Gdy wróciłam do domu w salonie krzątali się ładnie ubrani
Ignaczakowie. Nie było zbędnych pytań gdzie byłam, bo było to dosyć oczywiste,
ale za to spadł na mnie obowiązek robienia za opiekunkę, ponieważ Iwona z
Krzyśkiem wybrali się na imieniny znajomego. Obiecali, że ze względu na mnie
nie będą tam długo gościli. Kiedy pojechali zaczęliśmy wraz z dziećmi oglądać bajki.
Czas zleciał nam tak szybko, że nawet nie zauważyłam, powrotu rodziców dwóch
urwisów. Iwona wzięła Dominisię do kąpieli, a Krzysiek oczywiście zaczął
rozmowę o moim wyjeździe.
-No młoda to, kiedy jedziesz do Bełchatowa?
-Jutro z rana chciałabym wyruszyć.
-O nie nie nie. Wyglądasz jak chodząca śmierć. Jedyna opcja
w Sylwestra, ale to, jeśli będziesz się lepiej czuć.
-Krzysiek nie rób ze mnie niemowlaka!
-Albo 31 albo w ogóle.
-Jejku no! Ja chce jechać jutro!
-Poczekaj tak z półgodzinki i wrócimy do tej rozmowy.
Ten czas spędziłam u siebie w pokoju i pisałam z Olą
Kłosika. Informowała mnie, że na Sylwestra jadą do Wrony do Bydgoszczy. Zdążyłam
odłożyć laptopa, gdy do pokoju wpadli Ola i Piotrek. Zamiast cześć czy coś oni
od razu zaczęli krzyczeć, że do Bełchatowa mnie nie puszczą zwłaszcza w takim
stanie.
-Ej czuję się już o wiele lepiej, więc mogę jechać na
spokojnie.
-Ani mi się waż! Nie chcę mieć cię na sumieniu, jeszcze
przez to choróbsko jakiś wypadek się wydarzy! -Ola wręcz krzyczała. Może miała
rację trochę.
-Przemyśle to jeszcze, ale nie histeryzuj.
Ola chciała mnie przytulić, lecz ostrzegłam ją żeby nie
podchodziła tak blisko, bo cały czas zarażam. Gdy się odsunęła w końcu zaczęła
szukać czegoś w torebce. W końcu wyjęła małe pudełeczko.
-To od Kosy. Poprosił mnie bym mu pomogła wybrać, bo sam nie
wiedział, jakie. Ale jedna sprawa. Otworzysz jak będziesz sama w pokoju.
-Ale dlaczego? Korci mnie strasznie.
-Musisz wytrzymać.
-No dobra. – odparłam w końcu poddając się.
Po tym długo rozmawialiśmy jak za starych czasów, gdy
dopiero Piotrek z Olą przeprowadzili się do Rzeszowa. Wtedy na rozmowach o
bzdurach mogliśmy rozmawiać ładnych parę godzin. W końcu nastała późna godzina,
więc Nowakowscy zaczęli się zbierać. Życzyli mi szybkiego powrotu do zdrowia i
szczęścia z Grześkiem. W końcu zostałam sama w pokoju. Dzieciaki już spały,
więc byłam pewna, że nikt już nie wleci do mojego pokoju. Nareszcie mogłam zobaczyć,
co skrywa w sobie te malutkie pudełeczko. W środku znajdowały się złote
kolczyki z diamencikami. Byłam cholernie zaskoczona. Dopiero po chwili, gdy się
ocknęłam założyłam je i przeglądałam się w lustrze. Były cudowne. Od razu
postanowiłam zadzwonić do Grześka.
-Cześć kochanie.
-Cześć misiu, jak się czujesz?
-Nadal mi zimno, ale przyszedł do mnie spóźniony Mikołaj i
dał mi prezent.
-O a jaki prezent?
-Dobrze wiesz Grzesiu. Czemu nie dałeś mi go osobiście?
-Szczerze? Nie znam się na kobiecej biżuterii. Chciałem ci
dać sam, ale no wiesz rodzice są u mnie i niestety nie mogłem przyjechać i
zobaczyć osobiście jak się cieszysz.
-Dziękuje.
-Oj no nie ma, za co.
-A co do Bełchatowa
-hmm?
-To jadę dopiero w sylwestra. Akurat trochę się podkuruje.
-Ale nie zapominaj, że jadę z tobą. Dzwoniłem już do Michała
i się zgodził, żebym ci towarzyszył.
Kilka dni później
Przez te kilka dni Grzesiek był moim częstym gościem. Cały
czas przynosił mi mały koszyczek owoców a w tajemnicy przed Krzyśkiem przemycał
jakieś ciastka. Igła zaczął się śmiać, że Grzesiu powinien się do mnie
wprowadzić. Ostatnio Grzesiek mówi o tym, co by było jakby zdecydował się na
transfer do Bełchatowa. Oczywiście mu odradzałam, bo każdy wie, że Kosa w
Rzeszowie czuje się najlepiej. Dzień przed wyjazdem czułam się o wiele lepiej,
choć jeszcze gardło mnie bolało i miałam katar, ale to nic przy tym, co było
kilka dni temu. W końcu nadszedł upragniony dzień wyjazdu do Bełchatowa. Kosa koczował
już u mnie od 7 rano z torbą. Nagle dostałam od Dagmary telefon. Powiedziała,
że jedzie z Miśkiem i Olim do swoich rodziców i że dom będzie wolny, ale i tak
możemy przyjechać. Po rozmowie znieśliśmy z Grzesiem do samochodu moje walizki
i poszliśmy zjeść śniadanie. Krzysiek przygotował jajecznicę. Była przepyszna.
Po śniadaniu pożegnałam się z Ignaczakami i ruszyliśmy z Grześkiem do
Bełchatowa. W drodze nie obyło się bez małych postojów po chusteczki i tabletki
na gardło czy też po coś ciepłego do jedzenia. W Bełchatowie byliśmy na godzinę
17. Pierwsze, co to wnieśliśmy moje toboły na górę do pokoju. Się chłopak
zdziwił jak zobaczył nad łóżkiem na tablicy korkowej nasze wspólne zdjęcie z
urodzin Michała. Gdy chciałam zejść po resztę walizek to kazał mi zostać i się
zdrzemnąć, ponieważ nadal jestem chora i sen jest mi wskazany.
Oczami Grześka
Ten czas, w którym moja dziewczyna śpi postanowiłem
wykorzystać na małe zakupy i przygotowanie skromnego Sylwestra. Zamiast
zwykłego szampana kupiłem Picollo, ponieważ Paulina nadal bierze leki, a
alkohol mógłby jej zaszkodzić. W salonie przygotowałem dla nas stolik, na
którym znajdowały się talerze z różnorodnymi kanapkami, półmiski z chipsami i
ciastkami. Może skromnie, ale nie miałem zbyt dużo czasu na przygotowanie i
brak pomysłu. Gdy dopinałem wszystko na ostatni guzik to usłyszałem kroki na
schodach. Okazało się, że moja chorowitka już wstała.
-Paulinko w ramach rekompensaty za to, że nie możemy być
teraz na jakiejś parapetówce czy też na jakimś balu sylwestrowym oferuje te o
to skromne dania i Sylwestra z dwójką.
Paulina zaczęła się śmiać wtulając się we mnie i szepnęła
– To na pewno będzie najlepszy sylwester w moim życiu, bo
spędzony z tak wspaniałym facetem.
Podczas oglądania telewizji i zajadania się naszymi
przekąskami, Paulina postanowiła umilić czas i porobić mi małą sesje zdjęciową.
Tak szybko czas zleciał, że nie zauważyliśmy, kiedy zaczęła dochodzić północ.
Szybko pobiegłem po kieliszki do naszego Picollo, co wywołało u Pauli śmiech.
Gdy wybiła północ złożyliśmy sobie nawzajem życzenia. Po chwili zaczął
rozbrzmiewać telefon mojej ukochanej. Okazało się, ze to Nowakowscy z
życzeniami. Chwile sobie z Olą plotkowały, bo Pit już mi pisał, żebym zabrał
Pauli telefon. Ledwo się jedna rozłączyła to zaraz druga tym razem Pola.
Widziałem po minie Pauliny, że nie uśmiechało się jej z nią gadać. Dało się
wyłapać, że tamta ją przeprasza. Gdy rozłączyła się to jeszcze wspólnie
zadzwoniliśmy do Michała i Dagmary składając im życzenia noworoczne. Gdy odłożyła telefon to na zegarze było już
trzydzieści minut po północy. Zacząłem się śmiać, ze mam bardzo rozchwytywaną
dziewczynę.
-Kochanie powinnaś już iść spać, nie powinnaś się
przemęczać.
-Grzesiu, ale ja senna nie jestem.
-Jak to?
-Mam ochotę na zupełnie coś innego.
Oczami Pauliny.
Grzesiek spojrzał na mnie a na twarzy wymalował mu się
uśmiech. Byłam pewna, że doskonale zrozumiał moje intencje, więc zaczęłam go
namiętnie całować. Nasze języki złączyły się w erotycznym tańcu. Oplotłam Grześka
ramionami a moje dłonie zaczęły kreślić na jego plecach esy i floresy.
Tymczasem mój kochany zdjął ze mnie szlafrok, zostałam zatem już tylko w
skromnej piżamce. Mimo chłodu i wiatru wiejącego za oknem my odczuwaliśmy tylko
przyjemne ciepło. W kominku nadal palił się ogień, a pokój znajdował się w
poświacie jego przygaszonego blasku. Atmosfera wydawała się być zatem dosyć
sprzyjająca, a ja czułam, że to już najwyższy czas, i że Grzesiu był
odpowiednim facetem. Tak, byłam dziewicą, ale mój brunet o tym nie wiedział. Włożyłam
Grzesiowi ręce pod koszulkę i zaczęłam błądzić po jego umięśnionym torsie. Po
chwili pozbyłam się tej zawadzającej części garderoby. Oderwałam usta od
Grzegorza… nie potrafiłam sobie odmówić długiego spojrzenia na jego muskularną
klatkę piersiową, nawet nie zauważyłam kiedy mój partner zaczął się dobierać do
mojej piżamki. Nagle kanapa, na której leżeliśmy stała się zbyt ciasna.
Przenieśliśmy się na podłogę, gdzie nic nie hamowało naszych ruchów, a ja
zostałam już tylko w bieliźnie… a siatkarz w bokserkach. Czułam jego pocałunki
na całym ciele, ciągle mnie nimi obsypywał, co sprawiało mi nie mało
przyjemności, ja odwzajemniałam mu się tym samym, co jak widziałam bardzo mu
się podobało. Do tej pory to ja górowałam nad Grzegorzem, jednak dosyć
niespodziewanie w tej chwili to on przejął inicjatywę. W ciągu sekundy znalazł się
nade mną. Usiadł na mnie i z rozbrajającym uśmiechem rzekł.
- teraz panno Ignaczak już chyba nie uciekniesz, co?
- nie mam zamiaru, a może powinnam? – Powiedziałam
kokieteryjnie.
- zastanów się dwa razy moja droga, za chwile może już nie
być odwrotu. – Poruszał znacząco brwiami.
- zaryzykuję. – Wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiechu.
- sama tego chciałaś. – Mruknął i przyparł mnie do ziemi jak
napastnik własną ofiarę, z tej pułapki nie było ucieczki… ale kto powiedział,
że ja chciałam uciekać? Grzesiu spojrzał na mnie jeszcze raz, po czym przeniósł
wzrok na moje piersi zamknięte do tej pory w białym staniku. Ujął w dłoń jedną
z nich i wyciągnął ją z miseczki przez chwilę przyglądał się jej z żądzą, a po
chwili otoczył mój sutek własnymi
ustami, w tym czasie drugą pierś podrażniał palcami wolnej dłoni. Jakże
przedziwne uczucie pomyślałam tak słodkie a zarazem jakby bolesne, aż nie
wiadomo czy prosić o jeszcze czy o zakończenie tego „cierpienia”. Każdy ruch
języka Grzesia odczuwałam tak jakby podwójnie, każdy wędrował aż do wnętrza
mojej kobiecości i skutecznie drażnił. Po chwili mój chłopak uniósł mnie do
pozycji półsiedzącej i zdjął ze mnie sprawnym ruchem stanik, po czym wziął w
posiadanie moją drugą pierś i to było najintensywniejsze odczucie w moim życiu.
Kiedy już myślałam, że za chwilę oszaleję z mocy odczuwanych bodźców Grzesiu
przestał za co byłam mu po trosze wdzięczna. To nie był jednak koniec, po
chwili mój mężczyzna położył się obok mnie i zaczął przesuwać dłonią z moich
piersi, przez brzuch aż do linii mojej bielizny. Przez jakiś czas przesuwał
palcem w tym miejscu by po chwili przenieść dłoń na moje uda i pieścić je
zmysłowym dotykiem. Już w tej chwili wiedziałam, że co jak co, ale jak
postępować z kobietą to Grzegorz wie. W jednym momencie zostałam pozbawiona
jedynej „obrony” przed tym, co miało się dziś stać. I oto leżałam przed moim
mężczyzną całkiem naga, a on pożądliwie przesuwał wzrokiem po moim ciele,
rzuciłam zatem na niego okiem jego wszystkie mięśnie wydawały się napięte, a
wyraz twarzy był nie do odczytania, spuściłam wzrok na bokserki Grześka.
Wydawały się jeszcze bardziej napięte niż jego mięśnie, i o ile jeszcze chwilę
temu byłam pewna tego czego chcę, tak w tej chwili się po prostu bałam tego co
ma nastąpić. Nie było już jednak odwrotu, a poza tym, to był przecież mój
facet. Komu, jak nie jemu mam się zawierzyć? Moje obawy i przemyślania przerwał
Grzesiu.
- coś nie tak? – spytał z troską.
Nie odpowiedziałam.
- Mała? Chyba się nie wstydzisz? Jesteś taka piękna.
- jeżeli mam być szczera to nie, i wszystko jest w porządku.
– powiedziałam przełykając ciężko ślinę.
- na pewno tego chcesz?
- jeżeli jeszcze raz zapytasz, to nie wiem co odpowiem. –
powiedziałam poddenerwowana.
- no już, już. – Grzesiu położył się na mnie delikatnie i
mnie przytulił. – ale już spokojnie. – i pocałował mnie długo, namiętnie i
żarliwie, w tym czasie jego dłonie powędrowały w dół mojego ciała, a ja wręcz
instynktownie rozsunęłam nogi, a to co działo się dalej na zawsze pozostanie w
mojej pamięci. Grzegorz był tak kochany i delikatny jak zawsze, a po wszystkim
przeniósł mnie na kanapę, otulił kocem i przytulił do siebie. Tak zasnęliśmy, w
Nowy Rok obudził nas chrzęst zamka w drzwiach i dźwięk rozmów dobiegających z
korytarza. I mnie i mojego chłopaka ogarnęła konsternacja. Zdążyłam tylko wyżej
podciągnąć kołdrę, kiedy do salonu wpadł uradowany Oli a za nim Dagmara z
Michałem. – o nie… - pomyślałam.
_____________________________________________________________________
Przepraszam za swoją nieobecność, ale jak wiecie szkoła i w dodatku brak weny. Matura is coming -.- Mam nadzieje, ze spodoba wam się dalsza część przygód Pauliny i innych. Zachęcam do komentowania i do zobaczenia następnym razem ♥
superowy ! :) czekam z niecierpliwością na następny ;)
OdpowiedzUsuńŚiwetny <3 Zapraszam na mój nowy blog: http://zamarzeniamigoni.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCudowny :D
OdpowiedzUsuńoj dawno Cię nie było ale warto było czekać na tak genialny rozdział :0 do następnego :)
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział!
OdpowiedzUsuń