dwadzieścia pięć.

Gdy wróciłam do domu w salonie krzątali się ładnie ubrani Ignaczakowie. Nie było zbędnych pytań gdzie byłam, bo było to dosyć oczywiste, ale za to spadł na mnie obowiązek robienia za opiekunkę, ponieważ Iwona z Krzyśkiem wybrali się na imieniny znajomego. Obiecali, że ze względu na mnie nie będą tam długo gościli. Kiedy pojechali zaczęliśmy wraz z dziećmi oglądać bajki. Czas zleciał nam tak szybko, że nawet nie zauważyłam, powrotu rodziców dwóch urwisów. Iwona wzięła Dominisię do kąpieli, a Krzysiek oczywiście zaczął rozmowę o moim wyjeździe.
-No młoda to, kiedy jedziesz do Bełchatowa?
-Jutro z rana chciałabym wyruszyć.
-O nie nie nie. Wyglądasz jak chodząca śmierć. Jedyna opcja w Sylwestra, ale to, jeśli będziesz się lepiej czuć.
-Krzysiek nie rób ze mnie niemowlaka!
-Albo 31 albo w ogóle.
-Jejku no! Ja chce jechać jutro!
-Poczekaj tak z półgodzinki i wrócimy do tej rozmowy.
Ten czas spędziłam u siebie w pokoju i pisałam z Olą Kłosika. Informowała mnie, że na Sylwestra jadą do Wrony do Bydgoszczy. Zdążyłam odłożyć laptopa, gdy do pokoju wpadli Ola i Piotrek. Zamiast cześć czy coś oni od razu zaczęli krzyczeć, że do Bełchatowa mnie nie puszczą zwłaszcza w takim stanie.
-Ej czuję się już o wiele lepiej, więc mogę jechać na spokojnie.
-Ani mi się waż! Nie chcę mieć cię na sumieniu, jeszcze przez to choróbsko jakiś wypadek się wydarzy! -Ola wręcz krzyczała. Może miała rację trochę.
-Przemyśle to jeszcze, ale nie histeryzuj.
Ola chciała mnie przytulić, lecz ostrzegłam ją żeby nie podchodziła tak blisko, bo cały czas zarażam. Gdy się odsunęła w końcu zaczęła szukać czegoś w torebce. W końcu wyjęła małe pudełeczko.
-To od Kosy. Poprosił mnie bym mu pomogła wybrać, bo sam nie wiedział, jakie. Ale jedna sprawa. Otworzysz jak będziesz sama w pokoju.
-Ale dlaczego? Korci mnie strasznie.
-Musisz wytrzymać.
-No dobra. – odparłam w końcu poddając się.
Po tym długo rozmawialiśmy jak za starych czasów, gdy dopiero Piotrek z Olą przeprowadzili się do Rzeszowa. Wtedy na rozmowach o bzdurach mogliśmy rozmawiać ładnych parę godzin. W końcu nastała późna godzina, więc Nowakowscy zaczęli się zbierać. Życzyli mi szybkiego powrotu do zdrowia i szczęścia z Grześkiem. W końcu zostałam sama w pokoju. Dzieciaki już spały, więc byłam pewna, że nikt już nie wleci do mojego pokoju. Nareszcie mogłam zobaczyć, co skrywa w sobie te malutkie pudełeczko. W środku znajdowały się złote kolczyki z diamencikami. Byłam cholernie zaskoczona. Dopiero po chwili, gdy się ocknęłam założyłam je i przeglądałam się w lustrze. Były cudowne. Od razu postanowiłam zadzwonić do Grześka.
-Cześć kochanie.
-Cześć misiu, jak się czujesz?
-Nadal mi zimno, ale przyszedł do mnie spóźniony Mikołaj i dał mi prezent.
-O a jaki prezent?
-Dobrze wiesz Grzesiu. Czemu nie dałeś mi go osobiście?
-Szczerze? Nie znam się na kobiecej biżuterii. Chciałem ci dać sam, ale no wiesz rodzice są u mnie i niestety nie mogłem przyjechać i zobaczyć osobiście jak się cieszysz.
-Dziękuje.
-Oj no nie ma, za co.
-A co do Bełchatowa
-hmm?
-To jadę dopiero w sylwestra. Akurat trochę się podkuruje.
-Ale nie zapominaj, że jadę z tobą. Dzwoniłem już do Michała i się zgodził, żebym ci towarzyszył.

Kilka dni później
Przez te kilka dni Grzesiek był moim częstym gościem. Cały czas przynosił mi mały koszyczek owoców a w tajemnicy przed Krzyśkiem przemycał jakieś ciastka. Igła zaczął się śmiać, że Grzesiu powinien się do mnie wprowadzić. Ostatnio Grzesiek mówi o tym, co by było jakby zdecydował się na transfer do Bełchatowa. Oczywiście mu odradzałam, bo każdy wie, że Kosa w Rzeszowie czuje się najlepiej. Dzień przed wyjazdem czułam się o wiele lepiej, choć jeszcze gardło mnie bolało i miałam katar, ale to nic przy tym, co było kilka dni temu. W końcu nadszedł upragniony dzień wyjazdu do Bełchatowa. Kosa koczował już u mnie od 7 rano z torbą. Nagle dostałam od Dagmary telefon. Powiedziała, że jedzie z Miśkiem i Olim do swoich rodziców i że dom będzie wolny, ale i tak możemy przyjechać. Po rozmowie znieśliśmy z Grzesiem do samochodu moje walizki i poszliśmy zjeść śniadanie. Krzysiek przygotował jajecznicę. Była przepyszna. Po śniadaniu pożegnałam się z Ignaczakami i ruszyliśmy z Grześkiem do Bełchatowa. W drodze nie obyło się bez małych postojów po chusteczki i tabletki na gardło czy też po coś ciepłego do jedzenia. W Bełchatowie byliśmy na godzinę 17. Pierwsze, co to wnieśliśmy moje toboły na górę do pokoju. Się chłopak zdziwił jak zobaczył nad łóżkiem na tablicy korkowej nasze wspólne zdjęcie z urodzin Michała. Gdy chciałam zejść po resztę walizek to kazał mi zostać i się zdrzemnąć, ponieważ nadal jestem chora i sen jest mi wskazany.
Oczami Grześka
Ten czas, w którym moja dziewczyna śpi postanowiłem wykorzystać na małe zakupy i przygotowanie skromnego Sylwestra. Zamiast zwykłego szampana kupiłem Picollo, ponieważ Paulina nadal bierze leki, a alkohol mógłby jej zaszkodzić. W salonie przygotowałem dla nas stolik, na którym znajdowały się talerze z różnorodnymi kanapkami, półmiski z chipsami i ciastkami. Może skromnie, ale nie miałem zbyt dużo czasu na przygotowanie i brak pomysłu. Gdy dopinałem wszystko na ostatni guzik to usłyszałem kroki na schodach. Okazało się, że moja chorowitka już wstała.
-Paulinko w ramach rekompensaty za to, że nie możemy być teraz na jakiejś parapetówce czy też na jakimś balu sylwestrowym oferuje te o to skromne dania i Sylwestra z dwójką.
Paulina zaczęła się śmiać wtulając się we mnie i szepnęła
– To na pewno będzie najlepszy sylwester w moim życiu, bo spędzony z tak wspaniałym facetem.
Podczas oglądania telewizji i zajadania się naszymi przekąskami, Paulina postanowiła umilić czas i porobić mi małą sesje zdjęciową. Tak szybko czas zleciał, że nie zauważyliśmy, kiedy zaczęła dochodzić północ. Szybko pobiegłem po kieliszki do naszego Picollo, co wywołało u Pauli śmiech. Gdy wybiła północ złożyliśmy sobie nawzajem życzenia. Po chwili zaczął rozbrzmiewać telefon mojej ukochanej. Okazało się, ze to Nowakowscy z życzeniami. Chwile sobie z Olą plotkowały, bo Pit już mi pisał, żebym zabrał Pauli telefon. Ledwo się jedna rozłączyła to zaraz druga tym razem Pola. Widziałem po minie Pauliny, że nie uśmiechało się jej z nią gadać. Dało się wyłapać, że tamta ją przeprasza. Gdy rozłączyła się to jeszcze wspólnie zadzwoniliśmy do Michała i Dagmary składając im życzenia noworoczne.  Gdy odłożyła telefon to na zegarze było już trzydzieści minut po północy. Zacząłem się śmiać, ze mam bardzo rozchwytywaną dziewczynę.
-Kochanie powinnaś już iść spać, nie powinnaś się przemęczać.
-Grzesiu, ale ja senna nie jestem.
-Jak to?
-Mam ochotę na zupełnie coś innego.
Oczami Pauliny.
Grzesiek spojrzał na mnie a na twarzy wymalował mu się uśmiech. Byłam pewna, że doskonale zrozumiał moje intencje, więc zaczęłam go namiętnie całować. Nasze języki złączyły się w erotycznym tańcu. Oplotłam Grześka ramionami a moje dłonie zaczęły kreślić na jego plecach esy i floresy. Tymczasem mój kochany zdjął ze mnie szlafrok, zostałam zatem już tylko w skromnej piżamce. Mimo chłodu i wiatru wiejącego za oknem my odczuwaliśmy tylko przyjemne ciepło. W kominku nadal palił się ogień, a pokój znajdował się w poświacie jego przygaszonego blasku. Atmosfera wydawała się być zatem dosyć sprzyjająca, a ja czułam, że to już najwyższy czas, i że Grzesiu był odpowiednim facetem. Tak, byłam dziewicą, ale mój brunet o tym nie wiedział. Włożyłam Grzesiowi ręce pod koszulkę i zaczęłam błądzić po jego umięśnionym torsie. Po chwili pozbyłam się tej zawadzającej części garderoby. Oderwałam usta od Grzegorza… nie potrafiłam sobie odmówić długiego spojrzenia na jego muskularną klatkę piersiową, nawet nie zauważyłam kiedy mój partner zaczął się dobierać do mojej piżamki. Nagle kanapa, na której leżeliśmy stała się zbyt ciasna. Przenieśliśmy się na podłogę, gdzie nic nie hamowało naszych ruchów, a ja zostałam już tylko w bieliźnie… a siatkarz w bokserkach. Czułam jego pocałunki na całym ciele, ciągle mnie nimi obsypywał, co sprawiało mi nie mało przyjemności, ja odwzajemniałam mu się tym samym, co jak widziałam bardzo mu się podobało. Do tej pory to ja górowałam nad Grzegorzem, jednak dosyć niespodziewanie w tej chwili to on przejął inicjatywę. W ciągu sekundy znalazł się nade mną. Usiadł na mnie i z rozbrajającym uśmiechem rzekł.
- teraz panno Ignaczak już chyba nie uciekniesz, co?
- nie mam zamiaru, a może powinnam? – Powiedziałam kokieteryjnie.
- zastanów się dwa razy moja droga, za chwile może już nie być odwrotu. – Poruszał znacząco brwiami.
- zaryzykuję. – Wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiechu.
- sama tego chciałaś. – Mruknął i przyparł mnie do ziemi jak napastnik własną ofiarę, z tej pułapki nie było ucieczki… ale kto powiedział, że ja chciałam uciekać? Grzesiu spojrzał na mnie jeszcze raz, po czym przeniósł wzrok na moje piersi zamknięte do tej pory w białym staniku. Ujął w dłoń jedną z nich i wyciągnął ją z miseczki przez chwilę przyglądał się jej z żądzą, a po chwili  otoczył mój sutek własnymi ustami, w tym czasie drugą pierś podrażniał palcami wolnej dłoni. Jakże przedziwne uczucie pomyślałam tak słodkie a zarazem jakby bolesne, aż nie wiadomo czy prosić o jeszcze czy o zakończenie tego „cierpienia”. Każdy ruch języka Grzesia odczuwałam tak jakby podwójnie, każdy wędrował aż do wnętrza mojej kobiecości i skutecznie drażnił. Po chwili mój chłopak uniósł mnie do pozycji półsiedzącej i zdjął ze mnie sprawnym ruchem stanik, po czym wziął w posiadanie moją drugą pierś i to było najintensywniejsze odczucie w moim życiu. Kiedy już myślałam, że za chwilę oszaleję z mocy odczuwanych bodźców Grzesiu przestał za co byłam mu po trosze wdzięczna. To nie był jednak koniec, po chwili mój mężczyzna położył się obok mnie i zaczął przesuwać dłonią z moich piersi, przez brzuch aż do linii mojej bielizny. Przez jakiś czas przesuwał palcem w tym miejscu by po chwili przenieść dłoń na moje uda i pieścić je zmysłowym dotykiem. Już w tej chwili wiedziałam, że co jak co, ale jak postępować z kobietą to Grzegorz wie. W jednym momencie zostałam pozbawiona jedynej „obrony” przed tym, co miało się dziś stać. I oto leżałam przed moim mężczyzną całkiem naga, a on pożądliwie przesuwał wzrokiem po moim ciele, rzuciłam zatem na niego okiem jego wszystkie mięśnie wydawały się napięte, a wyraz twarzy był nie do odczytania, spuściłam wzrok na bokserki Grześka. Wydawały się jeszcze bardziej napięte niż jego mięśnie, i o ile jeszcze chwilę temu byłam pewna tego czego chcę, tak w tej chwili się po prostu bałam tego co ma nastąpić. Nie było już jednak odwrotu, a poza tym, to był przecież mój facet. Komu, jak nie jemu mam się zawierzyć? Moje obawy i przemyślania przerwał Grzesiu.
- coś nie tak? – spytał z troską.
Nie odpowiedziałam.
- Mała? Chyba się nie wstydzisz? Jesteś taka piękna.
- jeżeli mam być szczera to nie, i wszystko jest w porządku. – powiedziałam przełykając ciężko ślinę.
- na pewno tego chcesz?
- jeżeli jeszcze raz zapytasz, to nie wiem co odpowiem. – powiedziałam poddenerwowana.

- no już, już. – Grzesiu położył się na mnie delikatnie i mnie przytulił. – ale już spokojnie. – i pocałował mnie długo, namiętnie i żarliwie, w tym czasie jego dłonie powędrowały w dół mojego ciała, a ja wręcz instynktownie rozsunęłam nogi, a to co działo się dalej na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Grzegorz był tak kochany i delikatny jak zawsze, a po wszystkim przeniósł mnie na kanapę, otulił kocem i przytulił do siebie. Tak zasnęliśmy, w Nowy Rok obudził nas chrzęst zamka w drzwiach i dźwięk rozmów dobiegających z korytarza. I mnie i mojego chłopaka ogarnęła konsternacja. Zdążyłam tylko wyżej podciągnąć kołdrę, kiedy do salonu wpadł uradowany Oli a za nim Dagmara z Michałem. – o nie… - pomyślałam.

_____________________________________________________________________
Przepraszam za swoją nieobecność, ale jak wiecie szkoła i w dodatku brak weny. Matura is coming -.- Mam nadzieje, ze spodoba wam się dalsza część przygód Pauliny i innych. Zachęcam do komentowania i do zobaczenia następnym razem ♥

28 sierpnia 2013

Dwadzieścia cztery.

I tak oboje zasnęliśmy wtuleni w siebie. Kolejnego dnia bezczelnie zostałam obudzona przez Grześka o 8 rano. Zjedliśmy jajecznicę przyrządzoną przez mojego towarzysza, po czym ubraliśmy się bardzo ciepło i ruszyliśmy na stok. Na początku było ciężko, głównie z tego względu, że na nartach nie jeździłam od kilku lat. Później zaczęłam się rozkręcać, jednak nie obyło się bez kilku wywrotek. Jak nie ja upadłam na tyłek to Grzesiu. Oboje bawiliśmy się wyśmienicie .
Po tym na chwile udaliśmy się do baru na gorąca herbatę z cytryną, która miała nas rozgrzać, abyśmy mogli kontynuować harce na śniegu. Wypiwszy napój udaliśmy się na dwór, lecz już bez nart. Zaczęliśmy lepić bałwana, nie dokończyliśmy go jednak, ponieważ Kosa wykorzystał moją nieuwagę i zaczął mnie rzucać pigułami śnieżnymi. Nie byłam mu dłużna i również zaserwowałam mu małą dawkę białego szaleństwa. Na jednej śnieżce się nie skończyło, więc nasza zabawa przeistoczyła się w małą bitwę, w efekcie czego boje wylądowaliśmy w zaspie śmiejąc się i nacierając śniegiem. Tą wymianę szaleństw zakończył Grzesiu przytrzymując mi ręce po bokach głowy spojrzał na mnie z góry by po chwili złożyć na moich ustach gorący pocałunek. Pewnie całowalibyśmy się tak jeszcze chwilę, gdyby nie komentarz przechodzącej nieopodal staruszki z dzieckiem
- Krzysiu nie patrz w tamtą stronę! Ta dzisiejsza młodzież… tylko zabawa i demoralizacja im w głowie… co się dzieje z tym światem? Gwałty w biały dzień.
Na ten komentarz szybko wstaliśmy, a ja tylko nieśmiało uśmiechnęłam się do kobiety, miałam lekkie  wyrzuty sumienia, ale szybko wyzbyłam się ich słysząc grzesiowe żarciki. Cali w śniegu wróciliśmy do naszego domku by się przebrać i ogrzać. Jednak Kosa niedługo pozwolił mi się rozkoszować przyjemnym ciepłem, ponieważ wyciągnął mnie do restauracji. Zaskoczył mnie tym całkowicie. O dziwo nawet stolik był już zarezerwowany. Stał sobie w kącie z dala od ludzi. Był ładnie przystrojony i stały na nim nawet świece. Zastanawiałam się chwile co on knuje, ale nie miałam żadnych pomysłów.
Kosa zamówił kurczaka po staropolsku ja natomiast postanowiłam zjeść sałatkę z kurczakiem. Do tego doszła jeszcze butelka białego wytrawnego wina. Jedząc spokojnie rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Po skończeniu posiłku Grzesiu w pewnym momencie objął moją dłoń i spojrzał mi głęboko w oczy. Wiedziałam, że coś się święci.
-Paulina – zrobił pauzę – mam takie pytanie do Ciebie. Pewnie wyjdę na głupka albo coś w tym stylu, ale czy zostaniesz moją dziewczyną? Uznałem, że lepiej zapytać.
Na mojej twarzy wymalowało się zaskoczenie, nie wiedziałam, że z Kosy taki oficjel, nikt dotychczas nie spytał mnie o coś takiego. Jakoś zawsze związek powstawał spontanicznie. Muszę jednak przyznać, że bardzo spodobało mi się to, że mnie spytał.
-Grzesiek – uśmiechnęłam się szeroko. – ależ oczywiście, że tak, zostanę twoją dziewczyną.
Wyraz twarzy mojego już chłopaka zmienił się z zasępionego w uśmiechnięty.
-Kocham cię piękna. – przyciągnął moją dłoń do ust i ucałował z namaszczeniem. – piękna i już moja. – dodał jakby mówiąc do siebie.
Zachichotałam. Ale nie ukrywam , wzruszyłam się na te słowa. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę rozmawiając, po czym skierowaliśmy się w stronę domku trzymając się za ręce. Gdy weszliśmy to oboje nie wytrzymaliśmy napięcia i zachłannie dopadliśmy do swoich ust. Muszę przyznać, że cholernie za tym tęskniłam. Smakując swoje ciepłe wargi zrzuciliśmy z siebie kurtki, aby czym prędzej poczuć pod palcami swoje rozpalone ciała. Ubrania wydawały się być w tym momencie największą z przeszkód, więc sukcesywnie się ich pozbywaliśmy znacząc nimi ścieżkę od drzwi wejściowych do sypialni, ażeby tam opaść na wielkie, miękkie łoże. Mimo, że w dziedzinie seksu byłam zaledwie początkującym dziewczęciem pchnęłam Grzegorza na łóżko i spojrzałam na jego zaskoczoną, ale i chyba zadowoloną twarz. Jego oczy mówiły „chcę więcej” uśmiechnęłam się pod nosem przenosząc spojrzenie na jego wyrzeźbiony i muskularny tors stworzony chyba po to aby na niego patrzeć… i  dotykać oczywiście. Przez chwilę cieszyłam oczy tym widokiem , jednak odmawiając sobie rozkosznej chwili obserwowania jego klatki piersiowej przeniosłam spojrzenie ponownie na jego twarz. Patrzył na mnie pożądliwie, a ja rozkwitałam pod jego wzrokiem jak wiosenny kwiat. I mimo, że stałam przed nim jedynie w bieliźnie jeszcze nigdy nie czułam się tak piękna jak w tej chwili. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, a po chwili usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam całować jego tors zbliżając się do ust, aby ponownie się w nich zatopić. Złączywszy się w kolejnym pocałunku zaczęliśmy eksplorować nieznane sobie dotychczas rejony naszych ciał. Czułam dłonie Grzesia na plecach, zmierzające w stronę moich majteczek, kiedy jego dłonie spoczęły na mojej pupie postanowiłam się z Grzesiem zabawić. Oderwałam się niechętnie od jego ust i usiadłam na nim.
- Grzesiu a nie poszedłbyś się ogolić? – wyszczerzyłam do niego żeby w uśmiechu. Na te słowa brunet uniósł dłoń do brody i się po niej pogłaskał, zarost był, co u Grzesia typowe kilkudniowy.
- Aż tak ci przeszkadza? – spojrzał na mnie prosząco.
Skinęłam głową i zeszłam z Kosy… a niech sobie poczeka te pół godziny a co! – pomyślałam.
  -Kochanie, to ja sobie wskoczę od razu pod prysznic, a jak wrócę to kontynuujemy wcześniejszą czynność, no chyba, że pójdziesz mi umyć plecy? – uśmiechnął się pewny siebie.
-Ty, ty Kosok ty się aż tak nie rozpędzaj- zaśmiałam się – idź już się umyj, bo ominie cię okazja. – prowokacyjnie zagryzając wargę. Skąd u mnie ta pewność siebie? – przeszło mi przez myśl, jednak zamiast się nad tym zastanawiać spojrzałam na wybrzuszenie w bokserkach mojego chłopaka i zachichotałam jak nastolatka.
-O ty wredna małpo. Poczekaj aż wrócę. – pogroził mi palcem.
Kiedy Grzesiu wyszedł opadłam na poduszki i zaczęłam myśleć.
Oczami Grześka.
Myśli w głowie mi buzowały, nie żebym był jakimś napaleńcem, ale w końcu byłem tak blisko mojej Pauliny i chciałem więcej i więcej. W tym momencie w zasadzie nawet trzeźwo nie myślałem, popęd robił swoje… nic dziwnego przy tak pięknej dziewczynie jak Paula. Szybko wziąłem prysznic, gorzej było z brodą, której golenie zajęło mi dłuższą chwilę. Gdy wyszedłem z łazienki byłem zaskoczony. Paulina smacznie sobie spała wtulona w poduszkę  a ja spojrzałem na jej półrozebrane ciało i się do siebie uśmiechnąłem. Była taka piękna. Nie pozwoliłem na to by marzła, wiec przykryłem ją grubym kocem i słodko ucałowałem w czoło. Ona tylko delikatnie przez sen się uśmiechnęła. Spojrzałem na zegarek, nie było jeszcze tak późno Postanowiłem wykorzystać ten czas i zadzwoniłem do mojego przyjaciela z drużyny. Odbierał niemal, że od razu.
-Cześć Piotrek, jak tam ci pierwszy dzień świąt mija w Rzeszowie? – zagaiłem.
-siema Grzesiu, a bardzo dobrze. Mogę sobie spędzić przyjemnie czas ze swoją narzeczoną, a co tam u was gołąbeczki? Zgodziła się?
-Zgodziła. Cholernie się cieszę.
-A tak się bałeś głąbie. A już wy ten teges? – po drugiej stronie było słychać śmiech.
-Ty nie wyżyty popaprańcu ja ci dam. – roześmiałem się mimowolnie. – Ja nie jestem taki, sam wiesz. – dodałem już poważniej. – Jeśli będzie chciała to wtedy, a nie od razu i odebrać sobie całą frajdę.
-Weź durniu popsułeś mi moją wyobraźnię.
-Łajza! Dobra nie po to dzwonie. Ty się tam fochaj, a mi do telefonu podaj Olę. Mam do niej sprawę.
-No dobra. Tylko żadnych mi tu podrywów. – Piotrek miał dobry humor.
-cześć Oluś,
- cześć – przywitała się ciepło – o co chodzi Grzesiu?
- planuje dla Pauli niespodziankę tylko nic jej nie mów, a jak ten twój bożyszcze nastolatek coś jej chlapnie to go zabije. Przekaż mu. – roześmiałem się.
-Dobra obiecuje i nie zawiodę cię.
- no to słuchaj…
Oczami Pauli
Kolejny dzień.
Obudziłam się wcześnie rano tylko w bieliźnie, od razu przypomniałam sobie wypadki poprzedniego wieczora i uzmysłowiłam sobie, że chyba zasnęłam kiedy był w łazience… ale ze mnie cnotka niewydymka – pomyślałam… zasnąć w takim momencie? Jako, że nie zastałam Grzesia w łóżku założyłam szlafrok i poszłam do salonu. Tam  zobaczyłam Grześka śpiącego na kanapie. Wyglądał tak uroczo, że nie budziłam go na razie. Chciałam mu zrobić niespodziankę i przygotować śniadanie. Na szczęście wczoraj przed kolacją zrobiliśmy zakupy, udałam się do kuchni i przyrządziłam naleśniki z nutellą i syropem klonowym. Gotowe danie postawiłam na stoliku znajdującym się obok kanapy. Obudziłam Grzesia delikatnymi pocałunkami w szyję. Na co on przyciągnął mnie bliżej do siebie i czule pocałował.
-Najchętniej nie wypuszczał bym cię z objęć.
-Bardzo zabawne. Ale śniadanie samo się nie zje kochanie.
-Zrobiłaś to specjalnie dla mnie?
Skinęłam głową.
-Jesteś cudowna.
Po ciężkiej próbie przekupienia Grześka w końcu udało mi się go namówić na małe zakupy. Kupiliśmy dla każdego jakieś drobne prezenty. Krzyśkowi specjalne góralskie papcie, których wręcz nie znosi, więc po powrocie zapowiada się ciekawie. Jeszcze wstąpiliśmy po zakupy na obiad i spokojnie spacerkiem wracaliśmy do domu. W domu wspólnie ugotowaliśmy obiad składający się z dwóch dań. Pierwsze to zupa, którą był rosół, a na drugie postanowiliśmy przygotować schabowe z surówką z buraczków i kartofle. Smakowało wyśmienicie. Po obiedzie posprzątaliśmy i chwile poleniuchowaliśmy na kanapie. Później znów tradycyjnie wybraliśmy się na stok. Zjeżdżaliśmy dobrych kilka godzin. Po powrocie chciałam podjeść jeszcze trochę ciasta, lecz nagle złapał mnie atak kaszlu. Myślałam, że to z mojej zachłanności i się tym nie przejęłam. Gdy włączyliśmy sobie film na DVD zaczęłam kichać i tonąć w chusteczkach. Kosa opatulił mnie grubym kocem i sam się do mnie przytulił. Na wieczór dostałam drgawek, było mi cholernie zimno. Grzesiek zmierzył mi temperaturę.
Miałam prawie 39 stopni gorączki. Grzesiu przeniósł mnie do łózka i opatulił i co chwile krzątał się po domu szukając leków na zbicie gorączki. Cały czas siedział obok mnie. Był cudowny, wręcz idealny. Jednak ten mój ideał postanowił skrócić wyjazd ze względu na mnie. Zaczęłam prawie krzyczeć, że nie ma opcji, że chcę tu zostać i gorączka zaraz minie, a górskie powietrze tylko pomoże... na próżno jednak,  nie udało się go przekonać. Spakował mnie i siebie do walizek i ruszyliśmy do Rzeszowa. Dzisiejszą noc spędziłam u Grześka. Rano na szybko zjadłam śniadanie i poszłam do lekarza. Tam pierw czekała mnie długa kolejka w poczekalni. Gdy już weszłam i lekarz mnie przepadał okazało się że to grypa. Przepisał mi leki i zabronił wychodzić z domu i dużo się przemęczać. Po Nowym Roku najlepiej jakbym wstawiła się na kontrolę. Po wizycie udałam się do apteki po leki. Wróciłam do domu i szybko udałam się do mojego pokoju by wszystkich nie pozarażać. Gdy zeszłam do kuchni po picie to w kuchni plotkowali sobie Grzesiek i Krzysiek.
-Panowie, musze wam coś powiedzieć. – postanowiłam powiedzieć im co zrobię.
-No dajesz.
-Muszę pilnie wrócić do Bełchatowa.
-O nie Paulina nigdzie nie jedziesz.
-Ale Krzysiek co ja was tu będę zarażać, z resztą będę musiała się przygotować znów do „nauki”
- to co lepiej, żebyś Winiarskich zarażała? Nie bądź egoistką, Dagmara jest w ciąży.
-No dobra możesz. – słychać było w głosie Krzysia że nie bardzo mu to pasuje.
-no to zostanę w hotelu.
-po kim to takie uparte. – mruknął do siebie Igła, zignorowałam jego słowa. Tymczasem odezwał się Kosa,
- jadę z tobą.
-Ale po co? Krzysiek, wujek jasna cholera powiedz mu coś!
-No bardzo dobry pomysł. Ty nawet nie jesteś w stanie kierować.
Nagle zadzwonił mój telefon i przerwał spór. Na wyświetlaczu pojawiło się imię narzeczonej Piotrka.
-Słucham cię Oluś.
-Zapraszam ciebie i Grześka do nas na Sylwestra.
-Kotuś ja nie przyjdę, grypa mnie dopadła i muszę wracać do Bełchatowa.
-szkoooooda. – zasmuciła się Ola. – Kuruj się mała.
Gdy się rozłączyłam to Kosa przytulił się do mnie i pytał czy jestem pewna że nie chce iść. Odpowiedziałam, Ze tak bo nie mogę psuć innym imprezy swoim smarkaniem Oczami Grześka.
Wróciłem do swojego mieszkania samochodem. Zatrzymałem się na chwilę. Postanowiłem pogadać z Pitem i powiedzieć mu co mi chodzi po głowie.
-Siema Piter.
-No siema. Szkoda ze nie wpadniecie na sylwestra.
-No szkoda. To byłby idealny pretekst.
-Do czego?
-Bo moi rodzice bardzo chcieli ją poznać
-Uuu to grubsza sprawa.
-No właśnie, a nie chciałem jej mówić, wiem jaka ona jest i jakby czuła się skrępowana.
-To samo miałem z Olą. Ale spoko wyszło. Trzymam kciuki za was.
-Haha dzięki i dzięki za to że mnie nie wydałeś. -Spoko luzik. Zawsze do usług.
Gdy wróciłem do domu to doznałem szoku. Na kanapie jak gdyby nigdy nic siedzieli moi rodzice. Przygotowałem im herbatę i w szafce znalazłem jakieś ciastka. Oczywiście nie przyjechali tu bez powodu. Chcą poznać Paulinę. Nie wiedziałem co już wymyśleć. Najprościej chyba doprowadzić do konfrontacji?
Oczami Pauliny
Dostałam nagły telefon do Kosy, żebym przyjechała do niego bo zostawiłam u niego portfel. Szybko się przebrałam w gruby sweter i dżinsy, nawet się nie czesałam ani nie malowałam bo niby po co  i ruszyłam w kierunku jego mieszkania. Oczywiście po drodze kupiłam sobie kilka paczek chusteczek. Gdy weszłam do niego zamarłam. Jak gdyby nigdy nic siedzieli tam sobie jego rodzice, a ja taka nieumalowana w dodatku z czerwonym nosem od wiecznego wydmuchiwania. No cóż nie mogłam zostawić go na lodzie. Jego rodzice byli dla mnie bardzo mili i wyrozumiali. Jego mama dała mi nawet radę jak ona leczyła Grzesia z grypy kiedy był młodszy. Było bardzo miło i mimo tego, że nie była to najprzyjemniejsza z niespodzianek w moim życiu bardzo się starałam być grzeczna i pokazać ładne wychowanie. Rodzice Grzesia widząc moją grypę kazali już mnie odwieźć bo wyglądałam strasznie. W samochodzie nie obyło się oczywiście bez reprymendy.
-Kosok do jasnej cholery czemu mi nie powiedziałeś? Bym chociaż lekko się umalowała.
-Pauliś kochanie nie gniewaj się na mnie. Strasznie chcieli cię poznać, a wiedziałem, że będziesz się strasznie stresować jak ci powiem prawdę. Tak było lepiej.
- Masz trochę racji, ale na przyszłość mów mi co planujesz, bo nie będę taka miła.
- spokojnie Kochana, mama z tatą bardzo cię polubili. Zresztą ciebie nie da się nie lubić – pocałował mnie w policzek.
- ja też ich polubiłam, już wiem po kim taki fajny chłopak wyrosłeś. – uśmiechnęłam się do niego.
- a dziękuję, dziękuję przekażę komplement rodzicom. – pokazał mi język.
-No dobrze skarbie, ale już zmykaj do łóżeczka, bo na wieczór cię skontroluję.
-Nie zrobisz tego.
-Zrobię, bo cię kocham.
- lepiej zaopiekuj się rodzicami.
- racja, jutro się widzimy.
Chciał mnie pocałować na pożegnanie, jednak odwróciłam twarz.
- Grzesiu jestem chora, nie zarażę cię.
- no to zdrowiej szybko Mała… mamy pewne rzeczy do dokończenia. – wyszczerzył się, a ja tylko posłałam mu kokieteryjny uśmiech i wysiadłam.
__________________________________________________________________________
Mamy kolejny rozdział. Tym razem szybciej ;) mam nadzieje, ze wam się spodoba i zostawicie swoją opinie w komentarzu :)

25 sierpnia 2013

Dwadzieścia trzy.

Byłam cholernie zaskoczona.  W samochodzie od strony kierowcy siedział Grzesiek. Nagle nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Kosa wysiadł z samochodu i jak gdyby nigdy nic po prostu mnie przytulił. Cholernie mi go brakowało. Ignaczakowie i Nowakowscy zaczęli bić nam brawo, a później w ciszy weszli do środka by dalej celebrować ten wspaniały dzień a ja z Grześkiem wybraliśmy się na spacer po okolicy. Szliśmy w milczeniu. Nagle Kosa się zatrzymał przede mną.
-Paulina powinienem jeszcze raz cię przeprosić za tamtą akcję w Bełchatowie, strasznie głupio się z tym czuje. Mam nadzieje, ze kiedyś mi to wybaczysz.
-Cii - przyłożyłam mu palec do ust - już Ci wybaczyłam.
-Naprawdę? A zasłużyłem?
-Ty się pytasz jeszcze? Oczywiście, że tak. To ja zachowałam się jak idiotka obrażając się za to.
-Już dobrze - mocno mnie przytulił - zapomnijmy o tamtym.
Staliśmy tak dłuższą chwilę przytuleni. Tego mi cholernie brakowało. Jego bliskości, jego perfum, jego głosu – po prostu jego całego. Wracając umówiliśmy się na jutro, ze przetestujemy mój gwiazdkowy prezent. Pod domem nie mogliśmy się od siebie oderwać, aż w końcu wyszedł do nas wujek Igła.
-A może zamiast się przytulać na zimnie to wejdziecie do ciepłego, zjecie, napijemy się winka.
-Igła, ale ja nie powinienem.
-Grzesiek, ale ja też ładnie proszę. Z resztą mam prezent dla ciebie.
-No dobra przekonaliście mnie tym prezentem. – uśmiechnął się Grzesiek.
Gdy weszliśmy do środka to dzieciaki rzuciły się na Grześka, a Ola z Piotrkiem posłali mi uśmiechy na znak że widzą że jest już Ok. Gdy Ignaczaki poszli na pasterkę zostałam sama z Grześkiem, Piotrkiem i Olą, a dzieciaki poszły spać. Było wesoło z powodu wina, którego spożyliśmy dużo ale także dlatego, że wszystkim dopisywały humory.
Widziałam jaki Grzesiek był radosny i aż mi się ciepło na sercu robiło na sam widok jego uśmiechu, a kiedy czułam jego ciepłą dłoń na swojej ręce już naprawdę niewiele potrzeba mi było do szczęścia. Pomyślałam wtedy jaka byłam głupia, że w ogóle się na niego obrażałam… miałam przy sobie prawdziwy skarb. Kiedy właściciele wrócili z mszy odwieźli towarzystwo do domu, a ja położyłam się spać. Rano dostałam SMS-a od Grześka, że mam pakować dużo ciepłych ubrań i że mam się nie martwić, bo wszystko z Krzyśkiem jest ustalone. Zaczęłam się bać co on wymyślił, ale szybko i bez marudzenia spakowałam potrzebne rzeczy i udałam się samochodem w kierunku domu Grześka. Na miejscu wszystkiego się dowiedziałam… Kosa wyszedł do mnie przed dom i oznajmił, że jedziemy na cztery dni w góry. Tylko on i ja. Nie byłam z tego powodu bardzo zadowolona ponieważ nie miałam nart ani innego wyposażenia zimowego.
-Grzesiu no nie no… stawiasz mnie w kłopotliwej sytuacji, nie mam nart… myślałam, że spędzimy razem jakoś romantycznie te kilka dni, a nie wystawiasz mnie na mróz jak jakiegoś bałwana.
-Nawet jeśli to jesteś bardzo słodkim bałwankiem. – roześmiał się. – Uwierz na wszystko będzie czas. A jak nie przestaniesz marudzić to wylądujesz w tej oto zaspie.
-No dobra. Ale wiedz, że do akceptacji tego pomysłu przekonała mnie tylko wizja śniegu we włosach. – i udałam obrażoną i odwróciłam twarz od Grześka.
- Mała! Miałaś nie marudzić. – powiedział półgroźnie półżartem.
- przecież nie marudzę, mówię tylko co myślę. – pokazałam mu język.
- panno Ignaczak musisz się pogodzić z tym, że w dniu dzisiejszym rządzę tutaj JA. – zaakcentował ostatnie słowo i pchnął mnie lekko do tyłu tak, że oparłam się o mój nowy samochód. – jasne? - błysnął zębami w uśmiechu.
- jak słońce dyktatorze! – zasalutowałam, a on się uśmiechnął i pocałował mnie w usta, na początku jak to on delikatnie a po chwili żarliwiej i bardziej namiętnie. Kiedy w końcu przepakowałam moją torbę do samochodu Grześka, wstawiłam  moje Audi do jego garażu. Grzesiek poszedł jeszcze po swój bagaż, a ja grzałam się w jego samochodzie. Gdy przyszedł to w końcu ruszyliśmy do celu. Oczywiście zaczął mnie wypytywać jak mi idą studia i w ogóle. Odparłam mu, że świetnie i zaczęłam narzekać, że jednak wolałbym wrócić do Rzeszowai tam studiować. Widziałam, że jego kąciki ust skierowały się ku górze.
-Kosa?
-Słucham cię.
-Dlaczego nie pojechałeś na święta do rodziny?
-Wiesz, zapraszali mnie, ale jakoś nie chciałem jechać, za długa podróż. Zresztą jak ja nie trenowałem to przyjechali do mnie.
-Yhym, a co z domkiem? Tylko nie mów, że jedziemy na spontana?
-Nic z tych rzeczy kochana, kumpel użyczy nam swój domek, jest mi winian przysługę i to idealna okazja, żeby się odwdzięczył.
Jeszcze długo rozmawialiśmy podczas tej drogi, jednak nie wiem nawet kiedy w końcu zasnęłam.  Po jakimś czasie obudziłam się w ciepłym łóżku. Grzesiek cały czas mi się przyglądał. Peszyło mnie to strasznie więc schowałam się pod koc. On oczywiście się zaśmiał ale dalej na mnie patrzył. -Cholera jasna Kosa! Peszysz mnie strasznie.
-Ale wtedy słodko wyglądasz, tak samo słodko jak się uśmiechasz, jak się złościsz i …
-Ej no przestań. Już jestem cała czerwona. Nie przywykłam do takiej sytuacji.
-Powoli musisz się przyzwyczajać, bo będę ci tak mówił każdego dnia.
-Hmmm… a powiesz mi co było na karteczce w misiu?
-Yyyy jakiej karteczce?
-Nie udawaj głupiego. Dobrze wiesz.
-Wiem to żałosne, nawet nie wiesz jak mi głupio…
-To nie jest żałosne… tylko słodkie. Czy coś się zmieniło od tego czasu?
- o co pytasz?
- o to czy nadal czujesz do mnie to samo.
- niezmiennie. – powiedział tylko jedno słowo.
A ja podeszłam do niego bliżej i mocno się wtuliłam bez żadnego słowa. Kosa również objął mnie ramionami i pocałował we włosy… a ja w końcu poczułam, że wszystko jest tak jak powinno.

_____________________________________________________________________
Bardzo przepraszam ze tak rzadko dodaje rozdziały i ten jest taki krótki. Obiecuje, ze kolejny będzie dłuższy ;* Miłego czytania i pozostawcie po sobie jakiś ślad, bo dla mnie to cholerna motywacja jak widze, ze czytacie i komentujecie :)

15 sierpnia 2013

Dwadzieścia dwa.

Po południu ruszyłam pociągiem w kierunku Rzeszowa. Aby nie było mi smutno zabrałam ze sobą misia, którego dostałam do Grześka przy poprzedniej wizycie w stolicy województwa podkarpackiego.  Około 17 dojechałam na dworzec i taksówką ruszyłam w kierunku domu wujka. Uwielbiam Rzeszów zimą, ponieważ ma on swój klimat i jest tu tak pięknie, że nigdzie indziej nie można tego porównać do żadnego innego miasta. Biały puch przykrył wszystkie ulice, domy, drzewa. Dawno tu tak nie było w okresie świątecznym. Mimo tego wszystkiego jakoś mnie nie cieszyły mnie tegoroczne święta Bożego Narodzenia, nie czułam tej atmosfery… cały czas myślałam o Grześku. Nie wiem, co wtedy we mnie wstąpiło, żeby całą winę zganiać na niego. Jeszcze teraz ten liścik, który był w misiu. Ja już nie wiem, co mam robić... Moje rozmyślania przerwał taksówkarz informując mnie, że jesteśmy na miejscu i podał kwotę, którą mam zapłacić. Gdy wysiadłam ruszyłam w stronę domu. Tam przywitały mnie dzieciaki, które stęskniły się za mną. Z resztą ja za nimi też. Gdy Iwona usłyszała krzyki dobiegające z korytarza też przyszła się przywitać. Zamiast się rozpakować czy coś udałam się z dzieciakami do salonu, by się z nimi pobawić. Przy nich udawałam, że jestem wesoła, mimo iż czułam się zupełnie inaczej. Zabaw nie było końca, aż do domu przyszedł Krzysiek i nie dał o sobie nie usłyszeć, ponieważ potknął się o moją torbę, której zapomniałam przenieść do pokoju. Sebastian z Dominiką zaczęli się śmiać z własnego ojca, a ja z miną kotka ze Shreka prosiłam o wybaczenie. Ten zaczął się śmiać, że to on powinien patrzeć pod nogi. Iwona zrobiła nam na szybko kanapki z masłem czekoladowym. Po kolacji poszłam się umyć i zasnęłam czytając książkę. Kolejny dzień zaczął się od pobudki dzieciaków o godzinie 8 rano. Opierdzieliłam ich, że po co budzą mnie tak wcześnie. Odpowiedziały grzecznie, że to mama kazała, bo potrzebuje kogoś do pomocy. Szybko przebrałam się, związałam włosy w kucyk i zeszłam na dół. Pomagałam Iwonie przygotowywać potrawy na jutrzejszą Wigilię. Postanowiłam upiec pierniczki. Podczas wielkiego gotowania postanowiłam popytać na temat Kosy.
-Iwona, co tam u Kosy? – przerwałam ciszę.
- o co konkretnie pytasz?
- no ogólnie tak. Co u niego? Jak tam jego noga?
-Z tego, co wiem to z noga już lepiej, ale o resztę pytaj Krzyśka.
-okej.
-Paulina, jesteś nie w sosie w czymś problem?
-nie, nie wszystko w porządku. – skłamałam by uspokoić ciotkę. – A co tam u was się działo jak mnie nie było? -  szybko zmieniłam temat, a Iwona zaczęła opowiadać wszystko po kolei, a ja słuchałam potakując, bardziej zaprzątnięta myślą o Kosie.
Od Iwony dużo się nie dowiedziałam, więc postanowiłam popołudniu umówić się z Olą. Ta oczywiście będzie chętna na to spotkanie, ponieważ brakuje jej mnie tutaj, a mi jej w Bełchatowie. Po południu spotkałyśmy się w małej kawiarni w centrum Rzeszowa, gdzie była cisza, spokój a przy tym można było zjeść pyszne ciacho. Na początek zostałam „zmiażdżona” przez przyszłą pannę Nowakowską. Po czym zamówiłyśmy po dużym kawałku ciasta czekoladowego. Zaczęła mnie wypytywać jak tam studia, jak Winiarscy i reszta pszczelarzy. Wszystko jej opowiedziałam od początku i nawet jej nie zanudziłam. Po czym ja postanowiłam popytać o interesujące mnie sprawy.
-Oluś, skarbie mój najdroższy.
-Słucham cię, co ty mi tak słodzisz Ignaczak?
-Bo chciałam się ciebie zapytać, co u Grześka.
- pytasz czy mówi coś o tobie, czy nadal mu zależy?
-tak, o to pytam.
- Paula… stawiasz mnie w kłopotliwym położeniu. Obiecałam mu się nie wtrącać.
- aha… zajebiście… - mruknęłam.
-Sama musisz go o to zapytać. Zadzwoń do niego.
-Oszalałaś?! Ja nie zrobię tego. Za bardzo się boję.
-Paulina, nie bój się. Musisz się z tym uporać.
-Yyy wiesz, co? Ja już muszę uciekać, obiecałam dzieciakom, że pomogę im ubierać choinkę.
-No ok. Ale i tak musisz do niego zadzwonić.
Pożegnałam się z Olą i udałam się do mieszkania.Na środku stała jeszcze nieubrana choinka. Szybko zdjęłam z siebie brudne buty i całą mokrą kurtkę i zabrałam się wraz z młodymi Ignaczakami za ubieranie choinki. Było dużo śmiechu. Po kilku godzinach choinka stała już przyodziana w światełka, łańcuchy i kolorowe bombki. Brakowało jednego elementu – czubka. Chętna do dokończenia dekorowania choinki była oczywiście Dominika, którą wzięłam na barana, ona  dokończyła strojenie drzewka.
Kolejny dzień także rozpoczął się wcześnie rano dla mnie, ponieważ trzeba było ładnie popakować prezenty by mógłby być zawiezione do „świętego Mikołaja”. Nikt nie wie kto to będzie, ale Krzysiek zgłosił się na ochotnika by popytać kogoś czy rozda dzieciakom podarki w przebraniu.
Oczami Igły
Rano zgłosiłem się by poszukać ochotnika by pobawił się trochę w świętego Mikołaja i sprawił dzieciakom radochę. Pierwszą osobą która przyszła mi na myśl był nie kto inny niż jeden z naszych środkowych czyli Grzegorz Kosok. Udałem się do jego mieszkania w tym celu. Kosa jak to Kosa przywitał mnie uśmiechem i wpuścił w swoje skromne progi.
-Dobra Grzesiu nie będę owijał w bawełnę. Zostaniesz Mikołajem dla moich pociech. Bo kurcze na śmierć o tym zapomniałem i dopiero teraz na ostatnią chwilę wszystko robię.
-Krzysiu, nie wiem jeszcze co będę robił wieczorem, ale owszem przemyślę to i dam ci znać, a jak coś to namówię Pita, on w pakiecie ma też śnieżynkę.
-No bardzo śmieszne. A twoja śnieżynka gdzie?
- naprawdę chcesz wiedzieć? – mina Kosy zrzedła.
- Dzieciaki. – mruknąłem. – Muszę lecieć.
-Dobra jak coś to powiem Piotrkowi.
Po wyjściu od Grześka wyciągnąłem telefon i wybrałem numer narzeczonej Nowakowskiego.
- Olka… mam sprawę…
 Oczami Pauliny.
Dochodziła godzina 17, więc zasiedliśmy do kolacji wigilijnej. Pierw podzieliśmy się tradycyjnie opłatkiem. Potem zaczęliśmy zajadać się barszczem z uszkami. Ja jadłam strasznie powoli,  jakoś nie miałam apetytu. Może to przez brak humoru.
Oczami Igły.
Po kolacji gdy spojrzałem na moją siostrzenicę wydawała się być bardzo smutna. Zapytałem Iwony o co chodzi.
-Nie mam pojęcia, może chodzi o Grześka?
-Czemu tak twierdzisz?
-Wczoraj pytała o niego.
-A no to może być powód. Swoją drogą straszne z nich dzieciaki, Grześkowi chyba też na niej zależy.
- jeżeli są sobie pisani odnajdą się.
- wierzysz w te romantyczne bzdety?
- ja ci dam romantyczne bzdety, idź rozruszać towarzystwo.
-tak jest! – zasalutowałem
Zaczęliśmy śpiewać kolędy. Nagle rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć. W drzwiach ujrzałem wysokiego Mikołaja ze swoją Śnieżynką. Dzieciaki krzyczały z radości, że odwiedził ich Mikołaj. Piotrek zaczął przedstawienie, a ja pobiegłem po kamerę by uwiecznić ten radosny moment. Nagrywałem, jak dzieciaki cieszyły się z prezentów które dostały. Piotrek z Olą zostali u nas na kolacji i skończyliśmy śpiewanie kolęd. Ale nadal Paulinie nic nie poprawiło humoru. Szkoda, ze w taki dzień zamiast się radować, to smuci się. Dzieciaki zagłuszały wszystkich swoją radością z prezentów, które dostały. Jeszcze Paulina nie miała podarku, ale i na ten prezent przyjdzie czas.
Oczami Pauliny.
Podczas zajadania się wigilijnymi potrawami każdy śmiał się i w ogóle. Ja jednak nie mogłam, nie potrafiłam. Chciałam podkraść kluczyki Igły i pojechać do Kosy i go przeprosić. Jednak nie było mi to dane ponieważ Igła wyrwał mnie z rozmyślań.
-Moja droga panno, nie myśl że o tobie zapomnieliśmy z prezentem. Musisz się ubrać i wyjść przed dom. Prezent tam czeka. I pamiętaj to bardzo wyjątkowy dar. Nie popsuj go przez jakieś dziwne nastroje.
Nie wiedziałam o co chodzi, więc spytałam:
-Mam się bać?
-Nie – krzyknął się Piotrek.
-cieszyć się. – zawtórowała śnieżynka.
Szybko ubrałam kurtkę i buty i wyszłam przed dom. Stało tam nowiutkie, czarne Audi Q7 o którym zawsze marzyłam. Zaczęłam dziękować Ignaczakom za tak cudowny prezent. Jednak Ola mi szepnęła na ucho bym zobaczyła samochód w środku. Gdy otworzyłam samochód od strony kierowcy zaparło mi dech w piersi, a w oczach zaszkliły się łzy.
- o kurwa. – wyrwało mi się, chociaż normalnie nie przeklinałam.
-Wesołych Świąt piękna. – usłyszałam głos z wnętrza samochodu.
___________________________________________________________________
Nie jest to forma szantażu jednak postanowiłam sprawdzić po raz kolejny
waszą obecność, a więc każdego kto przeczytał chociaż jedno słowo proszę o zostawienie komentarza. Nie musi tu byś jakaś wypowiedź czy od razu nie wiadomo co. Wystarczy  że pokażecie, że czytacie. Was nic to nie kosztuje a ja będę wiedziała czy dalej pisać i czy przede wszystkim MAM DLA KOGO. Minimum 10 komentarzy (nawet z anonima, jeśli wolicie) chyba dacie radę? :)

9 sierpnia 2013

Dwadzieścia jeden.

Jednak po chwili oderwaliśmy się od siebie. Jak to mogło się wydarzyć? Przecież mogłam równie dobrze strzelić mu za to w zęby… ale ja też byłam temu winna, a poza tym przecież mi się podobało… Czy to alkohol tak na mnie działa, że nie kontroluje siebie? Po nim też było widać, że też ma wyrzuty sumienia.
-Kacper, ja… ja cię przepraszam. To nie powinno się wydarzyć.
-Paulina, to ja powinienem przeprosić. Wyszedłem na skończonego idiotę. Z resztą interesuje mnie inna dziewczyna. Wybacz.
-Nic się nie stało, szczerze mówiąc też mam kogoś na oku, ale bardzo tę osobę wcześniej zraniłam.
-Postarajmy się zapomnieć o tej całej sytuacji. Ok?
-Jasne. – Przytaknęłam. Przez resztę tańca milczeliśmy jak zaklęci.
Gdy poszliśmy do stolika doznałam szoku. Pola i Aleks bawili się razem i nie wydrapywali sobie przy tym oczu. Przecież już nieraz zaszli sobie za skórę zastanawiałam się, ale postanowiłam w to nie wnikać.  Co mnie jeszcze dziś zaskoczy? – Pomyślałam zanim Marek z naszej grupy porwał mnie na parkiet.
Tydzień później.
Ostatnie dni na uczelni, przed przerwą świąteczną. Dziś mamy zaprezentować efekt naszej pracy. Chociaż ciężko było mi teraz rozmawiać z Kacprem po tej akcji w Buenos, to dokończyliśmy szczęśliwie nasz projekt zaliczeniowy. Gdy profesor wyczytał nasze nazwiska aż drgnęłam. Byłam strasznie zdenerwowana, w dodatku te dziwne spojrzenia Poli w moim kierunku. Nie miałam pojęcia, o co jej chodzi. Gdy wyszliśmy na środek sali, zaczęłam się stresować. Na szczęście Kacper wyręczył mnie z mówieniem, sama pewnie nawet pól słówka z siebie nie wydukałabym. Dosłownie uratował mi tyłek przed pogrążeniem się. Takim oto sposobem mieliśmy semestr zaliczony na 5. Po wyjściu z sali podziękowałam mu za to. Kacper chciał mnie przytulić, jednak ja lekko go odepchnęłam odradzając mu tym samym ten pomysł. Po tym podeszła do mnie Pola i pogratulowała świetnej prezentacji. Oczywiście grzecznie podziękowałam i zapytałam w końcu o to było między nią a Aleksem w klubie. Ona tylko odparła, że i tak nie zrozumiem, bo jestem głupiutką i rozpuszczoną laską. Wkurzyła mnie. Zaczęła się kłótnia. W dodatku Pola wygarnęła mi, że mam wokół siebie wianuszek facetów, a i tak zachowuje się jak mała dziewczynka, która nie umie zdecydować jaką laleczkę ma wziąć do zabawy tym razem. To zabolało i to bardzo.  Odeszłam od niej ze łzami w oczach. Oczywiście zaraz obok mnie pojawił się nie kto inny jak Kacper. Zaczął wypytywać, co się stało, a gdy już mu wszystko powiedziałam to zaczął jej bronić…, dlaczego nie mnie Co ja im takiego zrobiłam?
-Pewnie Pola powiedziała to tylko w złości. Ona taka nie jest. – Zaczął bronić koleżanki.
-W złości mnie obraziła? No chyba nie! – Powiedziałam urażona. 
-Mała powtarzam ci, że Pola by nikogo nie obraziła.
-To chyba mówimy o innej osobie.
-Spokojnie Paula. Nie obraź się na mnie o to… - zrobił pauzę. – Ale… może Pola miała trochę racji? No wiesz… - chciał coś jeszcze powiedzieć, ale mu przerwałam.
- coo – Wybuchłam. – Nie znasz mojej sytuacji, nie wiesz nawet dokładnie, o co chodzi, a i tak ustajesz po jej stronie… wszyscy faceci są tacy sami. Idioci!
- Paula uspokój się i mi nie przerywaj. 
Popatrzyłam na niego wyczekująco, więc kontynuował.
- Nie mam na myśli nic złego, ale spójrz na to z drugiej strony… jesteś młodą, piękną, naprawdę atrakcyjną kobietą, w dodatku jesteś mądra i dobrze się uczysz, a przy tym masz niemałe powodzenie u facetów, nie pytaj skąd wiem. – Lekko się uśmiechnął. – Nie sądzisz, że wiele osób może ci zazdrościć? Ale to jeszcze nie koniec czy nie sądzisz, że skoro Pola ci coś takiego powiedziała to może jest w tym ziarno prawdy?
Zamurowało mnie. Dopiero po chwili wyrzuciłam z siebie
- Coooo? Uważasz mnie za rozpuszczoną małolatę, która bawi się facetami Dobrze wiedzieć…
W oczach zaszkliły mi się łzy, więc uciekłam. Kacper nie gonił i krzyczał przepraszając, ale nie dopuszczałam do siebie jego słów… zapłakana wybiegłam z uczelni. Wpadłam na Aleksa. Okazało się, że on też chce ze mną pogadać… co to? Jakieś „rozmowy w toku”, czy inne badziewie Aleks jednak gdy zobaczył w jakim jestem stanie, po prostu mnie przytulił i zaprosił na ciastko. Jak to prawdziwy kumpel wysłuchał mnie i zaczął pocieszać, że Pola nie była warta mojej przyjaźni i powiedział o tym wszystkim co mówiła mu o mnie w klubie. Olałam to. A niech mówi o mnie, co chce, mam już to głęboko gdzieś. 
-Paulina nie warto się nią przejmować, ona jest bardzo dziwna. Tak samo wtedy w klubie przy mojej dziewczynie powiedziała, że jestem gejem.
-To małpa z niej! Takiej osobie już nie zaufam nigdy.
- w gruncie rzeczy nie jest wcale taka zła, ale to prawda kręci niesamowicie.
- wiem…
-ale chodź odwiozę Cię.
 Atakujący odwiózł mnie do Bełchatowa i zapytał czy bym nie chciała wpaść do nich na ostatni trening w tym roku. Oczywiście się zgodziłam. Wszystko jest lepsze niż siedzenie w czterech ścianach i płakanie. Trener dał chłopakom trochę luzu, więc dostałam propozycje by zagrać z nimi mecz. W składzie byłam z Karolem, Maćkiem, Michałem W. i Kacprem na libero a w drużynie przeciwnej, Cupko, Wytze, Mariusz, Aleks i Zati. Sędziował nam Daniel z Bąkiem. Była kupa śmiechu. Na chwilę, chociaż zapomniałam o całej sytuacji na uczelni. Drużyna przeciwna wygrała. Po skończonym treningu pojechaliśmy wszyscy na pizzę by jakoś spędzić ten ostatni dzień w takim gronie w tym roku. 
-No to, co? Może ostatnia samojebka w tym roku? - Powiedział Karol
-Ja pierdole znowu się zaczyna. - Załamał się Daniel.
-Ty Pliński! Coś ci nie pasi?
-Mi? Zdaje ci się synek.
Wybuchliśmy wszyscy śmiechem. Nazajutrz każdy rozjedzie się po swoich domach. Postanowiłam jutro pojechać do Łodzi i kupić prezenty świąteczne dla Winiarskich i bilet na pociąg do Rzeszowa. Kolejny dzień minął dość szybko. Rano odbiór prawa jazdy i szał zakupów. Dagmarze kupiłam drogie perfumy, a Michałowi butelkę drogiego wina. Młodemu kupiłam rakietę do tenisa, o która tak blagał rodziców. Dodatkowo kupiłam prezent Kosie. Wypadałoby w końcu, jak cos to Piotrek przekaże za mnie. Kupiłam mu perfumy, których używał. Idealnie pasujący zapach do Grześka. Gdy wróciłam do domu nikogo nie było, więc mogłam na spokojnie „przemycić” prezenty i schować w pokoju do ich przyjścia. Zaczęłam się pakować. W końcu jutro już zawitam do Rzeszowa. Tęsknie cały czas za Ignaczakami, za Olą i Pitem no i Grześkiem

Cały czas mi jest ciężko bez niego. Gdy już spakowałam wszystkie rzeczy to zaczęłam sprzątać. Podczas tej czynności znalazłam misia od Kosy, którego rzuciłam tam jakiś czas temu. Nadal pachniał Nim. Jednak nie mogłam się z tym pogodzić i rzuciłam misiem o ścianę. Gdy bezradna położyłam się na podłodze to zauważyłam ze obok misia leży jakaś kartka. Postanowiłam ją przeczytać. “Kocham Cię Paula! Przepraszam, że nie powiedziałem Ci tego sam, ale nie wiem jak byś zareagowała. Grzesiek“ Zaczęłam płakać jak głupia. On mnie kocha, a ja go potraktowałam jak śmiecia. Wzięłam telefon i zaczęłam przeglądać nasze wspólne zdjęcia. Ryczałam jak głupia. Usłyszałam, ze Winiarscy wrócili, więc zeszłam na dół z prezentami dla nich. Wręczyłam im je, złożyłam życzenia i szybko udałam się na górę, by spakować resztę swoich rzeczy. Do pokoju przyszła Dagmara. Podziękowała za prezent i zapytała, co się dzieje, ze płakałam. Pokazałam jej kartkę. Dagmara uśmiechnęła się do mnie i kazała mi walczyć o niego, bo każdy widzi, ze oboje się kochamy, ale boimy się swoich uczuć. To trochę ma sens. Po wszystkim obiecałam jej, że zawalczę i dokończyłam pakowanie, by jutro w samo południe ruszyć do Rzeszowa.
_________________________
Witam po dłuższej przerwie. Mam nadzieje, że rozdział się spodobał i zostawicie po sobie jakiś ślad. Licze na was. Buziaki ;*

24 lipca 2013

Dwudziestka.

Gdy w końcu wyszłam, przy samochodzie czekał na mnie Kacper. Oznajmiłam mu, że część pierwsza zdana bezbłędnie. Na co mnie bardzo mocno przytulił i pogratulował. Po wszystkim upierał się, że zabierze mnie na jakieś ciacho, bo jak twierdził zasłużyłam, ale po moich namowach odwiózł mnie prosto do Bełchatowa. Gdy weszłam do domu, miałam grobową minę. Michał z Dagmarą zaczęli dopytywać, a ja już nie zniosłam tej powagi i krzyknęłam, że zdałam. Na co Oli podbiegł do mnie z duża tabliczką czekolady i szepnął mi do ucha, by rodzice nie słyszeli „od początku w ciebie wierzyłem ciocia i sam za swoje pieniążki kupiłem dla Ciebie” podziękowałam młodemu przytuliłam go i udałam się na górę.
 Wieczorem poszłam na kolacje do Karola i Oli, bo bardzo nalegali bym ich w końcu odwiedziła. Oczywiście dotrzymałam słowa i wzięłam Pawła, jako moją osobę towarzyszącą. Karol śmiał się, że jak się Kosa dowie to mnie albo Pezeta zastrzeli. Trochę mnie to rozbawiło. Zaczęłam zbierać się do wyjścia. Ola krzyczała na chłopaków, że jest tak późno, a ja nie mogę sama wracać, więc Paweł zgłosił się na ochotnika by mnie odwieźć do Winiarskich. Gdy dojechaliśmy pod „mój” dom to podziękowałam mu za podwózkę, a on mi podziękował za to, że go wzięłam. Obiecał zrewanżować się podwójną randką. Przez chwilę zastanawiałam się, z kim miałabym na nią pójść, ale w końcu uznałam, że to nieistotne.
Kolejny dzień. Po zajęciach poszliśmy z Kacprem do fotografa, by wydrukował nam te zdjęcia na projekt. Powiedzieli nam, ze mamy poczekać z około 2 godzin. Ten czas postanowiliśmy poświęcić na to by w końcu coś przekąsić na mieście. Cieszyłam się, że mam takiego znajomego, jakim jest Kacper. Jest bardzo miły. Podczas rozmowy zeszliśmy na temat Poli.
-Zaczyna mnie wkurzać ta laska. – Powiedziałam szczerze.
-Paulina, dla mnie Pola jest bardzo miła i sympatyczna.
-Może, ale ty nie znosisz ględzenia typu „o mój Boże, jaki ten Winiar jest piękny”
- oj no każdy ma jakieś swoje słabości, ona ma siatkarzy. Mogło być gorzej. – Roześmiał się.
- jasne. – Mruknęłam.
-No tak, ale i tak nie zmienię zdania o niej.
-Ta, spoko. Dobra idziemy po te zdjęcia?
-chodź.
Kacper wszedł i wziął zdjęcia i przekazał je mi. Jak on to stwierdził, ze w rękach kobiety będą bezpieczniejsze. Zaśmiałam się. Musieliśmy szybko jechać do Bełchatowa, ponieważ rodzice Kacpra mieli przyjechać odwiedzić swojego pierworodnego syna. Ja wieczór poświęciłam na powtórzenia do egzaminu na prawo jazdy. Kolejnego dnia wybrałam się z Olim na lodowisko. W tym celu ubrałam grube dresy i grubą kurtką sportową. Młody Winiarski zabrał swoje łyżwy, a ja swoje zostawiłam w Rzeszowie, więc będę musiała wypożyczyć na miejscu. Na początku Oli trzymał się mnie za rękę, ponieważ chciał się oswoić z jazdą. W końcu puścił się i pomknął przed siebie. Ja jechałam sobie wolno, lecz jednak po chwili ktoś mnie popchnął i miałam bardzo bliski kontakt z lodem.
-Paulina, żyjesz?
Gdy podniosłam swój wzrok, to moim oczom ukazał się Kacper.
-Żyje, co ty tu robisz? Śledzisz mnie?!
-Nie śledzę, tylko z młodszą siostrą tu przyszedłem pojeździć.
-Aa, no teraz rozumiem.
-No właśnie. Bardzo się potłukłaś?
-Nie, ale lepiej bym zeszła z lodu. Ale co z Olim?
-Ty sobie grzecznie usiądź, a ja się młodym zajmę.
Faktycznie zajął się nim. Widać, że złapali ze sobą wspólny kontakt. Oboje się wygłupiali i cały czas się śmiali. Kacper uczył Oliwiera różnych piruetów. Młody bardzo szybko łapał wszystko. Po ponad godzinie wszyscy zeszli z lodu. Kacper zaprosił nas na gorącą czekoladę do pobliskiej kawiarni. Oli i Karina – siostra Kacpra, świetnie się dogadywali.
-Jak tam przygotowania do egzaminu?
-Dobrze, ale boję się, że go obleję.
-Ciocia nie dołuj się, zdasz na pewno.
-Młody ma rację, przecież wiem jak jeździsz.
-Ale zawsze może mi się trafić jakiś idiota bez humorku.
-To wtedy składasz podanie, o ponowny egzamin.
-Dzięki za pocieszenie.
-Ej ej, prosimy o ładny uśmiech.
Posiedzieliśmy jeszcze trochę w kawiarni. W końcu powoli zaczęło się ściemniać i zaczęliśmy się zbierać do domu. Gdy wróciliśmy, to w drzwiach minęliśmy Michała, który wybierał się na mecz. Wraz z jego synem życzyliśmy mu powodzenia. Ten zaczął się śmiać, byśmy lepiej uważali na ataki Dagmary, bo nie ma za dobrego humoru. Gdy weszliśmy było spokojnie, do czasu, gdy Oli nie zapytał o obiad. Rozdrażnił Dagmarę. Kazałam mu iść szybko przeprosić, ja coś ugotowałam na szybko. Daga się uspokoiła. Zaczęła mówił, że boi się, że nie da sobie rady z drugim dzieckiem. Zaczęłam ją pocieszać, że zawsze może tutaj liczyć na wszystkich.
Kolejne dni mijały dość stresowo. Wielkimi krokami zbliżał się mój dzień sądu ostatecznego, czyli egzamin. Ze strachu ciągle jadłam i jadłam. Pewnie przytyłam ładnych parę kilo. Ale Winiar się w końcu odczepił się z pytaniami, „w kogo ja taka sucha jestem”. Nastał czwartek. Na egzamin poszłam sama. Oczywiście egzaminatorem okazał się brat mojego pana instruktora. Egzamin na szczęście zdany pozytywnie. Choć musiałam jeździć ponad godzinę po mieście. Pierwsze, co zrobiłam wysiadłszy z samochodu to zadzwoniłam do wujka. Strasznie się z tego ucieszył i pogratulował mi. Później zadzwoniłam do Nowakowskich. Ola piszczała z radości i gratulowała mi z 50 razy tak, że biedny Piotrek nie mógł dojść do słowa. Napisałam nawet SMS-a do Grześka, ale ten nic nie odpisał. Zmartwiło mnie to, że od kilku dni nie dzwoni. Zaczynały powoli dręczyć mnie wyrzuty sumienia. Napisałam tez Poli i Kacprowi. Ten drugi postanowił, że w ramach zdanego prawka idziemy w piątek na imprezę. Znów mi się zapowiada imprezowy początek weekendu. Gdy powiedziałam Winiarskim, że zdałam to Misiek chciał mnie przetestować i zobaczyć jak jeżdżę. Dużo nie poszaleliśmy, bo Dagmara była temu przeciwna. Powiedziała, że dopóki nie mam prawka to nie tykam kluczyków, nawet pod opieką Michała. Nie jestem już dzieckiem przecież. Tym bardziej jej dzieckiem.
Nastał piątek. Na uczelni jak to zwykle szału nie było. Umówiliśmy się wszyscy na 20 pod klubem studenckim w Bełchatowie. Gdy wróciłam i szykowałam się w swoim pokoju do pokoju wszedł Oli.
-Ciociu nie tęsknisz za Kosą?
-Skąd to pytanie?
-No, bo już nie jesteś, aż tak uśmiechnięta. No wiem masz tego kolegę, ale Kosa jest fajniejszy.
-Oluś, jak dobrze zwróciłeś uwagę do tylko kolega.
-Ale dla niego się tak malujesz?
-Młody skąd ci to przyszło na myśl? Maluje się by jakoś ładnie wyglądać wśród ludzi.
-Ale ty i bez tego jesteś ładna.
-Oj tam młody przesadzasz.
-Nie przesadzam i nie będę ci przeszkadzał. Miłej zabawy.
Gdy umalowałam się i uszykowała ruszyłam w stronę umówionego miejsca. Już czekała Pola i kilku znajomych. Po chwili pojawił się Kacper. Wchodząc do klubu był tylko jeden cel, a mianowicie dobrze się bawić. Kacper nie odstępował nas na krok. Moim oczom przy barze ukazał się Aleks z jakąś dziewczyną. Pomachałam mu z daleka, a ten wyszczerzył swoje ząbki.
Oczami Poli.
                Kiedy weszliśmy do tego nowego klubu w Bełchatowie chciałam się tylko dobrze bawić? Jednak już od drzwi zobaczyłam siedzącego przy barze Aleksa. Nie był sam. Siedziała przy nim długonoga roześmiana blondynka, a on obejmował ją czule… byłam w lekkim szoku. Przecież miał być gejem… co to z dziewczyna?? Czyżby Aleks mnie oszukał?? Może jednak nie był gejem… achhh idiotko coś ty myślała, że taki facet, jak Atanasijević mógłby być pedałem?? – Ganiłam samą siebie…
Chciałam przejść obok nich spokojnie, nawet Paulina szepnęła mi do ucha, że lepiej, żebym do nich nie podchodziła… nie chciałam jej znowu zawieść, ale poczułam się urażona. Nie mogłam tak tego zostawić. Jeżeli Alek mnie nie chciał mógł mi o tym powiedzieć, a nie pogrywać sobie w ten sposób. Musiałam coś zrobić… w tej chwili jeszcze nie wiedziałam co, ale na pewno coś wymyślę.


Oczami Aleksa.
                Co też mi strzeliło do głowy, że zabrałem Ewę do klubu w Bełchatowie? To, że była tu Paulina to nic. Wiedziałem, że nie powie nic głupiego mojej nowej dziewczynie, ale była tu też ta jej koleżanka. Przestraszyłem się, że narobi mi obciachu. Z Ewą byłem od dwóch tygodni, czyli to dopiero początki znajomości. Może i nie była jakoś bardzo inteligentna… w jej przypadku żarty o blondynkach były trafione, ale była ode mnie starsza jakieś 6 lat… zawsze byłem takich ciekaw, w dodatku miła, ładna, a do tego nie postrzega mnie przez pryzmat znanego siatkarza. O dziwo dobrze się dogadywaliśmy, a, ja cały czas rzucałem żarcikami, a ona śmiała się słodko. Siedzieliśmy przy barze i piliśmy drinki, a ja obejmowałem ją w pasie, kiedy dostrzegłem, że w naszą stronę zmierza Pola.
- pójdziemy zatańczyć? – Chciałem uciec przed tą natrętną dziewuchą.
- a może przy następnej piosence? Skończymy drinki, a ja chętnie zmienię lokal. – Wymruczała mi do ucha… aż poczułem mrowienie w kroczu. Oj tak ta dziewczyna na mnie działała.
Chciałem zaprotestować, ale było już za późno. Pojawiła się przy nas Pola.
Oczami Poli.
- cześć Alek – zaświergotałam radośnie, co wymagało ode mnie dużego zaangażowania… swoją drogą zawsze mnie dziwiło, że ci wszyscy ludzie nie widzą, że ja tylko udaję idiotkę. Wiem, że to głupie, ale mogłam na tym zwykle dużo zyskać. Zapytacie co takiego? Odpowiedź jest prosta większość osób uważała mnie za niegroźną… co prawda siatkarze byli do mnie uprzedzeni. To prawda lubiłam ich… ale nie bardziej niż zwykłych mężczyzn. Bawiąc się w … jak wy to nazywacie? Hotkę… miałam bardzo dużo ubawu. W duchu śmiałam się z Konstantina, który był tak beznadziejnie zakochany w Pauli, że prosił mnie, żebym pomogła mu wzbudzić wtedy w „Buenos Aires” w tej dziewczynie zazdrość. Po to były te wszystkie tańce, moje przymilanie się do niego i w końcu pocałunek. Mówiłam Cupko, że nic z tego nie wyjdzie, że Paulina się o tą akcję obrazi, ale on brnął w zaparte. Nalegał, żebym zadzwoniła do niej z żalami, że mnie olał… zawsze umiałam manipulować ludźmi… ćwiczyłam się w tym od dziecka, więc nie trudnym zadaniem było udawanie „porzuconej – cierpiącej”. Wiedziałam, że Paulina myślała, że Cupko mnie przeleciał… prawda była całkiem inna… nawet nie próbował. Po tym, jak jego miłość wyszła z Buenos zamówił taksówkę i odwiózł mnie, a później sam pojechał do domu. Wiem, że byłam podła wobec Pauli, ale wkurzało mnie to jej wieczne niezadowolenie z życia… mogła mieć każdego faceta, jakiego zapragnęłaby, ale po prostu nie umiała się zdecydować… w dodatku teraz na ćwiczeniach u Wereszczyńskiego była w parze z Kacprem… muszę przyznać lubiłam tego chłopaka od samego początku, chciałam nawet spróbować się do niego zbliżyć, ale teraz była to misja z zakresu tych niemożliwych… kolejny był w Paulinę wpatrzony jak w obrazek… teraz nie mogłam już nic na to poradzić. Miałam nadzieję, że tym razem Paula w końcu zdecyduje który facet jest dla niej tym najważniejszym. Wiedziałam, że nadal czuje coś do Cupko… teraz Kacper, a przecież był jeszcze ten rzeszowiak o którym mówił Konstantin… wróćmy jednak do Aleksa.
Był chyba trochę zdziwiony tym, że do nich podeszłam. Jak na zawołanie zdjął rękę z talii blondyny i przywitał się ze mną suchym cześć. Mnie natomiast uśmiech nie schodził z ust… wbrew pozorom nie chciałam robić Alkowi awantury miły był z niego chłopak.
- gdzie masz Karolka?
- eee Kłosa?
- no tak twojego kolegę. – Wyjątkowo zaakcentowałam ostatnie słowo.
- został z Olką w domu… no wiesz to w końcu jego dziewczyna.
- ahh no tak. Nie przedstawisz mi swojej towarzyszki? – Zapytałam jak gdyby nigdy nic.
W końcu blondyna zwróciła na nas swoją uwagę, uśmiechała się triumfalnie.
- to Ewa… moja eee… koleżanka. – Alek się wahał, a blondynie mina się skwasiła.
- Pola – uśmiechnęłam się do niej podając jej rękę.
- Ewa, jestem jego dziewczyną. – Uścisnęła mi dłoń i udawała, że nic się nie stało.
- Alek masz dziewczynę? Jak to?
- Możesz na słówko Pola? – Wyraźnie chciał mnie odciągnąć od blondyny.
- Daj spokój Aluś. Nie powiedziałeś Ewie?
- O czym?? – Spytała w końcu jego towarzyszka.
- Alek jest gejem.
I Atanasijević i blondyna byli zszokowani. Ona chyba trochę bardziej.
- Rozumiem, że też sprawdzasz, czy jesteś Bi? – Wiem byłam podła, zachowywałam się jak suka, ale po tym, jak mnie potraktował ten Serb nie mogłam inaczej.
- Ewa to nie tak. – Tłumaczył się Alek.
- Już wszystko wiem, wszystko rozumiem… jestem dla ciebie eksponatem? Sprawdzasz, czy przy kobietach też ci dyga? – Szydziła. – Jesteś taki jak wszyscy faceci, ale jeszcze gorszy… mogłeś chociaż od razu powiedzieć a nie robić ze mnie idiotkę. Nie pokazuj mi się więcej na oczy szczeniaku. – Wyglądała jakby chciała odejść, ale przez chwilę się zawahała i w końcu uderzyła zdezorientowanego Serba w twarz i wybiegła z lokalu.
- no i widzisz co narobiłaś? – Alek był wyraźnie zły.
- chciałeś ją tak oszukiwać? – Czekałam aż się przyzna, że mnie też oszukał.
- nie jestem gejem idiotko. – Wysyczał.
- wiem. – Wyszczerzyłam się. – Nie jestem aż tak głupia, na jaką wyglądam. Czemu za nią nie biegniesz?
- chyba nie warto…
- że co proszę?
- to co słyszysz. Napijesz się czegoś?
- tak, jasne.
Butelkę wódki później rozmawialiśmy z Alkiem jak starzy znajomi. On wyraźnie się rozluźnił, a ja w końcu nikogo nie udawałam.
- Paula mówiła, że mam na ciebie uważać. – śmiał się było słychać, że jest już wstawiony.
- nie dziwię jej się, pamiętaj, że nadal mogę cię jeszcze uwieść.
- nie zrobiłabyś tego, a poza tym, ja jestem oporny, na kobiet czar, prawda? – Objął mnie z uśmiechem, ale wiedziałam, że to tylko przyjacielski uścisk. Wcześniej wszystko sobie wyjaśniliśmy, a poza tym doszłam do wniosku, że to facet nie dla mnie. Rozmawiało się milo, ale nie ciągnęło mnie do niego jakoś szczególnie bardziej niż do innych mężczyzn.
- tak, tak pamiętam. – Roześmiałam się. – A poza tym pamiętaj, że ja to tylko oczy Winiara lubię. – Zażartowałam.
- no co ty, ty tak naprawdę?? – Mówił zupełnie poważnie.
- oj tam oczy ma ładne, ale dla mnie jest trochę za stary. – Roześmiałam się.
- no to po co to wszystko?
- jak to po co? Dla śmiechu, ale nie mów Pauli, co? Bo będzie na mnie zła.
- eeee a o czym? – Roześmiał się, co było bardzo zaraźliwe. Resztę wieczoru spędziliśmy dołączając do moich znajomych z uczelni i upijając się jeszcze bardziej.

Oczami Pauliny.

Ten wieczór mijał naprawdę bardzo miło. Kacper ciągle proponował mi drinki, na kilka się nawet zgodziłam, więc troszkę mi już w głowie zaszumiało. Niepokoiłam się gdzie zniknęła Pola, ale jak zobaczyłam nie było również Aleksa i jego dziewczyny. Postanowiłam się jednak dziś nimi nie przejmować, w końcu miałam się dobrze bawić. Kiedy akurat rozmawiałam ze znajomymi z grupy z głośników w klubie rozbrzmiała wolna piosenka. Zaraz pojawił się obok mnie Kacper proponując taniec. Oczywiście się zgodziłam. Na parkiecie, kiedy chłopak mnie objął poczułam się w jego ramionach zadziwiająco miło, jakby nigdzie indziej nie było w tej chwili moje miejsce. Poruszaliśmy się powoli w rytm muzyki, a Kacper dotknął mojej twarzy i skierował ją tak, żebym na niego popatrzyła. Spojrzał mi w oczy a ja odwzajemniłam spojrzenie. Chwila była magiczna. Nawet nie wiem kiedy poczułam na swoich wargach usta Kacpra. Oddałam pocałunek. Obejmując się mocniej oddaliśmy się namiętnej pieszczocie.
___
Wiem, ostatnio rzadko dodaje, ponieważ moja wena pojechała sobie na wakacje :( będę pewnie rzadziej pisała, ale mam nadzieje, że mnie nie opuścicie :) Iś.♥